...obrazująca poziom filmu: para, koło 40stki, jedzie sobie samochodem autostradą, gadka szmatka, ona, w ramach wdzięczności, bo dawno tego nie robiła, postanawia jemu zrobić loda, przystępując do rzeczy, prewencyjnie pyta się czy ręką, czy ustami, dochodzą do porozumienia, że rozgrzeje go ręką a potem do gry wkroczą usta, kiedy ona zabiera się za część ręczną (już nie pamiętam czy przeszła do ust, wybaczcie, i spokojnie, to nie porno, nic nie widać) nagle widzą jak samochód przed nimi nagle skręca na lewe pobocze, potem na prawe, wjeżdża na pagórek, przewraca się i rozbija. Nasza rzeczona para szybko zatrzymuje się, ona przystępuje do sztucznego oddychania kierującej rozbitym pojazdem leżącej nieprzytomną obok, on instruuje ją jak to robić, niestety nic to nie daje, kobiera umiera, co stwierdza patrol który zjawia się na miejscu wypadku. Wszystko się wyjaśniło, scena ma się ku końcowi, nagle policjatka wypala do męskiej strony naszej bohaterskiej pary: "ale czemu ma pan cały czas penisa na wierzchu".... Tak, to jest ten poziom, jeżeli was to rozśmieszy, spokojnie oglądajcie dalej, będzie jeszcze "lepiej"
Dziękuje. Wygląda, że wpasowuje się idealnie we współczesny nurt pornografizacji kina (wizualnego i tematycznego). Podziękuję.
To jest właśnie akurat może i najsłabszy żart w filmie reszta jest zdecydowanie dużo lepsza
Hollywood już od dawna, od jakichś 60 lat jest opanowane przez żydokomunę, a ta uważa kino za świetne narzędzie do redefiniowania, tzn niszczenia wszelkich tradycyjnych wartości wśród mas. A że filmy amerykańskie wpływają na świadomość nie tylko Amerykanów, ale i całego świata, w prosty sposób można przerobić tradycyjnego chrześcijańskiego Amerykanina/Polaka/Niemca na amerykańską/polską/niemiecką małpę bonobo (patrz w Wikipedii, co to za małpa), z którą można zrobić, jak plastelinę, co tylko się chce. Bo będzie się kierowała tylko najprostszymi instynktami.
Byłem wczoraj w kinie i zapamiętałem początkową sceną jakoś inaczej. Para, koło 40stki, słucha radia, w radiu leci jakaś piosenka, zdaje się, że: ‘Whenever I call You „Friend”’ Kenny Logginsa. Kiedy rozmowy schodzą na rozmowy o garncarstwie i filmie: ‘Duch’ z Patrickiem Swayzi i Demi Moore, on rozpina pasy, a ona mu rozporek i pada kluczowe pytanie filmu: ‘Do ręki czy do buzi’ ? To pytanie zostanie postawione ponownie pod koniec filmu i jest jakby osią całego scenariusza. Film zdaje mi się luźną adaptacją filmów Woody Allena z lat 80-ych, ale czy film był zabawny ? Dla mnie chyba raczej nie…;-)
moje skojarzenia poszły bardziej w stronę American Pie :) i.. no raczej zabawny nie był, powstał chyba o 20 lat za późno, poza tym trochę ryzykowne te dywagacje na temat życia w czworokącie (trochę nieprzetłumaczalne Splitsville) to chyba, na szczęście, nie jest tak "normalne" i radośnie smieszne, jak próbuje mi wmówić twórca