EDIT: oczywiście wystąpią tu w rolach głównych spoilery więc się strzeżcie! :KONIEC EDITu
Pierwsza godzina seansu totalnie mnie załamała- wojownicza mamuśka lata za bachorem po całym miasteczku raz po raz wpadając w objęcia przedziwnych robali i stworów. Stworów dodać należy beznadziejnie zrobionych i wzbudzających raczej współczucie niż strach. Do tego oczywiście dochodzi mnóstwo absurdalnie głupich scen (np. krajanie wielkim „nożem” drzwi za którymi kryją się główne bohaterki). Ale nad minusami filmu nie ma co się rozwodzić. Tak więc kiedy bohaterki docierają (w końcu!) do tego cholernego kościoła i zaczynamy się wreszcie się dowiadywać czym w istocie jest to wesołe miasteczko to film zaczyna być zdatny do oglądania. Ciekawie robi się kiedy poznajemy historię Alesse i zyskujemy pewność że Silent Hill to coś na rodzaj piekła które mieszkańcy sami sobie stworzyli krzywdząc niewinne istoty w imię własnej wygody i zwyczajnej ludzkiej głupoty (podsyconej z resztą zgrabną manipulacją). Przecież łatwiej wierzyć że można dostąpić zbawienia/prowadzić godne życie/postępować zgodnie z poczuciem moralności (co kto woli) tępiąc rzekome przejawy zła zamiast pracować nad sobą i zwyczajnie być „lepszym człowiekiem”. Potem widzimy zdecydowanie zbyt długą i sztampową scenę oczyszczania miasteczka ze złych duchów, ale za to końcówka jest fajna i skłania do przemyśleń- dlaczego Rose i Shannon nie mogą się wydostać z „pyłowej rzeczywistości” (że tak sobie roboczo to nazwę)?
Należy podkreślić że film posiada zaprawdę zacną oprawę muzyczną i niekiedy całkiem dobre zdjęcia. Natomiast minusy- tak jak pisałam wcześniej, pierwsza godzina była dla mnie straszliwie trudna do przebrnięcia- nuda, głupota, miotanina. Nie bardzo przepadam też za motywem „zwalczania zła złem” więc konwencja podwędzonej dziewczynki która mści się na swoich oprawcach przeszywając ich pędami bambusa średnio mi odpowiada, ale cóż… Do tego dochodzą błędy logiczne- np. raz w „pyłowej rzeczywistości” telefony nie działają, a raz bohaterka może zadzwonić do męża (co prawda ten słyszy tylko szum).
Ale mimo wszystkich bolączek których film mi dostarczył jestem w stanie wystawić względnie pozytywną ocenę ;]
Wg. mnie nie mogą się wydostać, bo zginęły w wypadku samochodowym. "Świat mgły" to tak naprawdę zaświaty, a wszyscy mieszkańcy Silent Hill to duchy.
Jak dla mnie to nie jest świat duchów. To rodzaj czyścca w którym Alesse umieściła mieszkańców którzy ją skrzywdzili (zauważ że nie ma tam „tych dobrych” np. ojca szeryfa). Utrzymuje ich przy życiu aby każdego dnia po zapadnięciu zmroku (urocza syrena lotnicza) atakować ich nowymi okropnościami. Jednak nie może ich dorwać gdyż ich wiara w słuszność swojego postępowania jest tak wielka że kościół w którym się chowają jest niedostępny dla Alesse (pod koniec, gdy Rose zasiewa w sercach sekciarzy ziarno niepewności Alessa bez przeszkód dostaje się do świątyni). Mieszkańcy raczej nie są duchami, jest jeszcze w nich pierwiastek ludzki (w którejś scenie bohaterki spotykają dziewczynę która twierdzi że szuka jedzenia dla swojej matki o ile dobrze pamiętam), ale są jednocześnie zawieszeni w czasie (nie starzeją się) aby cierpieć wiecznie.
Mam trochę inny pomysł na interpretację zakończenia- po dokonaniu zemsty istnienie tego czyścca jest nieuzasadnione. Rose z córeczką zostają wypuszczone przez Alesse (dziewczynka powoduje że Shannon mdleje co jest warunkiem przejścia między wymiarami) i przekraczają jego granicę (przejazd przez przepaść), ale po tym co przeszły już nigdy nie będą w stanie żyć normalnie. Widziały jakie okropności potrafią robić sobie ludzie wzajemnie więc chcą się od nich odciąć- ograniczyć swój świat do siebie samych bo tylko sobie mogą ufać. Stąd scena z telefonem- Rose dzwoni do męża, ale nie mogą się porozumieć. Czyli niby mają kontakt fizyczny ale brakuje więzi duchowej, zrozumienia, zaufania.
"mnie nie mogą się wydostać, bo zginęły w wypadku samochodowym"
(powtarzam po raz tysięczny, dlatego krzyczę)
NIE, ONE NIE ZGINĘŁY!!!
Jeśli, do licha ciężkiego, zginęły, to odpowiedz mi na jedno proste pytanie: GDZIE BYŁY ICH CIAŁA?!? Wyparowały?!? Przyszedł Piramidogłowy i je zjadł?!?
"Mam trochę inny pomysł na interpretację zakończenia- po dokonaniu zemsty istnienie tego czyścca jest nieuzasadnione. Rose z córeczką zostają wypuszczone przez Alesse (dziewczynka powoduje że Shannon mdleje co jest warunkiem przejścia między wymiarami) i przekraczają jego granicę (przejazd przez przepaść), ale po tym co przeszły już nigdy nie będą w stanie żyć normalnie"
Ciepło, ale nie - nie o to chodzi.
Rose i Sharon pozostały w Silent Hill (nie, nie w miasteczku - chodzi tu raczej o stan, a nie miejsce na mapie), ponieważ w chwili, kiedy ta ostatnia spojrzała w oczy Demonowi (nie Alessie), została przezeń opętana - wskazuje na to również wyraźnie inne zachowanie dziewczynki już po tej masakrze w kościele, kiedy wracają "do domu". Wynika to zapewne częściowo z faktu, że Sharon była mimo wszystko wcieleniem Alessy, więc to ją i jej kochającą matkę Demon upatrzył sobie na następne ofiary. Nie bez znaczenia był też fakt, że otwierając oczy, Sharon okazała nieposłuszeństwo (przypomnij sobie sentencję "Matka jest Bogiem w oczach dziecka"), jako że Rose wyraźnie kazała jej zamknąć oczy i nie patrzeć. Możliwe, że ten drobny postępek, ta drobna oznaka nieposłuszeństwa, okazała się dla Demona kluczem do duszy Sharon.
Dlatego właśnie, kiedy wracają "do domu", wciąż są w Silent Hill. Najpewniej Demon już ich stamtąd nie wypuści.
A ich ciała zjedli funkcjonariusze, po czym Chrisowi wcisnęli, że samochód jest pusty i (Uwaga! Uwaga!) NIE MA NA NIM ŚLADÓW WYPADKU.
Tak, jest. Niejedna religia bowiem zakłada istnienie diabłów, demonów, czy jak je tam nazwać. Po co miałyby znikać ciała, żeby ich właścicieli demony dręczyły po śmierci? Masz jakiś sensowny powód?
No i JAK miałyby Rose z Sharon zginąć, skoro (już powiedziałem, ale widocznie miałeś napad głuchoty) NA ICH SAMOCHODZIE NIE BYŁO W OGÓLE ŚLADÓW WYPADKU? To kiedy niby zginęły i jak, skoro wypadku nie było?
Do tego owo rzekomo martwe towarzystwo może bez problemu zginąć ponownie, co już w ogóle obraca tę durną teorię w jeden wielki nonsens.
Podobnie jak fabuła growego pierwowzoru, gdzie Silent Hill nie jest żadnym światem zmarłych. Wiem, bo grałem w części od pierwszej do trzeciej i kończyłem je nieraz.
one nie zginęły .
nie było wypadku , nie było ciał .
one tylko są uwięzione w innym wymiarze (czyśćcu Alessy) .
dlatego Rose nie mogła się zobaczyć z mężem gdy przebiegała obok niego , jak również przy powrocie do domu .
zgodzę si z tym co napisał "Der_SpeeDer" ale nie z tym co napisał "gen_Tlusta_Lebera" .
one nie zginęły i nawet nam tego nie wmawiaj : ) .
A mnie zaciekawił fakt ubrania 'mamy' pierw jest ubrana w http://3.bp.blogspot.com/_OMjzXwce9aI/SgZ9z0QbLYI/AAAAAAAADvc/qtRwDPgTJfU/s1600- h/silenthill.jpg
a nagle ni stąd ni zowąd pojawia się w czerwonym komplecie ;) http://1.bp.blogspot.com/_OMjzXwce9aI/SgZ9zqJepVI/AAAAAAAADvU/EuxcmfZ3of8/s400/s ilent_hill_xl_04--film-A.jpg
ktoś wytłumaczy?
po prostu się walnęli podczas kręcenia filmu...ha ha ha ... albo co jest znacznie mniej prawdopodobne - czerwony kolor ubrania pochodzi od zabarwienia przez krew... ale nieeeeee.... raczej się walnęli ;-)