Torne, którego bardzo cenię, znów napisał wszystko, co mogłem powiedzieć, więc trudno, trochę powtórzę...
Film jest zdecydowanie wybijający się na tle tego, co nam się teraz oferuje, w ten sposób, że jeżeli chcemy tzw. 'rozrywki', dostajemy totalnie nonsensowne hollywoodzkie potwory za miliony zielonych (Piraci, LXG); zaś jeżeli pragniemy tzw. 'kopa intelektualnego, bądź emocjonalnego', dostajemy ciężkie, ociekające nieszczęściem i prawdami absolutnymi monumentalne dzieła (często kręcone z ręki ;) w stylu Pornografii, które swoją niezaprzeczalną wartość mają, ale nie przynoszą szeroko pojętej radości z właśnie obejrzanego filmu.
Cóż, Sekretarka łączy w sobie i jedno i drugie, ale pod dwoma warunkami.
Po pierwsze, trzeba mieć w sobie dużo autentycznej tolerancji wobec pewnych odstępstw od normy w ludzkim zachowaniu oraz absurdów z nimi związanych; po drugie, wrażliwość plastyczną i muzyczną. Dopiero wtedy można się cieszyć tym - w moim odczuciu, pasjonującym - filmem. Dla mnie to perła.