PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=613619}
6,9 1 703
oceny
6,9 10 1 1703
Samotny port – miłość
powrót do forum filmu Samotny port – miłość

w sumie piękny film o życiu pomimo swojego często depresyjnego charakteru. Wątków jest tyle że z początku nawet ja czułem się trochę zagubiony:
- ojciec uporczywie walczący z otyłością i chcący tak samo zdyscyplinować nota bene szczupłego syna;
- zadłużony u gangsterów Murzyn i jego pyskata, arogancka dziewczyna plus ich „pomocnik” Ukki;
- żonaty i dzieciaty mężczyzna romansujący z nianią/gosposią – nie wiem czy dobrze wyłapałem rolę postaci granej przez Lennę Kuurmę;
- chora matka samotnie wychowująca małą córkę;
- ładna, z pozoru zwyczajna 16-latka, która właśnie za wszelką cenę nie chce być zwyczajna;
- chłopiec prześladowany w szkole, wychowywany przez samą matkę, epizodycznie pojawia się jej średnio ciekawy partner;
- chłopiec jeszcze młodszy niż ten w wątku „powyżej”, wychowywany również tylko przez matkę, trzeba dodać strasznie despotyczną i wręcz pozbawioną uczuć; tak jak w opisie: chłopiec przelewa swoje uczucia na psa, którym się opiekuje i z którym jest bardzo zżyty emocjonalnie;
- trochę poboczny wątek amerykańskiego przedsiębiorcy którego w tytułowym Vuosaari oprócz spotkania biznesowego z miłymi panami w garniturach spotka też bardzo nieprzyjemna przygoda.

Chyba wymieniłem wszystko. Taka treść jest zawarta w dwóch godzinach, czyli niewiele dłuższym czasie niż czas trwania średniej długości filmu. Taka wielowątkowość w pojedynczym filmie pełnometrażowym sprawia że pomimo dobrze dopracowanej konstrukcji reżyser nie może skupiać się zbyt długo na jednej historii i stąd częste „przeskakiwanie” z wątku do wątku. Mnie jednak to nie przeszkadzało, nie uważam żeby postacie były płytkie a którakolwiek historia została potraktowana „po macoszemu”, choć mniej więcej może do 40. minuty gdy pokazali kogoś to czasem zastanawiałem się: „kto to jest?”.

Najbardziej poruszyła mnie historia z psem oraz z chorą matką wychowującą dziecko. Facet z dużym brzuchem moim zdaniem za bardzo panikował a już bardzo irytujące było jak truł swojemu synowi o ćwiczeniach i diecie, choć ten miał brzuch płaski jak blat stołu. Murzyn i jego dziewczyna (zwłaszcza ona) wzbudzili we mnie raczej antypatię, przez co ich dramatyczne losy tak bardzo mnie nie przejęły. Poszczególne motywy sprawiają wrażenie powielanych i odświeżanych, jednak zebranie tego w taką wielowątkową mozaikę wypadło nadzwyczaj udanie.

Do końca wahałem się między oceną mocne 8/słabe 9, ostatecznie daję 9 bo film pozostawił na mnie spore wrażenie, co zresztą widać po obszerności mojego komentarza. Plusik także za zjawiskową Lennę Kuurmę, przede wszystkim z powodu której w ogóle zainteresowałem się tym filmem, oprócz oczywiście zachęcającego opisu. Polecam osobom lubiącym poważne filmy o życiu.

ocenił(a) film na 9
guliver_filmweb

O rany, dawno mnie jakiś film tak nie poruszył od środka, przekonał do siebie swoją autentycznością i... po prostu prostotą? Bo z jednej strony mieliśmy miszmasz "drugoplanowych" pokręconych sytuacji i relacji, które można wychwycić- bulimia, narkotyki, prostytucja, śmiertelna choroba, ale fundamentem tego wszystkiego, było, tak jak napisałeś, wyalienowanie, potrzeba zdrowej bliskości, uwagi i akceptacji od innych i też siebie samego. Ja wiem, że to wszystko było już w innych filmach, że nikt tym dziełem Ameryki nie odkrył, jednak reżyserowi świetnie udało się poskładanie tych pojedynczych portretów w przekonującą całość. Brakowało mi jedynie dłuższych obrazków z Helsinek, chętnie przespacerowałbym się ulicami miasta, czujnym okiem kamery.

Ale mam wrażenie, że się powtarzam w tych superlatywach i dubluję Twój komentarz. :)

Więc na koniec powiem tylko, że mnie również odrzucała para narkomanów. Gdzie oni znaleźli się na końcu filmu, kiedy odpłynęli statkiem? Chyba nie było powiedziane, a wyglądało jak jakaś Tajlandia... Najmocniej z kolei wzruszyła opowieść o utracie zwierzęcia, a także historia dziewczyny i szykanowanego w szkole chłopca.
Pani Kuurmaa miała w sobie tyle prawdziwego, niesamowitego ciepła! Jednak, czy to dlatego, że naprawdę taka jest, czy to tylko ten kontrast do żony jednego z bohaterów?
Zakończenie... Słodko-gorzkie, nie nazwałbym tego happy-endem.

I refren piosenki "Feel", bodajże Williamsa, wyjątkowo pasował do tego filmu.

Nie wiem, czy to co tutaj napaskudziłem ma jakiś sens i logikę, ale w każdym razie- dałem 8mkę z serduszkiem. Pewnie jak troszkę ochłonę, to podniosę do 9tki. Wysoka ocena w pełni zasłużona.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones