W tym filmie przede wszystkim nie do zniesienia są pojedynki, a że leżą one u fundamentów azjatyckiego działa cały film mocno się chwieje. Nie mam tu na myśli baletu w wykonaniu aktorów, a co reżyser nazywa walką. To da się przeżyć, nawet więcej w innych filmach te sposób pokazania azjatyckich sztuk walki wychodzi obrazą na korzyść (przykładowo seria „Dawno temu w Chinach”, „Hero”).
Cały obraz walki widzimy, jakby za zamazanej szyby (oglądałem wersję „skompresowanego” DVD), ruchu postaci pozbawione są płynności, a przede wszystkim są niezwykle chaotyczne. Momentami czułem, że reżyser kazał aktorom wykonywać powoli, krok po kroku każdy ruch, aby później za pomocą komputerów każdy z tych ruchów przyśpieszyć. Coś, jakby oglądał stare amerykańskie filmy, gdzie sceny pościgów samochodów były w ten sposób przyśpieszane („Mistrz kierownicy ucieka”).
Szkoda oczu, bólu głowy (skutki „zamazanej szyby”) i czasu na ten film.