Uczłowieczenie Bonda przypadło mi do gustu. Scenariusz to wyjątkowo sprawna, klasyczna
robota. Miło zaskoczył mnie już sam punkt wyjścia dla fabuły - czyli omylne trafienie Bonda
kulką przez Eve. W stu procentach mnie on satysfakcjonuje i uwiarygadnia stoczenie się i
"zapuszczenie" agenta 007. Obsada to niemal strzał w dziesiątkę*. Spodziewałem się
znakomitego występu po Craigu, Bardemie czy Fiennesie, ale przed seansem kompletnie
umknęło mojej uwadze, że w Skyfall występuje również odtwórca głównej roli w Pachnidle, Ben
Whishaw - świetny jest chłopak!
8/10. Uwagi? Muzyka Newmana nie do końca jest tym, czym być powinna, zdjęcia, które w
dużej mierze są zachwycające, ale trafiają się też "jedynie' poprawne oraz niezapadające w
pamięć postacie kobiece.
PS: Piosenka Adele oraz ostatnie, szkockie sceny przy kinowym nagłośnieniu dosłownie
wgniatają w fotel - czuć moc!