Wychodzi na to, że w każdym filmie traktującym o więznieniach i więźniach musi być scena:
3, 2, 1 i AKCJA! Jedziesz z tymi pompkami!
Siłka, siłka! Podciąganie, pompowanie!
Scena tak schematycznie umiejscowiona, jak szycie ran na żywca w przytłaczającej ilości filmów kina akcji.
A nie, czekaj, Andy Dufresne rzeźbił sobie szachy z kamieni ^^
Co do akcji, to zgadzam się z tym, że akcja mocno podkolorowana, miał być na chwilę, a został i w dodatku zajął najwyższy szczebel. Miał kupę kasy, którą oddał byłej żonie, a mógł ją i syna zabrać i wyjechać do innego stanu, a nawet kraju i żyć normalnie. W ciągu kilku/kilkunastu miesięcy tak przesiąknął układami i znajomościami, że nie próbował już nawet odzyskać tego co miał na wolności. Szyte bardzo grubymi nićmi.