Chciałem na początku zaznaczyć, że jestem długoletnim fanem serii (od 1999). Silent Hill był filmem z potencjałem, nawet w rękach Christophe Gansa...Za filmem na pewno przemawia kinematografia, styl wizualny i efekty specjalne - wszystko najwyższych lotów. Nie był to też automatycznie film klasy Resident Evil - czyli bezmyślnej papki dla niewymagającego widza...
Jednakże przez to, że film był "dziwny", nie czyni go to automatycznie "dobrym"...Moim zdaniem nie wyszło Gansowi bycie dziwnym, a przecież tyle było filmów burzących poczucie rzeczywistości i mających "inne" światy, jak choćby Videodrome Cronenberga, czy Niebo Nad Berlinem Wendersa...
Kolejnym zarzutem jest to, że czasem tok akcji filmu przypominał eksplorację wziętą z gry, przedstawienie pewnych czynności...także umiejscowienie mapy było zbyt "wygodnickie".
W filmie jest całkiem sporo postaci, ale niewiele z nich cokolwiek wnosi, szczególnie ten kult, zasypujący setkami linii dialogu, tuzinami opowieści z przeszłości, które kompletnie nie mają żadnego znaczenia (choć na pewno zagorzali fani udowodnią i to ścianami tekstu, jak bardzo się mylę). Wolałbym jeśli film nie mówiłby nic, jeśli wszystko na co go stać, to bełkot. Może wtedy łatwiej byłoby mu być "awangardowym".
W konwencji jakiej został Silent Hill zrobiony oczekiwałbym lepszego "flow", jakichś prób wyjaśnień (nie mówię, że "kawę na ławę"). Gdyby ten film robił Cronenberg, Żuławski, ktokolwiek z tej półki to oczekiwałbym bardzo niewiele dialogu i zero wyjaśnień, czystą manipulację formą...
Cała ta tragedia nie miała ŻADNEJ metafory związanej z głównymi postaciami, jakiejś psychologicznej więzi, która reżyser mógłby subtelnie i delikatnie eksplorować. Była ona po prostu wymówką dla tej kanonady efektów specjalnych i nic więcej. Próbą odtworzenia klimatu i designu gry, ale bez wniesienia czegokolwiek więcej.
Postać Seana Beana nie wnosi nic i nie służy niczemu...Istota filmu jest totalnie bez celu, nie ma żadnego sensu pomiędzy początkiem a końcem, tj. przyjechaniem i powrotem...czego główne postaci się nauczyły? Co to wniosło do ich życia?
Pomiędzy rodziną nie było żadnych więzi.
Blow-Out De Palmy dużo by stracił, gdyby nie zakończenie, które całkowicie zmieniło wydźwięk filmu i dodało mu niezwykłego kolorytu, było bardzo subtelne aczkolwiek bardzo błyskotliwe, tutaj niczego takie nie było.
Szkoda zmarnowanego potencjału. Mimo wszystko, nawet w tym samym studio i z większością tej samej ekipy, za te same pieniądze, można by stworzyć coś znacznie lepszego.
Siłowałeś się na jakąś filozofie przy tym filmie. Mi się podobał - był realistyczny, czyli 3mał w napięciu i potrafił przestraszyć. Efekty nawet całkiem, całkiem. Może wkrótce obejrzę go znowu ... Powiem ci jeszcze coś .. Aktorzy zaprezentowali grę na całkiem przyzwoitym poziomie, bez sztucznizny, a zakończenie- REWELACYJNE. Sean Bean - nawet zdarzało mi się lubić tego aktora ;) Całkiem dobrze w nim wypadł. Aha, gry nigdy nie widziałem - może to i lepiej , nie byłem uprzedzony. Film mogę polecić z czystym sumieniem innym osobom lubującym się w horrorach.. A Resident Evill - cóż, ostatnia jego część to typowe pomiotło jakie moshna jeszcze obejrzeć, ale generalnie poprzednie części były dusho lepsze... A i moja uwaga - jak by wyglądał RE w Polsze?:)
Ten film jest najlepszą adaptacją gry jaką widziałem, spodoba się fanom gry jak i widzą którzy gry nie znają tak jak napisał licho007
Generalnie podobał mi się już wcześniej ten film, jak i gra, wróciłem do niego, by sobie co nieco przypomnieć. Klimatem miażdży ale biegające i wrzeszczące babsko przez cały film bardzo drażni. Tylko w filmie baba pojedzie sama z dzieckiem do opuszczonego miasta i w dodatku w nocy :D Także nawet dla osoby, która o SH słyszy po raz pierwszy będzie jasne już po 10 minutach, że film ma charakter bieganiny z dzieckiem i mamusią w roli głównej. Oklepany schemat. To moja opinia, więc niech psychofani dadzą sobie siana ze swymi ciętymi ripostami
Oklepany? A 5 równoległych (wszech)światów, roztrojenia jaźni, potencjalnej schizofrenii któregoś z bohaterów, sporej dawki dobrego okultyzmu i zagmatwanych dylematów moralnych, to już nie łaska zauważyć i docenić??!!
Mi też ten film bardzo się podobał. Wizualnie super. Klimat strachu był. A cóż, lepiej, że tam zagrał Sean Bean niż dajmy na to Cage. Film, jak dla mnie, spełnił swoją rolę, gdyż oglądając go w nocy, trochę się oglądałem za siebie :). Poza tym dobrze dobrana muzyka, znakomite efekty, ciekawa grafika i całkiem na poziomie gra aktorska. Polecam.
Mnie się bardzo podobał, oglądałem go kilka lat temu i dopiero teraz nabieram ochoty na ponowne go obejrzenie. Wystraszył mnie porządnie, moim zdaniem ma klimat, który wtedy mi się bardzo udzielił. Wg mnie rewelacja. Muzyka znakomita, jestem na etapie poznawania muzyki z kolejnych części gier.
Podobnie jak Salt_The_Fries jestem wielkim fanem serii Silent Hill, który od 1999 roku jest dla mnie synonimem ideału w kategorii horroru psychologicznego (zwłaszcza Silent Hill 2). Film jest zaledwie marną imitacją obrazu jaki stworzyli Japończycy z Team Silent. Strach w grze opierał się na niepewności w połączeniu z psychodeliczną muzyką oraz przerażającymi efektami dźwiękowymi. Tutaj było potrzeba Lyncha lub wspomnianego Cronenberga którzy by znakomicie przedstawili wariacje na temat ludzkiej podświadomości (Silent Hill 2), marzeń i fobii (Silent Hill). Sądzę, że ich podejście do elementów surrealistycznych, w których ciężko określić granicę między rzeczywistością, a jawą oraz istotny nacisk na role odgrywanych postaci, montażu i muzyki ukazałyby pełnię tzw. other world. Produkcja Gansa jest bardzo prosta w odbiorze, jest zlepkiem pomysłów innych ludzi wrzuconych do jednego garnka. Pierwsza część filmu polega na bieganiu i eksploracji, w otoczeniu stworów wprowadzanych tylko z potrzeby pokazania ich, a nie straszenia. Jeszcze jak ten etap filmu próbuje być wierny grze tak druga część jest słabą interpretacją Silent Hill twórcy filmu, o której nawet szkoda się wypowiadać. Naprawdę dziwią mnie komentarze z prośbami o wyjaśnienie czegokolwiek w fabule, bo praktycznie jest ona podana na tacy od momentu przyjazdu do miasteczka. Zgadzam się również, że wydarzenia w "normalnym świecie" z udziałem Seana Beana nic nie wnoszą. Tym bardziej wśród tak wielu pozytywnych komentarzy i oceny bliskiej 7/10 cieszy mnie fakt, że są osoby takie jak Salt_The_Fries. Wybaczcie, ale ten film nie zasługuje na więcej niż 4/10, które dałem z sentymentu do gry. Nie dziwię się ludziom, którzy podczas pierwszej godziny filmu wyłączają go...