Myślałam, że najgorszy film świata to obraz pt. "Człowiek, który pogryzł psa" (albo coś w tym sensie), ale "Seed" przerósł moje wyobrażenia. Film szokuje scenariuszem, głupim jak kg gwoździ i tak bezsensownym w swym okrucieństwie, że aż nużącym. Nic w tym obrazie nie trzyma się kupy, poza tym - gigantyczne naiwności, kosmiczne nieprawdopodobieństwa, denna gra aktorów.
O pomstę do nieba wołają sceny, w których przedłuża się egzekucje ofiar do granic nieskończoności (w jakim celu, skoro ten zamierzony został osiągnięty znacznie wcześniej?), albo sceny z dręczeniem zwierząt!
Ten film jest obraźliwy dla każdego normalnego człowieka - mam na myśli przeciętną inteligencję, przeciętne rozumienie podstawowych zasad etyki, przeciętne potrzeby estetyczne.
Bardzo lubię thrillery, sensację, dreszcz w kinie. Jestem daleka od krytyki okrucieństwa w sztuce filmowej w ogóle. Jednak musi ono czemuś służyć, być umotywowane. Jeśli tego nie ma, wówczas posługiwanie się okrucieństwem jest ze szkodą dla filmu i widza. To tak, jak z używaniem przekleństw - mogą one stanowić środek stylistyczny, ale mogą też (i to zdarza się znacznie częściej!) być po prostu językiem prymitywa, przecinkiem w jego bełkocie.
"Seed'a" oglądnęłam przypadkiem i tak naprawdę nie powinnam go oglądać do końca - chyba tylko stan szoku powstrzymywał mnie przed przerwaniem tej czynności i jakaś bezpodstawna nadzieja, że coś ten obraz uratuje. Poza tym, trudno dyskutować o czymś, o kimś, zupełnie niczego o tym czymś lub kimś nie wiedząc. Teraz już wiem, kim jest i jakie "dzieła" tworzy ten "jedyny geniusz współczesnego kina" - Uwe Boll. Myślę sobie, że tylko niemiecki (by nie rzec faszystowski) pomiot mógł wymyślić coś podobnego.
Chcę jeszcze dodać, że takie filmy, jak "Seed", nie powinny mieć zajawki pt. "Film zawiera sceny drastyczne", ale inną zapowiedź: "Film psychopaty dedykowany psychopatom" - pewnie zaoszczędziłoby to czasu i niesmaku takim dziwaczkom, jak autorka tego tematu.