PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=451244}
7,4 293 tys. ocen
7,4 10 1 293093
7,5 66 krytyków
Skyfall
powrót do forum filmu Skyfall

Wcale nie sposób dostrzec, że Fleming narysował podrasowanego siebie.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/c/c5/Fleming007impression.jpg

http://www.klast.net/bond/images/fleming.jpg


O dziwo, z gęby rzeczywiście najmniej przypomina go Connery. Najbardziej chyba Moora.
http://www.patfullerton.com/pixindex/indexbond.jpg

shamar

Dalton był nazywanym najbardziej odpowiadającym ideałowi Fleminga.

ocenił(a) film na 6
Clive_1988

przez kogo? I niby czym ?

użytkownik usunięty
shamar

oj nie czytało się książek co? :) Dalton był wg mnie bardzo bliski książkowej wersji chociażby dlatego, że po bijatyce miał ślady na twarzy, a nie tylko poprawiał krawat jak Moore. Wg wielu sam jego wygląd był bliski Bondowi z książek (sylwetka, kolor włosów, brytyjski typ urody. Connery grał świetnie, ale gdy Flemming zobaczył go przy kręceniu "Dr.No", nazwał go szkockim dryblasem i nie był zadowolony z doboru aktora. Craig odbiega od ksiązkowego Bonada, aczkolwiek dobrze wpasowuje się do współczesnej wizji superagenta- pokerowa twarz, jednocześnie zimna. Bliżej płatnego zabójcy niż lowelasa.

ocenił(a) film na 6

No nie czytało się. Nigdy nie twierdziłem, że je czytałem.

shamar

To warto to nadrobić, bo wtedy zaczyna się inaczej patrzeć na postać Bonda. Dalton był bliski pomysłowi Fleminga, ale i Craig nie odbiega specjalnie.

ocenił(a) film na 6
bnch

Ale ja mam już dziesiątki książek do nadrobienia. Zanim zaczne czytać bondy to trochę to potrwa.

shamar

Hehe, to jest problem większej części czytającej ludzkości. Niemniej Fleming to nie Proust i przygody Jamesa opisywał bez specjalnego słowotoku, można więc którąś na szybko przeczytać.

ocenił(a) film na 7

wg. Fleminga Bond miał "wilczą" urodę, rzeczywiście Dalton najlepiej pasuje do opisu. Jak dołożyć do tego jego wszystkie (tzn. książkowego Bonda) traumy, rozterki i zadry, to neurasteniczna gra Daltona rzeczywiście świetnie to oddaje.

ocenił(a) film na 9
shamar

mam całą serię Fleminga i gdyby Dalton miał bliznę na policzku to odzwierciedlałby idealnie opis z książki

użytkownik usunięty
Clive_1988

Dalton - ten z dziurą w brodzie? Nie żartuj

Tak. Dla ścisłości miał też dwie dziurki w nosie i jedną w d...
Pozdrawiania dla poszukiwacza najbardziej absurdalnej "dziury w całym".

użytkownik usunięty
LEERY

ja również pozdrawiam

ocenił(a) film na 7

książkowy bond tez miał "rozcięty podbródek" (1 str. "Operacji piorun"). chyba to nie chodziło o ranę...

shamar

"Wcale nie sposób dostrzec..." ;)

ocenił(a) film na 6
LEERY

zdarza się.

shamar

btw. dawno przestałem porównywać kreacje filmowe Bonda do bohatera Fleminga. Moim zdaniem, nie ma to większego sensu. Produkcje filmowe rządzą się innymi prawami i seria filmowa od dawna żyje już swoim własnym życiem. Natomiast jako Bonda najbardziej lubię Connerego, Craiga i Daltona. W tej kolejności, choć nie wiem czy Craig nie jest nawet dla mnie lepszym Bondem niż Connery, ale ciężko mi porównywać aktorów, których role filmowe dzieli okres czterdziestu lat, bo to jednak dwa różne rodzaje kina. Dziś młode pokolenie pewnie nazwałoby pierwsze odcinki Bonda naiwnymi i groteskowymi czy po prostu kiczowatymi, a są to przecież dla wielu fanów obrazy "kulowe" :) Z kolei Moore i Brosnan to zupełnie nie moja "estetyka" i rzadko wracam do filmów z ich udziałem. Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
LEERY

Ja jestem z młodego pokolenia a podobały mi się wszystkie Bondy :)

chowder

to cieszy :)

ocenił(a) film na 6
LEERY

"Natomiast jako Bonda najbardziej lubię Connerego, Craiga i Daltona."

Podpiszę się pod tym choć Daltona dałbym jako 2go. Filmy z Moorem i Brosnanem abosolutnie mi nie podeszły (co nie znaczy, że podeszły wszystkie z tymi pozostałymi). Jesli maiłbym wybrać z wszytkich bondów takie , które lubie oglądać to byłoby tego chyba z 5,6

shamar

Ja z tą trójką aktorów lubię każdy film. Oczywiście jedne z nich uważam za lepsze produkcje, inne za gorsze, ale po prostu podoba mi się sposób w jaki Connery, Craig i Dalton grają Bonda.
A co do Moore'a i Brosnana, to jest kilka filmów z nimi, które również uważam za bardzo dobre. Chociażby "GoldenEye" Campbella - moim zdaniem jeden z najlepszych filmów serii. Problem w tym, że w moim odczuciu Brosnan, ze swoją ładną buzią, dużo bardziej nadaje się do łamania serc nastolatek, tańcząc w filmie "Mamma Mia", niż do roli Jamesa Bonda.
Jak już wcześniej pisałem, Moore i Brosnan to nie moja "estetyka", zwyczajnie "nie lubię" Bonda stworzonego przez nich, natomiast tego, którego gra Craig i Connery jak najbardziej. To kwestia tylko i wyłącznie mojego gust, ale nie przeszkadza mi to przyznać, że są świetne Bondy z Moorem i jeden kultowy Bond Brosnana :)

ocenił(a) film na 6
LEERY

jedyny film z Brosnanem , który oberzałem cały to Die Another Day. I chyba ten uwazam za najlpeszy. Czemu? Bo jest tam zarosniety Bond, który dostaje wpier...ol.

użytkownik usunięty
shamar

GoldenEye - najlepszy z Brosnanem

Dokładnie. W zasadzie "GoldenEye" to jedyny film z Brosnanem, do którego wracam. Tylko, że to w dużej mierze zasługa Martina Campbella. Niestety każdy kolejny film z Brosnanem był coraz słabszy. A "Die Another Day" to już chyba nie tylko najgorszy Bond z Brosnanem, ale najgorszy Bond w ogóle. Nakręcony w "postmatrixowej" serii podobnych filmów, w których to ważniejsze od stworzenia intrygującej historii, trzymającej się kupy fabuły, oryginalnej gry aktorskiej czy zbudowania odpowiedniego klimatu, są coraz to bardziej absurdalne efekty specjalne i konieczność użycia "slow motion". Niewidzialny samochód, człowiek z diamentami w twarzy i tak dalej, i tak dalej... Moim zdaniem Lee Tamahori omal nie "zamordował" Bonda. Dobrze, że Martinowi Campbellowi kolejny raz udało się go "wskrzesić" w "Casino Royale".

ocenił(a) film na 6
LEERY

Goldeneye jednak też z raz widziałem ale niewiele z niego pamietam. Był mdły... A teraz...

"w których to ważniejsze od stworzenia intrygującej historii, trzymającej się kupy fabuły"
Gdzieś w bondach była intrygująca historia trzymająca się kupy?
"oryginalnej gry aktorskiej"

Co to jest? Jest nieoryginalna?

"coraz to bardziej absurdalne efekty specjalne i konieczność użycia "slow motion. Niewidzialny samochód, człowiek z diamentami w twarzy i tak dalej, i tak dalej... ".
Racja... w starych. nawet tych najstraszych bondach wcale nie było absurdalnych efektów specjalnych. Czlowiek rakieta, debil z metalową szczęką, nurkujący samochód, latanie w kosmosie... Proszę...

shamar

"Goldeneye jednak też z raz widziałem ale niewiele z niego pamietam. Był mdły"

To mówi samo za siebie. Może zobacz serię ponownie, przypomnij sobie o czym są filmy, a później komentuj... ;> Nie jestem pewny, czy po takiej Twojej wypowiedzi ma z kolei sens mój komentarz, ale spróbujmy.

"Gdzieś w bondach była intrygująca historia trzymająca się kupy?"

Zdaję sobie sprawę, że to tylko moja subiektywna opinia, ale właśnie za taką historię uważam np. "Casiono Royale", o którym pisałem wcześniej czy chociażby "The Living Daylights" jak i wiele innych części serii. Gdybym uważał inaczej, nie byłbym fanem tych filmów... Oczywiście, jestem zdania, że kino to rodzaj eskapizmu i jeśli chcemy oglądać rzeczywistość, to po prostu rozchylmy firanki w oknach a nie idźmy na film, ale.... są dla mnie jakieś granice! Historia, w której Bond walczy z przeciwnikiem, który jest biznesmenem miliarderem, a który stał się nim za pomocą "medycznej magii", bo w rzeczywistości jest żołnierzem z Korei Północnej, który buduje orbitalny system luster, który może skupić energię słoneczną na małej powierzchni, żeby rzekomo oświetlić noc arktyczną a w rzeczywistości jest superbronią, mającą na celu zniszczenie DMZ, która oddziela Koreę Północną od Południowej - to moim zdaniem nie jest interesująca fabuła, a po prostu absurdalny kicz. Nie mam zamiaru szukać w serii o Bondzie głębokich myśli. Wiadomo, ma to być rozrywka. Widzowie cenią te filmy za fantazję, widowiskowość, ale też za swego rodzaju naiwność. Z tym, że "Die Another Day" bliżej do parodii w stylu Austin Powers tudzież ekranizacji jakiegoś komiksu niż do filmu o przygodach agenta 007. Nonsensowna (opisana wyżej) historia "DAD", "matrixowe” efekty i coraz bardziej absurdalne gadżety zepchnęły na dalszy plan fabułę oraz postać samego agenta. W moim odczuciu granica między kiczem a "przymrużeniem oka" została w "DAD” bardzo mocno przekroczona.

"Co to jest? Jest nieoryginalna (gra aktorska)?"

Nie wiem czy to świadczy o Twojej małostkowości czy nierozumieniu pojęć, ale jeśli to drugie, to już tłumaczę. Przez nieoryginalną grę aktorską rozumiem grę konwencjonalną, banalną, typową, tuzinkową, sztampową, taką, która nie ma charakteru tak zwanej "świeżości". Jeszcze coś nie jest dla Ciebie jasne? :> Oczywiście to znowu moja subiektywna opinia, ale Brosnan dla mnie z każdym kolejnym filmem wypadał w roli Bonda coraz gorzej. Brak było mu właśnie tej „oryginalności”. Stawał się mocno przewidywalny i przez to dla mnie nudny. W ogóle uważam, że Brosnan grał w Bondzie dokładnie w taki sam sposób, w jaki już w latach osiemdziesiątych grał w serialu „Detektyw Remington Steele”. Nic się w jego grze przez te lata nie zmieniło. Broccoli doskonale wiedziała, co robi, nie przedłużając z nim umowy, skoro później wystąpił w musicalu Mamma Mia:)

"Racja... w starych. nawet tych najstraszych bondach wcale nie było absurdalnych efektów specjalnych. Czlowiek rakieta, debil z metalową szczęką, nurkujący samochód, latanie w kosmosie... Proszę..."

Po pierwsze czy ja napisałem gdzieś, że w starych filmach nie ma absurdalnych efektów specjalnych?!? Chyba jednak nie… ? :| A może masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem?
Natomiast trzeba wyraźnie podkreślić. Jest różnica między intrygującym, futurystycznym gadżetem, nawet jeśli jest to helikopter w walizce czy plecak do latania, a ściganiem się niewidzialnym samochodem po lodowym pałacu, albo sceną z Bondem surfującym po morzu (nie chodzi mi o tę na początku filmu, tylko o tę w dalszej części). Wiem, że Bond jest typem kinowego „superbohatera”, ale tych scen prędzej spodziewałbym się w filmie o spidermanie niż w filmie o przygodach szpiega Jej Królewskiej Mości. Powtórzę się, granica miedzy kiczem a charakterystycznym dla Bonda przymrużeniem oka, została w „DAD” przekroczona. Oczywiście celowo nie wymieniłem gadżetów z filmów, gdzie Bonda grał Moore. Jak wyraźnie pisałem Ci wcześniej nie przepadam za filmami z jego udziałem i niechętnie do nich wracam, więc nie bardzo rozumiem, po co je przytoczyłeś?
Po drugie. Dziwię się, że bronisz „Die Another Day”, skoro sam pisałeś w innym wątku: „oby nie wsadzali gównianych gadżetów i żenujących żartów”. A dokładnie takie były w „DAD”…

ocenił(a) film na 6
LEERY

"Może zobacz serię ponownie, przypomnij sobie o czym są filmy, a później komentuj... ;"

Za dzieciaka oglądałem większość po kilka razy (te do filmów z Daltonem). Nie mam potrzeby przypominania sobie. A juz napewno nie będę się mordował tymi koszmarkami z Brosnanem.

"Zdaję sobie sprawę, że to tylko moja subiektywna opinia, ale właśnie za taką historię uważam np. "Casiono Royale", o którym pisałem wcześniej czy chociażby "The Living Daylights" jak i wiele innych części serii. "

Nie gadamy o CR bo to nowy film i właściwie restart serii, nie majacy wiele wspolnego z tamtymi. PArę starszych bondów było dobrych ale w większości to komiksowe bzdury.


"Z tym, że "Die Another Day" bliżej do parodii w stylu Austin Powers tudzież ekranizacji jakiegoś komiksu niż do filmu o przygodach agenta 007."

Jak już pisałem wszystkie bondy były komiksowe. Ale co ciekawe DAD wcale mnie nie zmęczył. Obejrzałem go na totalnym luzie (tylko raz), może i jest tragiczny i zły...


"Nie wiem czy to świadczy o Twojej małostkowości czy nierozumieniu pojęć, ale jeśli to drugie, to już tłumaczę. Przez nieoryginalną grę aktorską rozumiem grę konwencjonalną, banalną, typową, tuzinkową, sztampową, taką, która nie ma charakteru tak zwanej "świeżości". Jeszcze coś nie jest dla Ciebie jasne? :>"

Proszę... nie insynuuj mi nierozumienia kiedy walisz czymś takim. Zdajesz sobie sprawę jak to brzmi? Jakbyś strugał wielce inteligenta ale nie potrafił nawet znaleźć porządnego słowa żeby określić co masz na myśli. "Nieoryginalna gra"? Serio? A nie wpadłeś na :

* odtwórcza, schematyczna, sztampowa, banalna... itd.? Wpadłeś za to na tak oryginalne określenie - "nieoryginalne" i zarzucasz komuś "brak rozumienia"(SIC!)


Reszta pozniej...






shamar

"Proszę... nie insynuuj mi nierozumienia kiedy walisz czymś takim. Zdajesz sobie sprawę jak to brzmi? Jakbyś strugał wielce inteligenta ale nie potrafił nawet znaleźć porządnego słowa żeby określić co masz na myśli. "Nieoryginalna gra"? Serio? A nie wpadłeś na :
* odtwórcza, schematyczna, sztampowa, banalna... itd.? Wpadłeś za to na tak oryginalne określenie - "nieoryginalne" i zarzucasz komuś "brak rozumienia"(SIC!) "

Czyli jednak to Twoja małostkowość i próba czepiania się słówek. Mogę połknąć Twój haczyk i ciągnąć tę przynętę, ale skoro, jak twierdzisz, rozumiesz znaczenie słowa "oryginalny", to w takim razie wszystko powinno być dla Ciebie jasne (w razie czego polecam jeszcze - http://sjp.pwn.pl/szukaj/oryginalny). Zatem po prostu powtórzę myśl: "("Die Another Day") Nakręcony w "postmatrixowej" serii podobnych filmów, w których to ważniejsze od stworzenia intrygującej historii, trzymającej się kupy fabuły, oryginalnej gry aktorskiej czy zbudowania odpowiedniego klimatu, są coraz to bardziej absurdalne efekty specjalne i konieczność użycia "slow motion".

"Nie gadamy o CR bo to nowy film …"

A to przepraszam. Przypomnij mi o których filmach "gadamy", bo widocznie coś mi umknęło? :| O fabule w "The Living Daylights" mogłem jeszcze napisać czy też już nie bardzo? A o "GoldenEye"?... Zachowaj takie błyskotliwe uwagi dla siebie.

"… CR (…) to nowy film i właściwie restart serii, nie majacy wiele wspolnego z tamtymi.
PArę starszych bondów było dobrych ale w większości to komiksowe bzdury."

Tym stwierdzeniem spuentowałeś wszystkie swoje wypowiedzi.
"Reszta" jest mi zbędna.

ocenił(a) film na 8
LEERY

Abstrahując od oceny bondów...

Wedle podlinkowanej definicji odbiegająca od tego co powszechnie znane i przyjęte. Jak próbuje sobie coś takiego wyobrazić, to tylko ta scena przychodzi mi na myśl - http://www.youtube.com/watch?v=-EvPvfVOUV8

Taki bond w sumie też by mógł być ciekawy. :)

Khaosth

;]
Swoją droga, to może i zobaczyłbym jakąś parodię Bonda, ale te, które widziałem - "Austin Powers" i "Johnny English" - zupełnie do mnie nie trafiają. Wiem, że jest tego typu filmów więcej, na przykład taki:
http://www.filmweb.pl/film/OSS+117+-+Kair%2C+gniazdo+szpiegów-2006-250836#,
ale nie miałem okazji zobaczyć.
Póki co czekam na "SkyFall" i mam nadzieję, że to nie będzie komedia... ani dramat;p

LEERY

Dla mnie również ta trójka jest najlepsza. Szkoda, że Dalton grał tylko w dwóch filmach i że nie zastąpił Moore'a wcześniej. Lazenby, Moore i Brosnan, to zupełnie nie moja bajka, chociaż tego ostatniego jako aktora lubię.

bnch

Dokładnie. Również wolałbym, żeby było mniej filmów serii z Moorem, a więcej z Daltonem.

ocenił(a) film na 7
shamar

Najbardziej książkowym Bondem jest bez wątpienia Timothy Dalton. Ale kilka cech Flemingowego Bonda miał Connery (kpienie z wszystkiego i wszystkich, zabawa kobietami) a teraz ma Craig (bezczelność, impertynencja, arogancja, cynizm itd). Moore i Brosnan byli najmniej Bondowi. O Lazenbym nie wspominam, bo ten koleś był pomyłką ewidentną.

ocenił(a) film na 9
Saddam_filmweb

podpisuje się wszystkimi kończynami i stawiam browar. uważam dokładnie tak samo

Saddam_filmweb

Również się podpisuję, ale bez browara ;p
:)

shamar

Wstyd się przyznać, nie czytałem książek Flemminga. Przeczytałem tylko "Jutro nie umiera nigdy" i "Człowiek z Czerwonym Tatuażem" Raymonda Bensona. Oczywiście po angielsku... I w sumie, wygląda na to, że Brosnan to Bond Bensona. ;P

użytkownik usunięty
shamar

Dalton jest faktycznie najbardziej podobny do postaci z rysunku, który wyżej umieściłeś.

ocenił(a) film na 7
shamar

Bezdyskusyjnie najbliższy literackiego pierwowzoru był Timothy Dalton. Po pierwsze powierzchowność - na kartach Fleminga Bond to facet wysoki (183 cm wzrostu, jeśli chodzi o ścisłość), szczupły brunet z blizną (tej akurat żaden z aktorów nie miał). Równocześnie Dalton ma "wilczą" urodę, co tez zgadza się z opisem, nie był to ani typ lalusia (Moore, Brosnan), ani krępego osiłka (Connery, Craig). Po drugie - jeśli wziąć pod uwagę wszystkie traumy, rozterki i zadry książkowego Bonda, to neurasteniczna gra Daltona najlepiej to oddaje.