Gdy tylko usłyszałam, że saga "Zmierzch" będzie przeniesiona na ekrany wiedziałam, że zapowiada się nowa era kiczu. Niestety z twórczości pani Mayer nie można skonstruować dobrego filmu. Należałoby zmienić fabułę. Choćby nie wiem jak bardzo starali się poszczególni reżyserzy, to i tak wyjdzie badziewie.
O ile pierwsza część zarówno książki jak i filmu była znośna, to dwie następne stanowią kwintesencję tandety. Już nawet twórczość Eda Wooda jest bardziej ambitna.
Autorka sagi, jak i producenci filmu poszli za owczym pędem, byle tylko zarobić kasę. Oczywiście, cały biznes Hollywood kręci się wokół forsy, ale przy odrobinie kreatywności można stworzyć coś ciekawego. Na przykład dam tu serię Pottera. Każdy kolejny tom przygód nastoletniego czarodzieja wnosił coś nowego, bawił, wzruszał, czasami uczył, odkrywał nowe horyzonty. Filmy co prawda nie umywają się do książek, ale przynajmniej trzymają jako taki poziom.
Pójdę na czwartą część "Zmierzchu", przeczytałam również wszystkie książki i nie jestem masochistką. Mam taką świętą zasadę, że jak zaczynam jakąś trylogię, sagę, serię itp. to czytam wszystkie części i dopiero później wyrabiam sobie opinię.
Niestety saga "Zmierzch" jest do tej pory jedną z najgorszych jakie czytałam,a uwierzcie, czytam wiele. I nie chodzi mi o zdenerwowanie fanów.
Podsumowując; z pustego i Salomon nie naleje.