Hm. Film a przynajmniej scenariusz, stworzył ktoś, kto ma za sobą związek typu starsza kobieta-młody, wkraczający w dorosłość chłopak/mężczyzna. Ktoś, kto w dodatku patrzy na taką relację z nostalgią. Hm. Potwierdzam: mniej więcej tak to wygląda - abstrahując od roli matki/Meryl Streep w charakterze terapeutki. Wątek ten został wprowadzony w charakterze "komediowego" - ale nie sądzę, aby to filmowi wyszło na dobre. Tak... tak to mniej więcej pamiętam - te same obawy, owa ekscytacja, zezwolenie - dać się porwać emocjom. Potem uniesienia, wiara, że to coś więcej (a może serio? może było coś więcej?). Wspólne mieszkanie. Potem... koniec. Nawet wątek z zegarem biologicznym/dzieckiem jest "jakby wyjęty z życia". Hm. Film o przyśpieszonym kursie dorosłości. Polecam!
Były młody ch...