Pamiętając jeszcze stare kreskówki o Scooby'm Doo z CN postanowiłem zobaczyć jak wypadł film aktorski. Co prawda nie spodziewałem się rewelacji, ale pomyślałem, że może być co najwyżej niezły. To co ja zobaczyłem okazało się być jednym wielkim nieporozumieniem.
Zacznę od tego, że ten film to jedna wielka obraza w stronę postaci Scooby'ego Doo. Hanna i Barbera muszą się obecnie w grobie przewracać na widok tego czegoś. Scooby zupełnie nie przypomina tego z kreskówki, tylko jakiegoś bazgroła narysowanego przez pięciolatka. Humor jest tutaj na poziomie pyszczania gazów, czyli zupełnie nic śmiesznego. Zmiany osobowości postaci też nie wyszło na dobre: nie podoba mi się pomysł z tym, że Fred jest jakimś nacyzem, a Daphne idiotką do ratowania. Nie wspomnę już o efektach specjalnych, które są tak okropne, że już w produkcjach typu Rekinado widziałem lepsze.
Najbardziej mi szkoda jednak Rowana Atkinsona, który pewnie trafił do tego filmu przez przypadek. Mimo, że jest naprawdę doskonałym komikiem, to nawet on nie jest w stanie uratować tego ścierwa. Co jak co, ale ten film po prostu sobie kpi z najsłynniejszego kreskówkowego psa i dla mnie to jest jeden z najgorszych jakie w życiu widziałem.