Animacja wprawdzie wygląda jak żywcem z jakiejś gry, ale w końcu nie jest to wielomilionowa produkcja. Grunt, że zrealizowane wprost epicko i klimatycznie (ta muzyka!). Ładna, choć bardzo smutna opowieść o przemijaniu (ale cóż, to właśnie w smutnych historiach jest zwykle więcej głębi).
Ano tak, jeszcze dodam, że zakończenie, które być może w założeniu twórców miało zaskakiwać, w rzeczywistości nie jest wielkim zaskoczeniem, bo widz odgaduje je (a przynajmniej jego główny aspekt) już dużo wcześniej. Ale to nic nie szkodzi, bo to nie jakieś fabularne niespodzianki świadczą o sile tej historii, lecz jej metaforyczność; to, że nie jest ona "dosłowna".
Końcówka jest zabójcza, chociaż w dużej części zakończenie odgadłem je wcześniej.
Nie podobają mi się bardzo dopiski do historii ludzi, których zakończenie zasmuciło. Reinkarnacja i takie tam. Jak dla mnie było jednym z lepszych - niestety w filmach wysokobudżetowych takich zakończeń nie ma. Wróć - chlubny wyjątek, czyli Dragonheart.
Ogółem - rewelacja.