Uwe Boll to czołówka najgorszych reżyserów w historii. Film miał potencjał na dobry slasher, ale całość nie ma żadnego sensu ani dbałości o jakikolwiek aspekt. Prawo uwolnienia skazańca, który przetrwa krzesło jest totalnie głupie. Kto by to przeżył? Po drugie, morderca ledwo żyje po 2 rażeniach i tej samej nocy wraca do zdrowia, odpływa z wyspy i dalej zabija beż konsekwencji.
Akurat takie prawo w USA faktyczni istnieje. I zdarzyły się przypadki że niektórzy przeżywali 3krotną próbę egzekucji. Tylko że tacy ludzie byli po tym "warzywem". Wątek społeczny jest jedyną ciekawą i naprawdę wartą uwagi rzeczą w tym filmie. Cała reszta filmu to partactwo po całości.