PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1048}

Skazani na Shawshank

The Shawshank Redemption
1994
8,8 959 tys. ocen
8,8 10 1 958846
8,3 98 krytyków
Skazani na Shawshank
powrót do forum filmu Skazani na Shawshank

http://boxofficemojo.com/movies/?id=shawshankredemption.htm

Film w USA zarobił 28 milionów, koszty produkcji to 25 milionów. Ledwo na siebie zarobił, a należy jeszcze dodać koszty marketingu. Ktoś coś wie skąd takie słabe wyniki? Bo to interesujące, że wg największych portali internetowych (polskie - filbweb, zagraniczne - imdb) jest to najlepszy film w historii, a wyniki finansowe miał w najlepszym wypadku mierne.

ocenił(a) film na 8
Matuzam

Klapa to za duże słowo, lekki niewypał. Klapą był Aleksander ze stratą rzędu 121mln USD w Stanach. Co do oceny filmu, to nie zawsze należyte uznanie i jednocześnie przekład na sprzedaż biletów przychodzi z dniem premiery. Dobrymi przykładami na to są min. Siedem Finchera (budżet 63mln, zysk 37mln) i Frankenstein na podstawie scenariusza Darabonta (budżet 45mln, zysk 22mln).

ocenił(a) film na 10
lukimodrzew

Jeśli chodzi o Finchera, to chyba pomyliłeś "Siedem" z "Podziemnym kręgiem", bo "Siedem" sukces odniósł.

robert2207

Na pewno nawet pomylił, boxofficemojo.com potwierdza. ;] Ale mimo wszystko sytuacja jest inna. Fight Club jest dziwnym bardzo filmem - mimo że jest znakomity to nie jest dla każdego.

A Shawshank nie jest jakoś wybitnie dziwny, a przez internautów jest oceniany wybitnie - wg praktycznie wszystkich rankingów jest najlepszy. A mimo to nie był w ogóle doceniany w momencie produkcji. historia zna takie przypadki, ale to najbardziej skrajny chyba.

Matuzam

Może dlatego, że ten film jest trochę wymagający od widza?
Może dlatego, że nie przyciąga efektami?
Może dlatego, że reklama była słabo przeprowadzona?

Jest wiele naprawdę dobrych filmów, które przechodzą przez kina bez większego echa (zarobek kilku milionów to małe echo w Stanach). W dzisiejszych czasach można sprzedać wszystko, gdy się to dobrze wypromuje - nikt nie pozwoli, by Haj Skól Mjuzikal nie był hitem, choć to mierny, a w najlepszym wypadku przeciętny film.
Pieniądze nie świadczą o jakości, ale o sile reklamy (choć oczywiście zdarza się, że dobry film broni się sam i przyciąga dziesiątki milionów dolarów).

Życie.

Cameron_2

Tak, co mówisz jest jasne i się z tym zgadzam. Ale nie do końca tego dotyczą moje rozterki. Ja rozumiem, że bardziej ambitny film może mieć problemy. Że będzie niedoceniony, a nawet jeśli będzie doceniony to niekoniecznie przez szerszą publiczność i nie musi przełożyć się to na sukces kasowy. Ale chodzi mi o coś innego. Ten film w tej chwili, 17 lat po swojej premierze, jest uznawany za numer 1. I to nie przez krytykę (choć może też), ale przez szerokie i tradycyjnie mało wymagające grono - internautów. I to jest dla mnie ciekawe zjawisko.

Zielona Mila - film też na podstawie książki, też Kinga, też trochę wymagający od widza... Fakt, z większym budżetem (pewnie większość poszła na aktorów), ale mimo wszystko. A zarobił tylko w USA 136 mln.

użytkownik usunięty
Cameron_2

Ten film jest trochę wymagający od widza? Przecież właśnie prostota tego filmu i banał całej historii (co nie musi być oczywiście wadą), z wyraźnymi, czarno - białymi charakterami i tradycyjnym tryumfem dobra nad złem, zaważyła o tym, że film podoba się każdemu bez względu na wiek czy gusta. Dlatego jest na 1 miejscu w miejscach gdzie jest największa różnorodność widzów i przewaga tych młodszych - czyli w internecie.
Filmowe akademie, gdzie krytykami jest pewna wąska grupa dorosłych ludzi zajmujących się profesjonalnie filmami, nie doceniły tego dzieła bo nie jest to arcydzieło zasługujące na wielkie nagrody. Przecież Oscarów i innych liczących się nagród nie rozdają widzowie.
Takie serwisy jak Filmweb czy Imdb to właśnie centra głównego nurtu, kultury masowej i popularnej, gdzie swoje głosy oddaje tysiące najróżniejszych osób. I tam takie proste i trafiające w gusta zarówno 12- jak i 40-latka ładne historie będą najpopularniejsze.

Ktoś tu trochę przesadził z "elitarnością" serwisów gdzie głosy może na dobrą sprawę oddać nawet szympans...

Nie oszukujmy się i nie dodawajmy sobie. "Skazani..." nie są dziełem wymagającym. To film ładny, o popularnej tematyce, z fajną i piękną historią, pouczający, pełen dobroci i ciepła. Ale jedyne czego wymaga to wzrok, resztę można wyłączyć i rozkoszować się czystą rozrywką dla której powstały zarówno film jak i opowiadanie. Bo nie znam osoby której ten film by się nie podobał i kto by go nie zrozumiał, zresztą wiele tu do zrozumienia nie ma jak wszystko jest podane na tacy w kolorowym i sympatycznym opakowaniu.

Heh, trochę zbaczamy z tematu, ale to co piszesz jest na tyle interesujące, że się odniosę.

Ten film to coś więcej niż standardowa, hollywoodzka sieczka - dużo efektów, dużo akcji, znani aktorzy. Ma zdecydowanie urokliwą historię, aktorzy to nie są gwiazdy wielkiego formatu, efektów właściwie nie ma. I w tym kontekście jest to film wymagający - nie jest to Avatar, czyli historia zródłem z filmów dla dzieci i oszałamiające efekty (film zresztą bardzo doceniam). Sam piszesz, że "To film ładny, o popularnej tematyce, z fajną i piękną historią, pouczający, pełen dobroci i ciepła" - to jest tak naprawdę definicja wymagającego filmu w naszych czasach,. Zachwycić historią i przekazem, scenami, a nie helikopterem wylatującym z ekranu. A z drugiej strony masz rację pisząc, że wiele tu do rozumienia nie ma.

Zgadzam się też, że grono internautów (nie lubię tego słowa, ale trudno o bardziej adekwatne) jest gronem mało wymagającym. Nie jest elitarne na pewno i nie jest wybitnie wymagające. Ale mimo to ciekawe jest, że wybiera filmy wartościowe jednak. Wystarczy spojrzeć na top 10. Z filmów z typową sieczką jest tam tylko Pulp Fiction. A pomijając to, że jest to film sprzed "paru" ładnych lat, to sądzę że wysoka ocena nie wynika z sieczki tylko z 'tarantinowego' pomysłu na film. gigantyczne sukcesy finansowe Avatara czy Titanica przełożyły się na miejsce w 3 i 5 setce najlepiej ocenianych filmów na filmwebie. Pewnie w pewnej mierze z powodu nonkonformizmu i tego, że krytyka jest w dobrym tonie w pewnych kręgach, ale mimo wszystko.

użytkownik usunięty
Matuzam

"to jest tak naprawdę definicja wymagającego filmu w naszych czasach"
Co ty pleciesz? Wymagające kino jak sama nazwa wskazuje czegoś od widza wymaga. Nie trafia do szerokiego grona odbiorców, nie zrozumieją go dzieci, czy ludzie lubujący się w efekciarstwie. "Skazani na Shawshank" są tej definicji doskonałym zaprzeczeniem bo każdy niezależnie od inteligencji, wieku czy gustu znajdzie w nim to samo. I to jest jedyny powód wysokiego miejsca w popularnych rankingach. Bo niczego specjalnego w nim nie ma..
I nie wiem skąd ostatnio popularna moda, żeby za typowy film z hollywood uważać sieczkę, efekty i znanych aktorów, a każdy film (swoją drogą pierwsze słyszę, żeby Morgan Freeman i Tim Robbins byli niszowymi mało popularnymi aktorami) który wybija się ponad ten fałszywy schemat traktować wyjątkowo i określać jako wybitne kino. Bo nawet dzisiaj takie efekciarskie obrazy stanowią maksymalnie połowę tego co wychodzi, nie wspominając nawet o latach dawniejszych.

ocenił(a) film na 9

A ja tutaj poprę Matuzama. Kino jest medium kultury masowej i przywłaszczanie etykiety "dobrego kina" przez grupę osób, która przedkłada produkcje wysublimowane i skomplikowane jest zwykłym uzurpatorstwem. Oczywiście takie kino może być (i często bywa) uznane za dobre, ale, że jest to niejako (pod)rodzaj kina nie może być to wyznacznik kina jako całości. W moim odczuciu określone "rodzaje" kina maja swoich adresatów. Bajki są zazwyczaj dla dzieci, komedie romantyczne oglądają z reguły panie itd.. Jedni odbiorcy poszukują efektów, inni morału a jeszcze inni poczucia zaskoczenia. Rodzajami i adresatami przekazu możemy dowolnie żonglować. O sukcesie filmu i jego klasie decyduje zatem właśnie szerokie grono odbiorców, czyli siła potencjału przekazu. Kiedy myślę o gronie krytyków (nie tylko kina, ale sztuki w ogóle) mam przed oczami znany z reklam telewizyjnych obraz konsternacji, jaki maluje się na twarzach bywalców pewnej galerii sztuki nowoczesnej, kiedy wieszak na ubrania okazuje się być zwykłym wieszakiem a nie elementem wystawy.

Jakim prawem ktoś śmie oceniać coś, co powinno być odzwierciedleniem gustu indywidualnego odbiorcy? Jakie zastosuje mierniki tej oceny, poza podoba mi się mniej lub bardziej? Poddając analizie drugie, trzecie czy siódme dno takiego przekazu trudno przecież powiedzieć gdzie przebiega granica pomiędzy "oceną optymalną" a zwykłą paranoją. Czy smakosz ludzkiego mięsa jest najbardziej wyszukanym z krytyków, należącym do grona elity, która potrafi ten smak docenić czy jest może zwykłym szaleńcem? Odpowiedz na to jawi mi się być całkiem prostą. Wszystko zależy od gustu. Starożytni mawiali, że o gustach się nie dyskutuje i mieli rację, bo byli wielokulturowi. Dziś mówi się, że ktoś gust ma lub go nie ma, że jest on dobry lub zły - to jest właśnie uzurpatorstwo. Gust (smak) jest zależny od kultury. To co jest przyzwoite w jednej kulturze w innej może być uważane za zbrodnię. Uświadomienie sobie tego faktu, przeniesie nasze rozważanie na zupełnie nowy poziom - która kultura jest "lepsza" i która jest tą właściwą. W tym momencie zakładam, że moi rozmówcy nie są faszystami, nacjonalistami ani innymi *istami, zakładam również, że tolerancyjnie przyjmiemy za dobrą, każdą kulturę w obszarze jej naturalnego występowania. W ten sposób logicznie udowadniamy wyższość własnego gustu nad innymi kryteriami oceny. Jeżeli ktoś nie zrozumiał mojego przydługawego wywodu podam jeszcze inny przykład, mianowicie próbę ustanowienia kryteriów oceny analizy poezji. "Koneserzy" poezji, jako przedstawiciele "jedynych oświeconych" dokonali analizy wiersza Wisławy Szymborskiej. Tej analizy (jedynej słusznej) oczekiwali od uczniów na egzaminach maturalnych. Bardzo się jednak zdziwili, kiedy analiza tego wiersza dokonana przez sama autorkę nijak nie wpisała się w ramy jakie ustalili. Moim zdaniem dowodzi to, że sztuka, inaczej oddziaływuje na każdego z odbiorców, zatem też inaczej przez każdego z nich będzie oceniana.

Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do podstawowego pytania jakie zostało zawarte w postach powyżej. Skoro wszyscy uważamy, niezależnie od niuansów, że jest to kino dobre i przyjemne, to dlaczego przy takiej dużej oglądalności nie odniosło sukcesu kasowego? Przecież oglądalność niemal liniowo przenosi się na wpływy. Zaryzykowałbym opinię, że brak w tym filmie czegoś spektakularnego, czegoś co spowodowało by, że tłumy poczują nieodparta chęć obejrzenia tego obrazu nawet kilka razy. Jest on niczym spacer, na który chce nas wyciągnąć rodzina w niedzielne popołudnie. Nie chce się wyjść z domu, ale jak już wyjdziemy stwierdzamy jaki jest fajny, miły i przyjemny...

Typowe, stereotypowe kino hollywoodzkie to jest to o czym mówię. Tego rodzaju filmów w kulturze masowej jest najwięcej i statystycznie o nich najwięcej się mówi. Czyli kino właśnie czysto rozrywkowe, na które składają się przede wszystkim: efekty, wartka akcja , dialogi i obsada aktorska. Nie znaczy, że są złe, bo cały czas może to być kawał porządnego kina. Zresztą jest to mój ulubiony rodzaj filmów. ;)

Odrzućmy na chwilę kino niezależne, które moim zdaniem nie ma racji bytu, i przyjrzyjmy się głównemu nurtowi. Prawda jest taka, że film operujący na emocjach, dobrej (nawet jeśli prostej historii) i ciekawej grze aktorskiej jest filmem wymagającym od widza. Bo wymaga wczucia się, zastanowienia - czegoś więcej niż gapienia się bezmyślnie na bohatera zabijającego rzesze wrogów. I ten film jest wymagający. Nie mówię, że wymaga godzin analiz - ale nie jest to proste kino akcji. A to, że coś trafia do każdego, nie znaczy, że film nie jest wymagający. Znaczy tylko (i aż), że jest uniwersalny.

I nie zamierzam każdego filmu wybijającego się ponad powyższy schemat traktować jako wyjątkowego. Niecodzienna jest dla mnie sytuacja, gdy film zbiera miejsce we wszystkich topkach internetowych, a przy wydaniu odniósł umiarkowaną porażkę finansową.

ocenił(a) film na 10
Matuzam

Kiedy był wyświetlany w kinach, nie był popularny, dopiero rozpowszechniany na kasetach podbił serca widzów, ale niestety, na tym nie zarobili tyle, co na biletach do kina. ; ]