Od tego należy wyjść - to nie jest klasyczny horror. To chyba w ogóle nie jest horror - stąd głosy rozczarowanych, ortodoksyjnych zwolenników gatunku, którym zabrakło uczucia strachu. Dla mnie wyglądało to raczej jak mieszanka sf, dramatu psychologicznego z elementami horroru - co najwyżej. A jednak tym, co zapamietałem z tego filmu najbardziej, jest uczucie niepokoju. To oczywiste, że "Silent Hill" to nie metafizyczny moralitet, a jednak Zło i Dobro są tu stosunkowo wyraźnie oddzielone. Najciekawsza jest atmosfera - mgła, spadające z nieba płatki popiołu, tajemnicze dźwięki, postaci wychodzące z mroku. Wszystko to tworzy niezwykle sugestywną plastycznie wizję - oklaski dla scenografa i twórców efektów komputerowych. Bardzo dobre jest również tło muzyczne i aktorstwo. Zastanawiałem się, co w takim filmie mogą robić tak dobrzy aktorzy?Po projekcji stało sie dla mnie jasne, że wyczytali w scenariuszu więcej niż tradycyjnie durną i błahą opowiastkę, opartą na grze komputerowej. Paradoksalnie film jest dla mnie najsłabszy w kulminacyjnej scenie krawawej zemsty - efekciarstwo przechodzi tu w ponure okrucieństwo. Byłem w tym momencie raczej zdenerwowany niż przestraszony. O wiele większe wrażenie robi pewna pojedyncza, krótka scena z niejakim Piramidogłowym. Choć równie drastyczna, robi ogromne wrażenie - wrażliwym nie polecam.
A już samo zakończenie jest bardzo dobrym pomysłem i zgrabnie zamyka wszystkie wątki. Choć pytania pozostają...