Polanski wraca do korzeni, co mu sie chwali. Przedklada prosta forme nad efekty specjalne i filmowe fajerwerki. Niektore sceny i ujecia w tym obrazie mocno przypominaly genialne etiudy Polanskiego, jeszcze z czasow studenckich. Pawel Edelman idealnie wkomponowal sie w te narracje. Nie watpie, ze wspolpraca obu Polakow ukladala sie znakomicie. Rezyseria i gra aktorska na wysokim poziomie, ale tego sie mozna bylo spodziewac...
I tyle pozytywow. Sztuka, na podstawie ktorej nakrecono film przecietna i niespecjalnie blyskotliwa. Wszystko jest nie tyle naciagane, ile przesadzone. Rozumiem, ze to swiadomy zabieg autorki, ale malo przekonujacy, moze nawet infantylny i pretensjonalny. Przez to wszystko traci wiarygodnosc. Postacie staja sie groteskowe a jednoczesnie zbyt schematyczne.
Okay, mozna bylo isc w strone groteski. W tym celu trzeba by jednak bylo zwienczyc opowiesc wielkim BUM. Moze "rzez" powinna dokonac sie doslownie, by grotesce totalnej stalo sie zadosc. Tymczasem zakonczenie jest nieporozumieniem, tak jakby wyrwano ostatnich 10 stron.
Pozostal niedosyt, niesmak, rozczarowanie... Ta historia zabrnela w slepy zaulek, do niczego nie zmierzala, zupelnie inaczej niz wiekszosc filmow Polanskiego, takich jak np. "Wstret". Zakonczenie sprawia wrazenie niedopracowanego.