ale i tak znacznie lepszy od swego poprzednika. jest tu przynajmniej jakaś w miarę wciągająca intryga i kilka niezłych elementów, które każą całosci wziąć się jakoś w garść. należy do nich wyrazisty Patrick Kilpatrick w roli czarnego charakteru. gosciu może nie jest aktorskim wymiataczem, ale widać że się świetnie bawił przy tej robocie i jednoczesnie podołał zadaniu. gorzej że w roli tytułowej ciągle ten niedorobiony Goofy, którego dyżurną miną jest "mam ostre sranie". warto mu się przypatrzeć - facet naprawdę wykrzywia gębę jakby miał jakiś zespół. poza tym jest to jednak mimo wszystko całkiem przyjemna hybryda kina akcji, sci-fi i thrillera. dolna półka w wypozyczlni kaset video, połowa lat 90-ych. przyznam że nawet oglądało się to z pewnym sentymentem. a do tego naprawdę przyzwoite efekty, których nie powstydziłaby się jedna z odsłon "koszmaru z ulicy wiązów". można sięgnąć - trochę polepszy przykre uczucia po wcześniejszych "scannerach".