PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=485620}

Skóra, w której żyję

La piel que habito
2011
7,3 117 tys. ocen
7,3 10 1 116562
7,0 47 krytyków
Skóra, w której żyję
powrót do forum filmu Skóra, w której żyję

Młoda kobieta w pokoju ćwiczy jogę. Ubrana jest w dziwny jednoczęściowy kostium o kolorze skóry, pokrywający jej całe ciało z wyjątkiem głowy, dzięki czemu z pewnej odległości wygląda na rozebraną. Drzwi do pokoju są zamknięte z drugiej strony, w domu należącym do chirurga Roberta Ledgarda. Kobieta jest pod stałą obserwacją przy pomocy ukrytych kamer, a pilnuje jej, oraz komunikuje się z nią za pomocą domofonu, starsza służąca. Wysyła jej windą kuchenną śniadanie, kosmetyki, książki. Jak wyraźnie powie to Ledgard, między nim a pacjentką nie ma normalnych relacji. Służąca będzie go przekonywać, że należy ją zabić – „to jedyne rozsądne wyjście”, powie.

Narracja jest więc intrygująca, zręcznie manewruje między kilkoma płaszczyznami czasowymi, dokładając z każdej po kolei kolejny element układanki, cofając się w czasie o całe lata. Zabieg ten bardzo lubię, jednak w tym filmie został zmarnowany, bo finalny efekt przypomina skrzyżowanie „Mody na sukces” z drugą częścią „Transformers” – wszyscy są jedną wielką rodziną, a logiki w scenariuszu nie przewidziano. Wróć, to nawet gorsze od „Zemsty upadłych”, bo tam były tylko nieszkodliwe błędy rzeczowe i głupoty w postaci robociego nieba. W „Skórze...” są już błędy opierające się na braku wiarygodności psychologicznej.

To jedna z tych wad o których łatwo wspomnieć w recenzji, jednak trudno je udowodnić, nie narażając czytelnika na tzw. spoilery. Wystarczy jednak powiedzieć, że Doug Walkers (szerzej znany jako Nostalgia Critic) ma w zasadzie gotowy materiał na swój kolejny filmik na YouTube, w którym będzie mógł się śmiać z nieudolności twórców, tak jak to zrobił m.in. z filmami Emmericha. Nawet nie musiałby się specjalnie wysilać, wystarczy przestawić fabułę „Skóry...” w porządku chronologicznym. Są tu błędy rzeczowe i fabularne, z których zasadniczo łatwiej jest się nabijać, jednak główną atrakcją są ludzie popadający w obłęd lub popełniający samobójstwo bez powodu. A potem dzieją się jeszcze ciekawsze rzeczy...

Generalnie, gdyby ten film został nakręcony 40 lat temu, przez kogoś kto specjalnie kręcił głupie i kiczowate filmy... Gdyby każdy element składniowy filmu był wykonany amatorsko, a mikroskopijny budżet było widać już po napisach początkowych... Gdyby sam film trafił do dystrybucji tylko w stanie Luizjana w USA... Gdyby zaraz po premierze zapowiedziano sequel („Skóra, w której żyję 2: Zmartwychwstanie głównego bohatera z poprzedniej części” – w sumie ten tytuł ma moc, więc coś mogłoby z tego wyjść)... Wtedy dałbym wiarę, że to wszystko było zaplanowane, że to miało być głupie, i w ten sposób miało bawić. Ale tak nie jest, tego filmu nie zrobił Bruno Mattei, ale Almodovar. Na film została wyłożona konkretna suma, zaangażowano doświadczoną i uznaną ekipę ludzi, którzy wykonali porządną robotę (a piszę tu o aktorstwie, muzyce i montażu), sam film trafił do szerokiej dystrybucji kinowej. To nie było zamierzone, to zwyczajnie kiepski scenariusz, którego nikt potem nie chciał poprawić.

Początek filmu można jednak obejrzeć bez bólu, wtedy jeszcze tak źle nie jest. Jest tylko nieco topornie - wszystko musi być wyraźnie powiedziane, i to parę razy najlepiej. Przeszkadza nieco powtórzony motyw z filmu „Kika” (momentami wręcz kopiowano klatka w klatkę). Jest też zamierzony czarny humor, który w sumie jest naprawdę zabawny, ale to jeszcze ten etap fabuły, kiedy nie byłem pewny czy można się śmiać, czy jednak nie wypada – w końcu chwilę wcześniej były dosyć poważne tematy podjęte, z dylematami moralnymi dotyczącymi mutacji ludzkiego ciała na czele. To zagadnienie jednak kończy się dokładnie wtedy, gdy się zacznie – potem co prawda była szansa wrócenia do tych tematów, choćby tylko dla tzn. twistów fabularnych, jednak z tego również zrezygnowano.

W sumie można było zrobić wiele – poważny film z przesłaniem, lub rozrywkowy film z zaskakującym finałem, albo choćby bardzo czarną komedię. Zrezygnowano ze wszystkich trzech opcji, wybierając bezsensowną historię o niczym.
Właściwie jedynym sensownym plusem filmu jest... tytuł mojej recenzji. Gdy wrócicie z kina i natkniecie się ponownie na mój tekst i bogatsi o znajomość fabuły filmu zrozumiecie tę genialną grę słów której użyłem... to na pewno na waszej twarzy pojawi się uśmiech. Zawsze coś!


2/10



[Bonuspoiler!]
A jako że jestem jedyną osobą, która widzi ten brak wiarygodności, streszczę tu całą fabułe, w ramach dowodu. Bez komentarza i uszczypliwości, same fakty. Trzymajcie się !!


- Brat Roberta (ale żaden z nich nie wie, że są braćmi) powoduje wypadek samochodowy, z którego żona Roberta wychodzi lewo żywa, na dodatek mocno oszpecona
- Żona ląduje w domu bez luster i z zasłoniętymi oknami, jednak zobaczy swoje odbicie w szybie, popełnia samobójstwo (to jeszcze jest jako-tako wiarygodne)
- W jakiś sposób wpływa to psychikę jej córki, która to wszystko widziała...
- ...Która kilka lat później zachowuje się już kompletnie normalnie...
- ...i zostaje tak jakby zgwałcona. Próba penetracji kończy się paniką i spoliczkowaniem, dziewczyna mdleje...
- ...po przebudzeniu dostaje straszliwej paranoi godnej lepszej sprawy. Dziewczyna świruje, jakby ją gwałcili przez rok wibratorem w ucho.
- Ojciec wynajmuje więc kogoś, by porwał tego niedoszłego gwałciciela, po złapaniu trzyma go w celi przykutego do litej skały (skąd coś takiego w domu chirurga to ja nawet się nie czepiam), oraz pozoruje śmiertelny wypadek, w którym niby chłopak miał zginąć, a ciało nie zostało odnalezione.
- Córka chirurga popełnia samobójstwo (bo tak), a ojciec oskarża o wszystko szpital (nic z tego nie wynika)
- Ojciec zmienia porwanemu chłopcowi siusiaka na waginę (bo tak), co istotne: chłopak nie przejawia najmniejszego zainteresowania tym faktem
- Zmienia mu resztę ciała na wersję damską (chłopak nadal ma wyje*ane)
- Daje mu twarz swojej zmarłej żony (chłopak zdaje się manifestować: Jestem Spokojny na 100%!)
- I uprawia z nim seks (chłopak jest nawet chętny)
- A jeszcze wcześniej chodziło o to, że zrobił jej twardszą skórę, poprzez modyfikację genetyczną, ale ten wątek ginie mniej więcej wtedy gdy się zaczyna, nic istotnego
- Jeszcze przychodzi syn tej służącej, kiedy to chirurga nie ma w domu, związuje własną matkę i idzie gwałcić pacjentkę
- Która co prawda potrafi unieszkodliwić gościa na chwilę, ale zamiast go dobić, ta go wymija dzięki czemu on ją łapie za nogę, zaciąga i gwałci (rany, nie widziałem tego w milionie innych filmów!)
- Przychodzi chirurg i zabija swojego brata
- Przychodzi służąca i mówi, że oni oboje są jej synami i żadne z nich o tym nie wie

A dalej tych kilku scen nie chce mi się streszczać, co mnie bolało to wypisałem [/bonuspoiler]

_Garret_Reza_

To nie jest "bezsensowna historia o niczym" tylko film o tym, że kategoryzowanie ludzi według płci może być (a nawet często jest) błędne. Oprócz mężczyzn i kobiet są jeszcze osoby, których nie da się jednoznacznie przypisać do jednej z tych kategorii (hermafrodyci, transseksualiści). Pewnie, że historia dość wydumana, ale w sumie nie tak nieprawdopodobna w 2011 roku. Mamy mężczyznę w kobiecym ciele, który pragnie kobiet, jest hetero, a - w wyniku tego, co się działo po drodze - na końcu zostaje z lesbijką. Absolutnie szalone, ale w swoim szaleństwie - arcygenialne. Jeden z najlepszych filmów ostatnich miesięcy i jeden z lepszych filmów Almodovara. Seksualność człowieka rzadko bywa tak niejednoznaczna i fascynująca, jak w tym filmie.

ocenił(a) film na 4
Davus

Ta, gdyby to jeszcze było w filmie to faktycznie, o tym mógłby być ten film. Ale nie jest.

_Garret_Reza_

Jest, jest. Trzeba umieć oglądać filmy. Wtedy widać takie rzeczy. :)

ocenił(a) film na 4
Davus

Ale po co to udowadniać... Lepiej sugerować brzydkie rzeczy, wtedy ma się od razu rację...

_Garret_Reza_

Haha. No, w sumie fakt. Ale co mam udowadniać? Przecież to jasne, jak słońce, że się tak wyrażę. :P [BĘDĄ SPOILERY] O czym jest ten film, jeśli nie o wymuszonej na heteryku zmianie płci? :) Przecież to jest jego treścią, esencją, trzonem fabuły. Nawet konstrukcja fabularna jest tak zrobiona, żeby w pewnym momencie ujawnić to, że dwoje głównych młodych bohaterów filmu to w gruncie rzeczy ta sama osoba. A ostatnia scena, zawsze w filmach ważna, to przecież spotkanie z lesbijką, na którą główny bohater kiedyś "leciał". Ja nie wiem, co tu jest jeszcze do udowodnienia. :D

ocenił(a) film na 4
Davus

Powiedzmy, że to jest trzonem fabuły. Gdzie więc jest to przestrzeganie przed "kategoryzowanie ludzi z uwagi na płeć"?

Zresztą, to ciekawy morał: nie myśl sobie, że to kobieta. To może być facet, pamiętaj!

Czynisz ten film jeszcze głupszym.:)

_Garret_Reza_

Nie ma "przestrzegania". Jest scenka rodzajowa. Facet, który jest kobietą. :)
Może czynię go bardziej "campowym", ale "głupszym" - w żadnym wypadku. Ale spox, w sumie nie musisz go rozumieć i nie musi Ci się podobać. :D

ocenił(a) film na 4
Davus

I wracamy do sugerowania brzydkich rzeczy.

Ale ten Internet monotonny.

_Garret_Reza_

No, trochę jest. ;) Dobra, głupoty Ci nie sugeruję. Po prostu może takie kwestie, jak transseksualizm w kostiumie zwariowanego filmu science fiction do Ciebie nie trafiają. OK.

_Garret_Reza_

I już mi się odechciało oglądać ten film.
Jeżeli dzięki Twojej wypowiedzi uniknę kontaktu z gniotem to masz u mnie piwo.

ocenił(a) film na 4
kucuser

Cześć! :)

Piwa niekoniecznie, chyba żebym komuś je przekazał...;-) Niealkoholowy jestem...

_Garret_Reza_

"logiki w scenariuszu nie przewidziano" - cytat z filmwebowskiej recenzji: "Almodóvar nie wymyślił sam fabuły, tylko oparł scenariusz na powieści" Thierry'ego Jonqueta "Tarantula". Jak przeczytam książkę, to będę wiedzieć czy te niejasności fabularne zostały podyktowane ciągiem wydarzeń z książki, czy to wina samego Pedro:)) W sumie dużo plusów wymieniłeś, jak na tak niską notę - intrygująca narracja, aktorstwo, muzyka, montaż....
...hmmm jeszcze niedawno pisałeś:
"Wyjaśnię na przykładzie filmu "Chico i Rita", który ma potworną fabułę i idiotycznych bohaterów, ale jest sprawnie narysowaną animacją oraz ma bogatą i klimatyczną ścieżkę fabularną. Ocenianie obiektywne polega po prostu na dostrzeganiu takich rzeczy i uwzględnianiu ich w ocenie, nie pomijaniu ich"". "Chico i Ricie" dałeś 5/10:))

Spoilery!!!
"I uprawia z nim seks (chłopak jest nawet chętny)" - Co do "uczucia" zrodzonego między porwanym a porywającym, to jest to typowy przejaw syndromu sztokholmskiego. Poza tym był tam wątek z programu o jodze - chłopak miał się nauczyć chować wszystko w swoim wnętrzu, i uwierz, że jest to psychologicznie uzasadnione. Kiedy zobaczył siebie na zdjęciu, to co usilnie chował przez wiele lat, swoje uczucia, emocje, swoją tożsamość, ujawniło się.

"W jakiś sposób wpływa to psychikę jej córki, która to wszystko widziała..." - eee, a na Ciebie by to nie wpłynęło?? dziewczyna potem ma lęki, wycofuje się ze społeczeństwa i kiedy lekarz kończy terapię i pozwala jej zmierzyć się z otoczeniem, spróbować żyć normalnie, zostaje zaatakowana. Zaufanie do ludzi, które budowała zapewne podczas wielu lat terapii, zostało zszargane w jednym momencie. Dom na chwiejnych fundamentach, zawalił się. Świat przestał mieć już dla niej wartość.
"a ojciec oskarża o wszystko szpital (nic z tego nie wynika)" - owszem, mówi tak, jest w szoku po śmierci córki, szuka winnego, w rzeczywistości niekoniecznie ten szpital oskarżył. Od słów daleko do czynu. A poza tym po co ten wątek miał być dalej ciągnięty? chciałeś dramatu sądowego?:))

"Ojciec wynajmuje więc kogoś, by porwał tego niedoszłego gwałciciela" - a to nie Banderas w masce na twarzy porywa tego kolesia?
"trzyma go w celi przykutego do litej skały (skąd coś takiego w domu chirurga to ja nawet się nie czepiam)" - może to jest element fundamentu domu, może architekt projektując dom wykorzystał ukształtowanie terenu?:)

itd. itd. itd.

ocenił(a) film na 4
Borysa

Cześć.:)

Z tym wzorowaniem się to lepiej poczekam na dokładniejsze info (od ciebie?). "Oparł scenariusz" mało mówi - mógł oprzeć się na kilku wątkach, nie na całości itd. Zresztą, to by całkiem nieźle tłumaczyło przypadek Normy - zobaczyła martwą matkę -> dziwne krzyczenie -> przeskok cholera wie ile lat do przodu, kiedy już stoi na sali i wygląda jak normalna nastolatka, tylko trochę nieśmiała. To co napisałaś o długiej rehabilitacji i odezwaniu się przy próbie gwałtu... Jest tylko problem - nie ma tego w filmie, to dopowiadanie treści,a tego nie lubię. Nie jest powiedziane, co było z dziewczyną po śmierci matki, a doktor w rozmowie z ojcem też o tym nie wspomina, że ten obłęd ma coś wspólnego z dopiero co wyleczoną traumą.

Niemniej, teoria dobra.:)

Podobnie jak ten syndrom sztokholmski. Pomijając, że to dla mnie bzdura straszna sama w sobie (ten syndrom znaczy), to chłopak w ogóle nic do porywacza zdaje się nie czuć. Ten mu zrobił sporo, a on milczy (i to przed jogą!) więc teoria z trzymaniem w sobie wszystkich emocji trochę siada, bo on zwyczajnie nie ma co w sobie chować. Przejawia pojedyncze emocje jak niezadowolenie, ale to nie przechodzi na całość postaci. To raczej pozostaje w obrębie jednej sceny. Ale co do zdjęcia i przypomnienia o sobie, tu już może się zgadzać z filmem, faktycznie wszystko zmienia się po zobaczeniu swojego zdjęcia. Szkoda tylko, że po aktorce nic nie widać. Tak niby miało być, ale jednak jakaś wyraźna reakcja by się przydała... Takie przejście gwałtowne od chcę się kochać do chcę cię zabić to raczej nie było dobre wyjście.

Jeśli chodzi o to oskarżenie, to po pierwsze: taka tam notka dla formalności z mojej strony, żeby nie było wątpliwości (podobnie z tą skałą i celą w piwnicy domu chirurga). Po drugie, taka myśl teraz mi przyszła do głowy: tutaj byłoby dobrze milczeć i nie przejawiać emocji. Mimo wszystko. I nie, po pościgu vana za motocyklem z tego pierwszego wychodzi ktoś obcy, bez maski.

A co do cyferki to jeszcze się waham. W sumie długo było 4/10.

_Garret_Reza_

Dzięki za odpowiedź!:)
Spoilery!!
Istnienie syndromu sztokholmskiego zostało potwierdzone przez...życie:)) niejeden był i jest Fritzl na świecie:(((
"Ten mu zrobił sporo, a on milczy" - może po prostu poddał się, czuł, że jest w sytuacji bez wyjścia?nie wiem. Zauważ, że zanim doktorek zabrał się do wszelkich operacji, to odpowiednio zmiękczył ofiarę trzymając ją na łańcuchu, doprowadzając do tego, że chłopczyk wręcz oczekiwał wizyt oprawcy, chciał z nim przebywać, zboczeniec był jedyną osobą, która go odwiedzała...dalsze zachowanie ofiary, poddanie się mogło wynikać z maksymalnego poczucia bezsilności i zależności. Nigdy nie byłam porwana, więc nie wiem jak to jest, mogę tylko snuć przypuszczenia na podstawie artykułów psycholog. czy literatury.

"kiedy już stoi na sali i wygląda jak normalna nastolatka, tylko trochę nieśmiała" - no ok, może i tak wyglądała na sali, ale jak szła z tym chłopakiem "na spacer" to wydawała się totalnie zagubiona, nieprzystosowana społecznie, myślała, że ten chłopak też jest na terapii, że tez bierze leki psychotropowe jak ona, że sobie pogadają, a tu niestety, lipa:)

"To co napisałaś o długiej rehabilitacji i odezwaniu się przy próbie gwałtu... Jest tylko problem - nie ma tego w filmie, to dopowiadanie treści,a tego nie lubię" - to nie jest dopowiadanie, była mowa o tym, że dziewczyna uczęszczała na terapię, ten lekarz psychiatra wyraził przypuszczenie, że zbyt wcześnie wypuścił ją z terapii, wcześniej służąca mówiła o problemach psychicznych dziewczyny trwających od śmierci matki (więc ładnych parę lat) zakończonych samobójstwem (notabene na wzór matki). Nie wydaje mi się, żeby to było dopowiadanie:)

"I nie, po pościgu vana za motocyklem z tego pierwszego wychodzi ktoś obcy, bez maski" - no właśnie na początku tak mi się wydawało, ale kiedy wyjął strzykawkę ze środkiem usypiającym (sic!), to widziałam, że koleś miał włosy Banderasa a na twarzy wyraźnie odcinała się maska (może zrobił ją sam z tej wyprodukowanej przez siebie skóry?). Krysiron wtedy się śmiał, że ta twarz wygląda jak Freddy'ego Krugera:)). Mogę się oczywiście mylić, trzeba by było to sprawdzić. Może wybierzesz się jeszcze raz?:)))

Borysa

spoilery!!!
To był Banderas w masce Freddiego Krugera z "Koszmaru z ulicy wiązów", na bank, hipoteczny oczywiście:D
Co do przybicia do skały... On był nadziany w cholerę, mógł mieć wszystko w domu, swojej posesji, własnej plaży itd.
Ogólnie to chyba we wszystkim zgadzam się z Borysą, Garret przesadzasz, ale nie przejmuj się ja mam własne pretensje do tego filmu:D
Jestem w stanie zrozumieć zachowanie Normy, moim zdaniem było sensowne. Zaufała świata, tyle czasu ją to kosztowało, było widać, że jest nieśmiała, lekko nieufna, ale też, że znów zaczyna powoli żyć i w takim momencie wielka tragedia, nawrót depresji. Mam w swoim życiu bliską osobę w depresji i wiem jakie to trudne.
Co do Vincenta, to on go tyle więził, że zabił w nim wiarę w ratunek, została tylko obojętność, apatia. Chociaż od pewnego momentu, nie wiem którego, przyszła też nadzieja na zemstę, dlatego się z nim przespał, powoli budował zaufanie do siebie, by pozwolił mu się poruszać bez łańcuchów itp. Było przecież wiele filmów, w którym bohaterowi przez wiele lat skrupulatnie i cierpliwie czekali i planowali zemstę.
Więcej empatii, Garret:)

ocenił(a) film na 4
krysiron

Nakupię na wiadra i wszystko wypiję, będę się wtedy cieszył za ciebie z tego faktu.:)

ocenił(a) film na 4
Borysa

Wątpiłaś, że odpowiem? Jeśli chodzi o tą godzinę między odpowiedzią na twój post oraz post kocusera to wyniknęła ona z dwóch crashów Opery, kiedy to dwukrotnie poszło trochę z odpowiedzi na twój post, oraz czasu na posiłek! Naprawdę! :)

Wiem, że syndrom sztokholmski jest udowodniony. Dla mnie to bzdura mimo tego.:) Co do zmiękczania porwanego... Dla mnie to on czekał, dopiero po śmierci córki zaczął przy nim majstrować.

A tego żartu z lekami nie złapałem. Faktycznie mówi, że jest na prochach... z apteki znaczy się, przypisanych przez doktora.:) I pamiętam, jak mówił że za wcześnie ją wypuścili... Tylko nie złapałem, a'propos czego to mówił. Więcej zmieniania w tekście, coraz więcej... Dzięki.;-)

_Garret_Reza_

Ale widzę, że nic nie zmieni oceny Twej:)

ocenił(a) film na 4
Borysa

"A widziałeś pieska mego małego?" :) (jeśli nie rozumiesz żartu, to znak, że nie czytałeś "Asterixa w Brytanii"!)

Ocena jest odzwierciedleniem opinii, a opinia póki co jest w strzępach, bo już sam nie wiem, co tam jest wytłumaczone, co ty mi wmówiłaś, lub czego jednak w tym filmie nie ma! Później to będę edytować. Teraz w końcu zacznę oglądać jakiś film dzisiaj...

_Garret_Reza_

Swoją drogą to niezłego spoilera (co prawda dla inteligentnych tylko:P) w tytule tematu dałeś!

ocenił(a) film na 4
krysiron

Jaki tam inteligentny, po prostu film widziałeś i dlatego rozumiesz.

;D

ocenił(a) film na 7
Borysa

a ja mam inne pytanie- dlaczego doktor zmienił płeć Vincentowi? na początku myślałam że to zemsta, by gwałciciel naprawdę poczuł to co czuje kobieta (w sensie zrobię z niego dziewczynkę - wyślę na ulicę tam go zgwałcą ). jednak nadanie mu twarzy ukochanej zmarłej żony?lekka obsesja na jego punkcie? coś w rodzaju miłości...tego nie rozumiem. a może podniecał go sex z niedoszłym gwałcicielem córki?

ocenił(a) film na 4
krolewnaojka69

Ja też czekam! :)

ocenił(a) film na 8
krolewnaojka69

Oj to proste przecież. Kino kręci się wkółko wokół tych samych tematów, w dużej części wymyślonych przez starożytnych tragików czy też twórców mitów lub religii, a w mniejszej przez wspólczesnych.
Coraz ciężej wymyślić coś oryginalnego, choć ja bym nie dyskredytował tych wszystkich zlepków, zapożyczeń czy innych rimejków, ważne by były dobrze zobione.
A tu mamy lekarza -chirurga plastycznego i do tego genetyka, więc praktycznie boga. Jako takowy ma kompleks braku macicy i w związku z tym radzi sobie tworząc: ognoodporną istotę -schiza po płonącej żonie czyli Mary Shelley i dr. Frankenstein, kastrację rzekomego gwałciciela córki- więc taka starożytna kara w stylu kodeksu Hammurabiego, i po trzecie miłość do żony, którą sobie na nowo ulepił z tego co miał czyli chłopaka zrobionego na kobietę, a więc Pigmalion.
Oczywiście można dopatrywać się tu casusu Josefa Fritzla, choć należy wtedy poznać datę napisania książki, na kanwie której jest ten film. No i oczywiście można się dopatrzeć syndromu sztokholmskiego, choć tu działa on bardzej w drugą stronę niż ta przyjęta, czyli pozostaje wspomniany Pigmalion.

ocenił(a) film na 7
Raphaell

ciekawa interpretacja . dziękuję.

ocenił(a) film na 4
Raphaell

Pisanie o powtarzalności za starożytnością w związku z tematem zmiany płci to jednak nie trafiona próba. To po pierwsze. Po drugie, rozumowanie "mamy lekarza -chirurga plastycznego i do tego genetyka, więc praktycznie boga. Jako takowy ma kompleks braku macicy" nie ma żadnego sensu.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Ad 2 nie możesz pisać, że moje rozumowanie nie ma sensu, bo nie wypowiadasz się za ludzkość a jedynie za siebie. Możesz jedynie powiedzieć że Ty nie widzisz w nim sensu, a ja uprę się że ma sens, choć pewnie poczyniłem duże skróty myślowe, ale nie zamierzam pisać się elaboratu, gdy temat się wyczerpał.
Ad1 czyżby? A znasz tą historię o B, który wykorzystując sen pana A, usuwa mu fragment kości, hoduje ze szpiku komórki macierzyste z których powstaje nowy osobnik, zamieniając w nim chromosomy XY w XX i tak powstaje pani E. Jest również we wspomnianym ST przypowieść o wyrośnięciu mleka pełnych cycków panu, któremu żona zmarła przy porodzie a trzeba było na pustkowiu wykarmić niemowlę.
Nie wspominając już o micie o powstaniu Hermafrodyty począwszy, na dziesiątkach przemian gleba-człowiek-roślina-człowiek-zwierzę-innyczłowiek-kamień-innyczłowiek-pianamo rska-człowiek-gwiazdozbiór skończywszy aż dochodzimy do przemiany kamień(płciowo rodzaj nijaki) w kobietę (zdecydowanie rodzaj żeński) czyli wspomniany Pigmalion. Z mojej strony to już EOT.

A i jeszcze siostra archeo podpowiada mi że Frankestein był kobietą
(stwór rzecz jasna nie dr.baron)

ocenił(a) film na 4
Raphaell

"Ad 2 nie możesz pisać, że moje rozumowanie nie ma sensu, bo nie wypowiadasz się za ludzkość a jedynie za siebie"

Odpadam. W reszcie posta masz rację, ale ten początek... odpadam.

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

jeszcze dodalabym sama koncowke filmu. uwaga spoiler.
zamiast zakonczyc film scena np. taka, ze Vera po zabojstwach ucieka, to mamy bezsensowna scene jej/ jego powrotu do matki i koncowe "jestem Vicente".....

nika87

No tak, zakończenie rzeczywiście jest komiczne:) ale może tak było w książce...miejmy nadzieję

ocenił(a) film na 4
Borysa

Nie było przymusu stosowania się do książki...

ocenił(a) film na 6
nika87

"zamiast zakonczyc film scena np. taka, ze Vera po zabojstwach ucieka, to mamy bezsensowna scene jej/ jego powrotu do matki i koncowe "jestem Vicente"....."
ale taki koniec to jest przecież typowy Almodovar! Melodramatyczny, telenowelowy, no Pedro po prostu!

GhostFace

"Melodramatyczny, telenowelowy", a komiczny i niepotrzebny, to dwie różne rzeczy. Mógł zakończyć tak, że Ona wchodzi do sklepu i ma łzy w oczach... :))

Borysa

Spoiler!
Za to bardzo podobał mi się motyw z sukienką, kto by przewidział, że sklepowa poniekąd "wykracze" przyszłe wypadki, że chłopak rzeczywiście będzie mógł tę sukienkę założyć i zapewne stworzy związek z tą zatwardziałą lesbijką:)))
Sukienka stała się jedną z bohaterek filmu, urasta niemal do rangi symbolu, zapowiada przemianę i to dwukrotnie (raz przed porwaniem i wiadomymi wypadkami a drugi raz przed zobaczeniem własnego zdjęcia, w konsekwencji zabiciem doktorka), pozwala też na ujawnienie swojej prawdziwej tożsamości (niczym pantofelek w Kopciuszku :)))

ocenił(a) film na 4
Borysa

Kobiety! ;3

Dla mnie najlepiej byłoby zakończyć w momencie, gdy matka podchodzi, pyta się: "co się stało?", i wszystkie się na siebie patrzą. Bez słów, tylko The End (czy co tam w Hiszpanii się pisze).

Oczywiście, idealne w znaczeniu poprawieniu tego co już nakręcono.

Borysa

a matka mówi: "Cristina obsłuż panią" i wtedy the end i lista płac...

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Brak wiarygodności? Czy przy filmach typu "Star Wars" też dajesz niskie oceny z tegoż powodu? Jest to literacka fikcja (jak wiemy film oparty na książce, której nie czytałam) i o zgrozo ja jakoś widzę w tym autentyczność. Oczywiście zgadzam się z wypowiedzią Borysy i jeszcze mam parę rzeczy do dodania:)



"W jakiś sposób wpływa to psychikę jej córki, która to wszystko widziała" - w jakiś sposób? Czy na prawdę ludziom jeszcze trzeba tłumaczyć, że istnieją pewne traumatyczne zdarzenia, które mogą spowodować obłęd? Pomyśl- dziecko i tak musiało przeżywać traumę po wypadku matki i z powodu atmosfery jaka panowała w domu (brak luster, ciemność, zapracowany ojciec) , a tu nagle ląduje przed małym dzieckiem matka- poparzona. Dziecko nie rozumie może co się stało, ale wie jedno- niebezpiecznie jest wyskakiwać z okna^^ Myślę, że terminy - zespół stresu pourazowego itp. są dla Ciebie całkowicie obce.

"Która kilka lat później zachowuje się już kompletnie normalnie" nie wiemy czy kompletnie normalnie i wiemy też, że ojciec nadal się o nią martwił. zachowywała się poza tym i tak dziwnie- łącznie z tym zrywaniem z siebie ubrania i rzucaniem butami co i nierozumieniem pewnych rzeczy. Była leczona w ośrodku to też wiemy i skoro była w takim ośrodku to musiało być z nią naprawdę źle.

"i zostaje tak jakby zgwałcona. Próba penetracji kończy się paniką i spoliczkowaniem, dziewczyna mdleje"- dziewczyna przez cały czas nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co się dzieje. Myślisz, że jak była w ośrodku to ktoś jej o tym wszystkim mówił? Widziałeś jaki miała stanik? W jakieś truskaweczki- dziecinny- bo taka nadal była mentalnie. Wystraszyła się i w tym nie ma nic dziwnego. Jakbyś miał lat 13 też pewnie byś się wystraszył, że ktoś próbuje Ci wsadzić "coś" w tyłek.

"po przebudzeniu dostaje straszliwej paranoi godnej lepszej sprawy. Dziewczyna świruje, jakby ją gwałcili przez rok wibratorem w ucho"- ta wypowiedz w ogóle kwalifikuje Cię w mym mniemaniu do grona debili, ale cóż może faktycznie Cię nikt nigdy nie uświadomił, że dla kobiety nie ma większej traumy jak gwałt i obdarcie z największej intymności. Po za tym Borysa fajnie to opisała:)

"Ojciec wynajmuje więc kogoś, by porwał tego niedoszłego gwałciciela, po złapaniu trzyma go w celi przykutego do litej skały (skąd coś takiego w domu chirurga to ja nawet się nie czepiam), oraz pozoruje śmiertelny wypadek, w którym niby chłopak miał zginąć, a ciało nie zostało odnalezione"- jest w tym sens- po pierwsze "służąca" mówiła, że jej obaj synowie byli szaleni- więc ojciec zareagował tak jak by pewnie w pierwszej chwili chciał zrobić każdy ojciec w takiej sytuacji- tylko, że większość się opamięta, zawiadomi policję- a tutaj ojciec szaleniec po przejściach chce w końcu wziąć los w swoje ręce- ma ku temu środki- pieniądze i medycynę. I zastanów się- czy to nie byłoby możliwe? A co do skały w piwnicy to j.w. Ukształtowanie terenu- aż w ogóle głupie, że ktoś się czepia takich rzeczy....

"Córka chirurga popełnia samobójstwo (bo tak), a ojciec oskarża o wszystko szpital (nic z tego nie wynika)"- Popełnia samobójstwo bo przechodziła traumę- co już wiemy. I możemy sobie tu analizować itd. Milion powodów może być. Ale za pewne trafione by było to, że widziała jak matka zakończyła swoje problemy i siedział w niej ten pomysł bardzo długo.

"Ojciec zmienia porwanemu chłopcowi siusiaka na waginę (bo tak), co istotne: chłopak nie przejawia najmniejszego zainteresowania tym faktem
- Zmienia mu resztę ciała na wersję damską (chłopak nadal ma wyje*ane)
- Daje mu twarz swojej zmarłej żony (chłopak zdaje się manifestować: Jestem Spokojny na 100%!)
- I uprawia z nim seks (chłopak jest nawet chętny)"- W jednej z pierwszych scen widzimy jak służąca wsypuje coś do soku, który niesie dla Very więc możemy się domyślić, że miało to zasygnalizować, że od samego początku dostawał/a prochy i dlatego była tak spokojna. Zresztą był przetrzymywany w piwnicy, ciągle pod kluczem i w dodatku zmieniono mu płeć. Sam fakt zmiany płci jest szokujący. Wyobraź sobie, że budzisz się jutro rano z pochwą. Na pewno byś "tryskał energią"^^ Wiedział, że jest bezsilny - w każdym momencie może dostać kulkę i w dodatku jest kobietą- zmienił się, a wszyscy pamiętają go jako faceta. Poza tym chyba największą karą dla gwałciciela zdaje się być "obrąbanie ku**sa". Ojciec zaczął pewien proces i postanowił go ukończyć- z doskonałością. A w między czasie zakochuje się w swoim dziele. To taka też fascynacja samym sobą i miłość do stworzenia, które jest namiastką tego co mu zostało. Tak naprawdę to Vera była mu najbliższa jeżeli chodzi o przeszłość. Te wszystkie lata musiały ich zbliżyć. Poza tym wydaje mi się, że jednak Vera chciała uciec, ale właśnie zabijając ich bo bała się, że ją znajdą itp. I ciągnęła to by zdobyć zaufanie. Na pewno zobaczenie swojego zdjęcia w gazecie wywołało przyspieszenie akcji. No i j.w.

"A jeszcze wcześniej chodziło o to, że zrobił jej twardszą skórę, poprzez modyfikację genetyczną, ale ten wątek ginie mniej więcej wtedy gdy się zaczyna, nic istotnego"- był szalonym naukowcem, wykorzystał swoje umiejętności i Vere do stworzenia istoty doskonałej. Zycie zabrało mu wszystko więc chciał stworzyć coś niesamowitego. Kobietę i w dodatku ze skórą odporną na poparzenia. To istotne bo wiemy, że chciał w pewnym sensie zmienić świat tak by uniknąć pewnych zagrożeń.

Reszta to już akcja.

Można sobie filmów nie lubić i dawać im niskie oceny. Ale jak już argumentować to z sensem. Nad filmem zawsze trzeba pomyśleć. Jak kogoś myślenie boli to niech sobie wybiera filmy bardziej dosłowne. Dopowiadanie jest istotą filmów przedstawiających pewne zjawiska. Rozumiem argumentację daję 4 bo nie lubię takich filmów etc. Ale jak wali się recenzję na pół strony to można chociaż pomyśleć. To nie boli doprawdy.

ocenił(a) film na 4
tomtebisse

Wybacz, ale nie będę tego czytać. Już po drugim zdaniu wiem, że się zdenerwuję.

Peace out.

tomtebisse

"miało to zasygnalizować, że od samego początku dostawał/a prochy i dlatego była tak spokojna" - opium też dostawała, doktorek regularnie częstował ją tym środkiem (pamiętasz motyw ze szkatułką?)

tomtebisse

Konkretnie i na temat. Panie Garret, radzę jednak przeczytać, bo sporo racji jest w tym co napisał(a) tomtebisse... o opium też miałem napisać, wydaje mi się, że koleś (Vincent vel Vera) był nie tyle pogodzony z losem co przestraszony i otumaniony różnymi środkami.

ocenił(a) film na 4
GumCo

Które ten zaczyna otrzymywać kilka lat po pogodzeniu się. Chyba, że chcesz stworzyć i wypełnić po swojemu kolejną dziurę w scenariuszu. Ale lepiej się za to nie bierz, bo zawsze się znajdzie ktoś z bogatszą wyobraźnią (np. ja) który zabije cię śmiechem po przeczytaniu takich amatorskich rewelacji, i wymyśli z rozpędu lepsze "zapełniacze dziur". A zacząłby od zauważenia, że wcale nie ma pewności, że podawano na końcu opium...

_Garret_Reza_

"A zacząłby od zauważenia, że wcale nie ma pewności, że podawano na końcu opium..." - jest pewność, bo doktorek nawet sam o tym mówił

ocenił(a) film na 4
Borysa

No to nie ma powodu, by mu wierzyć na słowo, whatever.

_Garret_Reza_

Bo jak to u ciebie bywa, w filmie musi być pokazane i powiedziane wszystko dosłownie, musi być scena z architektem domu doktorka, który tłumaczy skąd do jasnej cholery te skały w piwnicy, następnie dogłębna historia choroby córki, ile się leczyła, jakie prochy brała i dlaczego skoczyła z okna, no bo przecież na bankiecie była normalna, nie kiwała się w przód i w tył, nie była związana i nie rozmawiała z krewetkami (dla ciebie koleś wierzący w czarodziejską moc sygnetu jest normalny więc nie mam pytań)... a nie przepraszam... to tylko domysły z tym oknem, bo służąca powiedziała, że poszła tą samą drogą co matka, nie wspomniała nic o oknie ... znowu zapełniam dziury i pewnie zabijasz mnie kolejną salwą śmiechu... na pigułki, które dostaje chłopak/ dziewczyna w soku, powinno być zbliżenie z nazwą, czy to aby prochy czy może witamina C... bo tak to znowu domysły. No... facet z furgonetki porywający Vincenta powinien ściągnąć maskę i powiedzieć do kamery "tak, to ja doktorek i zaraz przykuję go do skały w mojej piwnicy ponieważ mój dom zbudowany jest właśnie przy skale gdyby ktoś się pytał". Dla ciebie powinno się wydawać takie książeczki z dosłownym tłumaczeniem, wyjaśnieniem poszczególnych scen coś takiego jak dostają widzowie w operze tylko, że z librettem. Z tą bogatszą wyobraźnią u siebie, to rzeczywiście mnie zabiłeś.

ocenił(a) film na 4
GumCo

Czarodziejska moc sygnetu i koleś w nią wierzący?

Z jednej strony od razu przeskoczyłeś na drugi koniec zagadnienia. Zupełnie nie rozumiesz tego, co mi przeszkadza w fabularnych dziurach, ale z uwagi na to, że szczekasz, nie mogę z tobą wymienić kulturalnej wymiany zdań, w której bym ci to wyjaśnił.

ocenił(a) film na 7
GumCo

@GumCo: Twoja wizja "uzupełniania dziur" w fabule jest mistrzowska, uśmiałam się :D A poza tym to się zgadzam! Garret wdaje się w wielkie dyskusje o filmie, a nawet nie zauważył, że Robert sam porwał Vicenta, a Norma leczyła się w psychiatryku po śmierci matki i uznał za całkiem normalne to, co wygadywała będąc w Vicentem, jej mimikę i rozbieranie się.

_Garret_Reza_

Ty to chyba oglądałeś człowieku bez napisów mam takie wrażenie ale widocznie trzeba tobie ztreścić ten film:
"...po przebudzeniu dostaje straszliwej paranoi godnej lepszej sprawy." była na silnych lekach psychotropowych dlatego względnie była normalna i kiedy 1 raz gdzieś wyszła zdarzyło jej się coś takiego wcale nie uważam tego za coś, aż tak niewyobrażalnego.

"I uprawia z nim seks" zastanawia mnie człowieku gdzie ty widziałeś tą scene ? Bo ja jej nie widziałem aby uprawiali sobie sex...

Dopisz coś ciekawego jeszcze, a może stworzysz jakiś nowy film.

ocenił(a) film na 4
Bones1909

Tak. Amen.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Też mi się wydaje, że po prostu wielu rzeczy nie dostrzegłeś. Zgadzam się z tomtebisse oraz z Borysą. Nic dodać, nic ująć - oboje mają trafne spostrzeżenia, a moje odczucia po zobaczeniu filmu były identyczne. Do podobnych wniosków doszłam, więc coś w tym musi być.

ocenił(a) film na 4
czarownica_aska

To jakbyś jeszcze poczytała moje odpowiedzi na posty Borysy i reszty, to byłoby mi miło. Naprawdę.