Bardzo fajnie tworzony klimat i bezradność głównej bohaterki. Podobały mi się kreacje potworów, a scena w szpitalu z koszmarnymi pielęgniarkami była bardzo przyzwoita. To samo mogę powiedzieć o samym filmowym Silent Hill - miasto duchów, spowite mgłą, o zmroku przybierające swoją piekielną formę wygląda kapitalnie (do tego syrena przeciwpożarowa, od której włos się jeży na głowie - miodzio). Ogólnie - kreacjom miasta, wynaturzeń oraz bohaterów nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Muzyka również w bardzo miły sposób pieściła mój zmysł słuchu, lub bezlitośnie wbijała lodowaty szpikulec w mózg - spełniała swoje zadanie, za co Akirze należą się podziękowania i ukłony (ponownie). Natomiast bardzo mnie zdziwiła nieuzasadniona obecność Piramidogłowego (fakt - to już wręcz ikona serii, ale fajnie by było, gdyby w filmie pojawił się jakiś powód jego pobytu w SH), troszkę rozdrażniła mnie finałowa scena i heroizm Rose (na początku była bezradna, a na końcu wparowała dumnie w tłum fanatyków gotowych ją zabić - to troszkę drażni). Ogółem film bardzo dobry, zabrakło mi tego "czegoś" by spełnił moje osobiste kryterium genialnego horroru/adaptacji gry. Zatem 7/10 :) Czekam z niecierpliwością na drugą część i żywię nadzieję, na poruszenie wątku Jamesa z dwójki :) pozdrawiam fanów.