Jak wszyscy, oczekiwał na nowego Bonda z dużym utęsknieniem i oczekiwaniami, m.in. z powodu Mendesa za kamerą i Bardema jako czarnego charakteru. Niestety mocno się zawiodłem. Pierwsza połowa filmu ma moim zdaniem wszystko, czego Bondowi potrzeba, do momentu zakończenia scen w Makau jest super. Później następuje nagle mocny spadek jakości, którego ukoronowaniem są sceny w tytułowym Skyfall, bardziej przypominające mi Kevina samego w domu niż Bonda. Z poważnych zarzutów:
1. Brak postaci kobiecej, nie pamiętam filmu o Bondzie, gdzie kobiety miały tak nieistotny wpływ na fabułę. No chyba że kobietą Bonda ma być M, wtedy ok, ale jednak Judi Dench odbiega od standardu. Przepiękna Marlohe pojawia się na 15 minut i nie ma praktycznie szans, żeby się wykazać.
2. Fabuła mocno naciągana, nagle okazuje się, że MI6 to banda nieudaczników, a stylizowany na geniusza Q jest jak dziecko w komputerowym starciu ze szwarccharakterem, który nawet nie udaje programisty.
3. Dzieciństwo Bonda bardzo sztampowe, można by coś lepszego wymyślić.
4. Dramatycznie bezsensowna końcówka, postać łowczego to jakiś żart.
5. Cały wątek braku formy Bonda zupełnie niepotrzebny i idiotyczny. Jak trzeba się podciągnąć albo pobiegać to jest problem, nie mówiąc już o strzelaniu na strzelnicy i w scenie na wyspie, ale chwilę później znowu można bez problemu zabić 10 osób. W takim razie po co?
6. Stylizowanie postaci M na niemalże matkę Bonda w ostatnich scenach to zupełny absurd, zważywszy kim była ta postać w poprzednich filmach i pierwszej połowie tego.
Na plus:
1. Craig jak zawsze wyśmienity.
2. Trochę humoru i dobra pierwsza połowa ratują ogólne wrażenie.
3. Miasta chińskie są po prostu niewiarygodne, ma się wrażenie, że w Polsce jesteśmy cofnięci w czasie o stulecie.
Ciężko się nie zgodzić z tym co piszesz :> Mam niemal identyczne odczucia. Witam w klubie.
Dodam tylko, że najlepszym aspektem całego filmu jest Javier Bardem. Gość zagrał perfekcyjnie. Dawno nie widziałem takiej ekspresji aktorskiej w mainstreamowym kinie. :)
Mnie Bardem się podobał, ale słyszałem różne opinie, także takie, że był trochę zbyt kabotyński. Myślę, że jeszcze lepiej by się oglądało, gdyby sam film nie próbował się bawić tak bardzo w pseudopoważne klimaty. Gdyby scenariusz został napisany w całości na poziomie pierwszej rozmowy Bardema z Bondem, miałby szanse na naprawdę świetną kreację.
1. Też brakuje mi tu wyraźniej roli kobiecej.
2. Nie wiem przez kogo Q jest stylizowany na geniusza i nie wiem czemu miałby sobie ot tak poradzić z Silvą, który właśnie jest specem od cyberprzemocy. Nie zgadzam się w tej kwestii z Tobą.
3. Kwestia gustu. Problem z tym, że wymyślił je sam twórca postaci, nie jest to zasługa scenarzystów, a przynajmniej nie w dużej mierze.
4. Nie jest to zbyt precyzyjny komentarz, więc ciężko się do niego odnieść.
5. Bond musi udowodnić swoją przydatność. Wraca do MI6 specjalnie dla M. Na treningach zawodzi, wychodzi z formy, ale ona wbrew wszelkiemu rozsądkowi daje mu szansę i Bond wie, że musi ją wykorzystać. Mobilizuje się w imię wyższych wartości....a poza tym to wciąż przecież 007 ;) Strzelając nawet w -1 na planszy od 0-10 załatwiłby nas obu w mgnieniu oka ;)
6. No cóż, wątek relacji M z Bondem jest jest priorytetem ''Skyfall''. Kurtyna opada, na wierzch wychodzą emocję. Stąd pisze się tylko o ''ludzkim Bondzie'' w kontekście nowej produkcji. Absolutnie się nie zgadzam, że M nie łączyła z 007 wyjątkowa relacja. Jest wręcz przeciwnie! To jej najbardziej zaufany człowiek, co zresztą jest np. dobitnie stwierdzone w ''The World Is not enough'', gdzie M przyznaje się, że Bond jest najlepszy....ale nigdy mu tego nie powie ;)
3. Bond książkowy i filmowy to dwie różne osoby, ale pomijając to nawet nie chodzi o to, że był sierotą tylko o to w jaki sposób zostało to przedstawione: teksty typu "gdy wyszedł z tego tunelu nie był już dzieckiem", itp.
4. Siedzenie w jakimś dworku z dziadkiem i babcią i zabawa w Kevina samego w domu to naprawdę nie jest scena, która powinna się znaleźć w Bondzie.
5. Wybacz, ale dla mnie scena, gdzie Bond nie potrafi zestrzelić Marlohe kieliszka z głowy, a za dziesięć sekund zabija 10 oprychów z bronią maszynową, jest po prostu głupia.
6. Na początku tego filmu M z kamienną twarzą mówi mu, że dobrze zrobiła, że kazała Harris strzelać i zrobiłaby to ponownie. A później, kiedy ona umiera, on płacze.