Coraz gorzej znoszę tę autopromocję Nikifora polskiego filmu i jego gderającej gzowskiej hostessy. Bo cóż zostaje skroś męczącego, rozpychającego się JA - chłopskie ględzenie, narzędziowe postukiwanie, panoszący się pies. To nie jest miniMacondo, to jest "Niech na całym świecie wojna,/ Byle polska wieś zaciszna,/ Byle polska wieś spokojna." Sympatyczne (jeśli prawdziwe, w co wątpię), ale nic więcej.