Oczywiście wspomnienia z dzieciństwa. Czarny I biały kolor na ekranie. A poza tym grupka lubiących strzelać chłopaków którzy uciekają przed samymi sobą, byle by tylko nie stanąć na twardym gruncie. Ale żyć trzeba I bierzemy co się da. Ale tylko na chwilę, bo znowu musimy jechać dalej, gdzie czekają nowe trupy I nowe zwycięskie porażki. No przecież w końcu ktoś będzie szybszy albo strzeli w plecy. A z naszych sumień rachunek uiszczą ci których obroniliśmy albo ci których skrzywdziliśmy najmniej. A może ktoś posadzi kwiatek. Uwielbiam tych facetów. Numer 1 wśród westernów do spółki z 10 innych.
Tak. Pomyliło mi się z W samo połódnie. To Elmer Bernstein a nie Tiomkin. Bardzo dobra korekta.