Śledzę rozwój projektu Inna de Yard od samego początku i... spodziewałem się czegoś ciekawszego. Mam poczucie, że reżyser miał zbyt dużo pomysłów na ten film, za dużo materiałów i na końcu postanowił je wszystkie wykorzystać. Jest totalny misz masz, film w zasadzie nagle się zaczyna i nagle kończy. Wątki są czasem prowadzone na siłę, jest też zbyt tkliwie...
Wyszedł trochę taki kiepski klon Buena Vista Social Club. Osobom nie siedzącym w jamajszczyźnie może jednak przypaść do gustu. Szkoda, bo był potencjał na dobrą historię, na dobre kino. A tak wyszedł promos na rynek amerykański...