O czym ? O maskach, które ludzie noszą i chronią się w ten sposób nawet przed najbliższymi. O zdejmowaniu tych masek i pokazywaniu prawdziwego oblicza. O ułudzie, że różnimy się zasadniczo od naszych mniej wyedukowanych przodków sprzed wielu setek lat. O tym, że mimo udawania, że jesteśmy, a przynamniej część z nas „politycznie poprawni”, pod wpływem emocji momentalnie wychodzą na jaw prawdziwe instynkty, które nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek poprawnością . O rozbijaniu fikcji, w której wiele osób żyje i wmówiło sobie, że mają wspaniałych małżonków, świetne dzieci , a w zamian pokazywaniu, jak to faktycznie wygląda. O istocie konfliktów między ludźmi . Mało kto zauważył, ze dzieci , jak wynika z ostatniej sceny, dawno się pogodziły, a między rodzicami doszło do totalnej wojny i dalej rozjątrzali ten konflikt, generując i wyciągając przy okazji na światło dzienne inne problemy. O tym, że oceniając innych często nam się wydaje, że to oni są źli i niemoralni, a my nie. I o tym, w jak wielkim błędzie jesteśmy, myśląc w ten sposób. Każda z postaci poddana jest tak wnikliwej analizie, że po pewnym czasie wszyscy wydają się już w jednakowym stopniu zdegenerowani. Niektórzy tylko stwarzają pozory, inni nie.
Temat jest poważny, ale ukazany w wyjątkowo lekkiej formie. DIALOGI SĄ REWELACYJNE . Dla mnie „Rzeź” była szalenie śmieszna. Chociaż wnioski i refleksje wcale aż takie wesołe nie są
Tak. Dobrze mówisz. Czasem chciało by się komuś dać w zęby kijem, a tu trzeba udawać miłego. Ja pierdo*e. Czy wszystko musi być takie wyczerpujące. Dobry film.
A no...Na początku byłem surowy w ocenie tego filmu ale teraz po pewnym czasie doceniam go,szczególnie za obnażanie naszych słabości...
Co do wymowy filmu to nie można się nie zgodzić, i pod tym względem Polański ponownie stworzył kawał świetnego kina (co nie znaczy że w mojej ocenie "Rzeź" jest arcydziełem), z tym że mam dwa zasadnicze ALE:
1) film nie powinien być raczej reklamowany jako komedia, już prędzej komediodramat, z przewagą tego drugiego
2) mam wrażenie podobnie jak wielu innych użytkowników Filmwebu, którzy się wcześniej wypowiadali, że adaptację "Boga mordu" lepiej ogląda się jednak w teatrze niż w kinie.
1) Tu się z Tobą w 100% zgadzam, chociaż tutaj pewnie postawiono na lepszy sukces kasowy, komedię się lepiej sprzedają
2) Tutaj też masz rację, aczkolwiek Polański moim zdaniem dobrze sprostał zadaniu i świetnie wyszło mu przeniesienie akcji z desek sceny na obiektyw kamery. To także ciekawy eksperyment, który nie każdemu wychodzi.
ad.1 Za określeniem "komedia" bardziej przemawia to, że film jest autenytycznie śmieszny, a do tego podany w lekkiej formie, z pewnym dystansem do wydarzeń , z ironią czy nawet przymrużeniem oka. Polański nie moralizuje w poważnym tonie, nie biadoli, nie użala się nad kondycją ludzką. Śmieje się. Poza tym w dramatach z reguły dzieje się coś autentycznie tragicznego, wojna, choroba, śmierć, zdrada itd. Tu niczego takiego nie ma. Nie stało się nic, czego nie można byłoby odwrócić , poza wybiciem zębów , które z obiektywnego punktu widzenia, dramatem nie jest. Ten film moze tez ogladać ktoś, kto ma w danym momencie doła i ten dół mu się nie pogłębi nawet wręcz przeciwnie, może sie mu polepszyć.
ad.2. W teatrze nie można tak dokładnie zobaczyć gry aktorów, ich mimiki. W teatrze na dużej scenie jest jedna lub więcej postaci, a w filmie możemy mieć jedną twarz na całym, wielkim ekranie i widzimy każdy grymas, nawet gdy trwa ułamek sekundy. Możemy np. odczytać , co pisze na okładce albumu, teatr takich możliwości nie daje. A przede wszystkim, gdyby nie Polański, czy wielu z nas miałoby okazję poznać tą sztukę ? Sadzę , że mało kto. Polański dał tej sztuce drugie życie , "udostępnił " ją zwykłym ludziom, a nie tylko znawcom i chyba definitywnie tą sztukę unieśmiertelnił.