Skinamarink to biały szum na którym trudno nie zasnąć.
Jeśli Paranormal Activity straszył tym czego nie było widać, to ten film poszedł o krok dalej. Tu nie widać nawet tego czego nie widać :))
Artystyczne, lekko psychodeliczne zdjęcia ścian i sufitów, oglądane z kiepskiej jakości kasety VHS. Oglądamy to, co na innych filmach jest poza kadrem. Do tego stare kreskówki i muzyka z nich tle. W tych okolicznościach, budzące grozę. Ujęcia ścian, mebli, klocków lego i świateł w mroku, a najwięcej ujęć mroku :)
Czasem widać czyjeś plecy i czasem słychać głosy i odgłosy w ciemnościach. Właściwie te odgłosy i szuranie kapciami po podłodze robią największe wrażenie.
Jedyne dialogi to kilka słów 4 latka.
Aby obejrzeć ten film trzeba mieć dużo czasu, spokojną głowę i lubić głęboką niszę. Jak już się uda zanurzyć w ten senny, dziwaczny obraz to można dać się zahipnotyzować i odczuć prawdziwy niepokój . Jednak na przerażające sceny nie ma co liczyć.
Jest stanowczo za długi jak na film bez fabuły. Tylko dla cierpliwych.
Aha, nie ma żadnego zakończenia. Taki spoiler :))
A o czym jest film? Nic nowego. O tym, że potwór z ciemności chce się bawić z dziećmi, ale one nie chcą się bawić z nim i to się źle kończy. Jak różne filmy mogą powstać z tego pomysłu pokazuje ten film.
Horror lunatyczny.