Historia gościa, któremu życie wywraca się o 180 stopni po tym jak za spowodowanie wypadku pod wpływem w którym zginęła osoba, trafia do jednego z Kalifornijskich więzień i dołącza do AB.
Zasadniczo sama historia może wydawać się zbyt abstrakcyjna, jednak reżyser w miarę wszystko równoważy. Świetna rola Nikolaja Coster-Waldau. Nie jest to może Felon z Valem Kilmerem, ale w tej tematyce bardzo dobra pozycja
tez po trailerze wydal mi sie podobny do swietnego Felona, lubie Nikolaia wiec obowiazkowo bede musial i ten tytul sprawdzic
Lepszy, znacznie lepszy...
Moim zdaniem.
Faktycznie oba filmy bardzo podobne, "Felon" świetny i bardzo mi się podobał, zainspirował mnie w końcu do założenia tu konta (bo przez wiele lat wcześniej korzystałem z FW bez niego),
no ale ten "Shot Caller" ... miazga jak dla mnie!
Dawno czegoś podobnego nie widziałem: klimat, muzyka, realizm, sceny bójek,
no i mały spoilerek ... brak happy endu.
Świetny film, polecam z czystym sercem!
Felon jest nudny ?? Właśnie sobie obejrzałem ponownie po latach w celu porównania z Shot Caller i Felon podobał mi się bardziej. Ale te filmy, mimo, że generalnie w tym samym temacie, są bardzo różne. Felon to wielopłaszczyznowy dramat psychologiczny którego akcja rozgrywa się w kryminale. Bardziej czuć ten więzienny klimat, bo i akcja dzieje się właściwie tylko w więzieniu czy choćby statyści wyglądają jakby dali szybki angaż osadzonym w San Quentin ;) Shot Caller to bardziej film akcji - część fabuły jest w więzieniu część na wolności. Ale mimo to np. realniej ukazano reguły panujące w tamtych więzieniach. I moim zdaniem lepiej spisał się reżyser od strony technicznej... ujęcia, muzyka itp które dają lepszy klimat. Tak że niby ta sama tematyka a jednak różne, dlatego nie porównywałbym który lepszy. Na pewno oba są bardzo dobrymi pozycjami - szczególne w zalewie ogólnej tandety.
Moim zdaniem Felon jednak lepszy przez ze akcja od poczatku do konca w wiezieniu czyli klimat "zwierzat w klatce" od poczatku do konca, tutaj te wyprawy poza mury oslabialy imho lekko napiecie (pomimo ze tez sie poza murami "działo"). No i przy calej mojej sympatii dla odtworcy glownej roli troche dziwne mi sie wydalo ze normalny typ i to klasyczny 'garniak' doslownie z dnia na dzien zostaje ostrym wieziennym gangusem ;) w Felon jednak ta przemiana zwyklego 'kowalskiego' w ostrego wojownika byla bardziej wiarygodnie ukazana..
Felon faktycznie był bardziej więzienny, ale dewille dobrze rozrysował różnice i podobieństwa między tymi dwoma pozycjami.
[spoiler]
o to to. Bankier/makler z wypielęgnowanymi dłońmi zostaje oderwany od biurka i pierwsze co robi na spacerniaku to wdaje się w bójkę z kolorowym. Potem kolejne akcje. Potem to zabójstwo. Jakoś ręka mu nie drgnęła za długo.
Z drugiej strony może o to chodziło. Pokazać, że w środku siedział bandyta :)
PS. brak happy endu? moim zdaniem jest happy end moze nie w klasycznym slowa tego rozumieniu...ale wszystko potoczylo sie dalej tak jak to sobie nasz bohater zaplanowal :)
Nie sądzę aby siedząc wtedy na bankiecie planował sobie taką resztę życia!
:|
Jeśli chodzi jednak o jego rodzinę, to faktycznie udało mu się ich uchronić przed "kumplami" z puszki, ale czy to można nazwać happy endem...?
Widziałem dawno temu i szczerze powiem, że taki sobie. Nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Niestety, a może szkoda, nie wiem.
Ja polecam ten. Rewelacyjne, więzienne kino http://www.filmweb.pl/film/Starred+Up-2013-681641
nie wiem jak inni, ale za każdym razem jak oglądam film o takiej tematyce, to się zastanawiam, co bym zrobił, gdybym jakimś zrządzeniem losu wylądował w takim Pelican Bay albo San Quentin ;)
Nie wybieram się za wielką wodę, więc mnie to nie grozi ;)
Natomiast podobną zagwostkę miałem po obejrzeniu "Symetrii", były wtedy okoliczności sprzyjające psychozom i myślom klaustrofobicznym. Mieszkaliśmy wtedy akurat przez chwilę (na czas choroby) u teściów i jak w poniedziałek mnie rozłożyło prawie 40 stopni tak puściło dopiero po antybiotykach jakoś w czwartek, w piątek byłem dalej słaby, ale po południu, aby umilić czas, puściliśmy sobie ten film. Ja po całym tygodniu w czterech ścianach, w małym pokoju, praktycznie z niego nie wychodziłem, żona mnie karmiła, poiła :) i doglądała i po tym wszystkim na słabe ciało i wymęczony umysł taki film! Pamiętam jak wczoraj, a minęło ponad 12 lat, że ze dwa-trzy tygodnie nie mogłem się pozbierać! A to był tylko tydzień i ten klaustrofobiczny film, to co dopiero miesiąc, dwa czy trzy, rok, czy dwa, czy może dziesięć albo dwadzieścia lat...! Masakra!
No, ale na niewiniątka to nie spada, chociaż ... czasem może jednak i tak się zdarzyć.
Fakt, że w to go akurat wrobiono nie przesądza jednoznacznie o tym, że był "niewiniątkiem" ;)
Później zresztą udowodnił, że coś w nim jednak drzemie...
Później to moim zdaniem wyszedł z niego stres, którego najadł się wiele od pierwszego dnia odsiadki. Dołączając do tego przebywanie z patologicznym otoczeniem 24/h, to nie było szans na to, aby nie odbiło się to chociaż trochę na jego psychice. Takie jest moje zdanie i sądzę, że film miał właśnie pokazać, jak więzienie wpływa na ludzi. Co nie zmienia faktu, że zgadzam się z tym, iż za niewinność na ogół nie idzie się siedzieć. Trzeba mieć na prawdę wielkiego pecha (być w złym miejscu o złej porze i jeszcze pasować do rysopisu podejrzanego).