Lubię nietypowe horrory, takie, które wnoszą do tego gatunku coś nowego. Był to mój pierwszy Analog Horror i muszę przyznać, że polubiliśmy się z Kyle'em Edwardem Ballem. Okazało się, że jest kanał na youtube gdzie są jego krótkometrażowe filmiki o tym samym gatunku i tematyce. To powinien być wstęp zanim obejrzy się Skinamarink. Jeżeli nie jest dla nas creepy taki obraz koszmaru sennego, w którym nic totalnie się nie klei - nie powinniśmy za to się zabierać, szkoda czasu. Tak właśnie jest z eksperymentami filmowymi - fifty fity szansy, że siądzie komuś. Ja w tym filmie nie odnalazłem czegoś co mnie straszyło w dzieciństwie - sporo osób tego doświadczyło. Pomimo, że bałem się ciemności i zjaw różnorakich - ten film nie pokazuje tego jednoznacznie, nie wiemy tak naprawdę co tam się dzieje. Oczy na ten film otworzyła mi recenzja autora piofli na youtube - tak po pierwszym seansie byłem zaintrygowany, ale nie kumałem co tam się działo. Z jednej strony czułem klimat, mrok tego filmu, coś powodowało mój dyskomfort, ale jak mam się tego bać skoro widzę i myślę to co większość oglądających. Podobny efekt moim zdaniem wywołuje short horror indie game o tytule Evil. W każdym razie po obejrzeniu tej recenzji, każdy kolejny seans tego filmu był już dla mnie genialnym przeżyciem, byłem świadomy co się dzieje i zacząłem doceniać kunszt autora. Ta bezbronność, paranormalny świat, klaustrofobiczny obraz, te zło ukrywające się w ciemnościach, które potrafi manipulować wszystkim i każdym, które pastwi się nad małymi dziećmi. Jeżeli ktoś uśnie to film ma może z 2 jump scare'y, które ze względu na głośność nas obudzą. Najbardziej robi robotę udźwiękowienie, psychodeliczny obraz, jesteśmy czasem słuchaczami czegoś mrocznego co dzieje się w tle, a kamera pokazuje totalnie randomowy przedmiot, obszar. Zdarzają się również momenty z przebiegiem jak w horrorach found footage. Polecam najpierw zapoznać się z lore tego filmu, wówczas będziemy w stanie ruszyć wyobraźnią - moim zdaniem to właśnie ona pomoże nam delektować się promieniowaniem zła tego filmu. Ale rozumiem osoby, które szukają czegoś innego w horrorach, przede wszystkim czegoś co ma kształt filmu. To bardziej przypomina mi rok 2005, jakbym wziął swojego Samsunga M3510, zaczął kręcić film i starał się kogoś straszyć krzykami, szeptami, dźwiękami z domu i gasząc światła w domu po kolei. Dziwi mnie też fakt, że puszczono Skinamarink na jakichś maratonach horrorowych i to jako drugi film. Celowy zabieg żeby ludzie to zobaczyli, w przeciwnym wypadku każdy by wychodził. Takie eksperymentalne produkcje nie są dla większości i powinno być to puszczane na końcu - wówczas zostaną tylko Ci, których to zainteresuje. Ewentualnie przydałby się jakiś wstęp autora jak na jakichś warsztatach.