czy ktoś mógłby się podzielić swoimi wrażeniami na temat końcówki filmu? wg mnie urwał się tak nagle, że w zasadzie nie miał puenty ...
oto po czesci chodzilo .... mialo byc spotkanie dotyczace dzieci, po czym zrobilo sie tak, ze film pewnie trwalbym 24h na dobe 7 dni w tygodniu xD
dla mnie rewelacja ;]
oczywiście że miał, dzieci się pogodziły same, bez interwencji dorosłych, chomik przeżył, a oni swoimi frustracjami mogliby bez końca się udręczać.
dokładnie. do końca nie napisałem wcześniej! :)
ViceHrabio wyjąłeś mi te słowa z ust.
jak najbardziej film godny polecenia.
Dla mnie puenta idealna. Wszystkie rzeczy o które się spierali (kłótnia dzieci, wyrzucenie chomika, rozmowy telefoniczne) na koniec miały się dobrze bez niczyjej interwencji, a jak to w życiu bywa przy okazji drobnej sprzeczki przechodzi się do większej awantury, która koniec końców okazuje się być o niczym.
Według mnie film NIE urwał się nagle, w połowie historii - skończył się wtedy, gdy historia dorosłych zatoczyła koło i rodzice chłopców przybrali postawy swoich własnych synów.
Zaczęli grzecznie, zgodnie odcinając się od zachowania swoich dzieci, a skończyli na dokładnie takich samych zachowaniach - bohaterka Winslet wykrzyczała, że to świetnie, że jej syn pobił patykiem Ethana, a Jodie Foster powiedziała, że "to dlatego, że jest kapusiem" - czyli zachowali się tak samo, jak własne dzieci.
W ogóle konflikt dorosłych był odwzorowaniem konfliktu dzieci: najpierw grzecznie i spokojnie, potem agresja słowna i w przypływie złości dochodzi do czynów: te same etapy, te same zachowania, tylko opowiedziane w 1h17 min, a nie w 2 minuty przy początkowych napisach. Scenariusz precyzyjnie napisany. Kate Winslet boska!
Przecież na końcu bawią się telefonem ojca, który cudem zaczął działać po zalaniu wodą. Telefon więc stał się z przedmiotu negatywnego przedmiotem pozytywnym, który pogodził chłopaków.
Co do chomika na końcu to widać, że woli świeże powietrze niż przebywanie wśród negatywnie nastawionych do niego ludzi. Na przekór wszystkim żyje i dowodzi, że nigdy nie należy tracić nadziei na lepszy los.
Na swój sposób to jest brak puenty, ale o to chyba w sztuce chodziło. Rodzice kłócili się już nie o dzieci (a jeżeli nawet to tylko pośrednio), ale o wszystko, jak leci. Ich kłótnia nie mogła więc mieć puenty. Była idealnie bezcelowa.
Nawiasem mówiąc uważam, że ostatnia scena wyszła Polańskiemu najlepiej. Była jedynym co odróżni film od wystawienia tego samego tekstu w teatrze. Reszta "Rzezi" to był ponadprzeciętnie dobry, ale jednak niestety tylko teatr telewzji. Szkoda.