wkurzyłem się trochę oglądając ten film. Właściwie nie opowiada on o rodzinie, której przychodzi zmierzyć się z chorobą synka, tylko o matce, głeboko wierzącej katoliczce, która momentami wydaje się wręcz śmieszna w swoim zachowaniu. Cały film to rozmowa jaki to bóg jest niesprawiedliwy, że chłopak jest za młody, że trzeba złożyć ofiarę, itp. Sorry, ale to chyba lekka przesada...