Na początku po wyjściu z kina byłem zadowolony z kolejnej części Bonda.
Wczoraj na spokojnie obejrzałem film w domu po raz drugi. Już było gorzej.
Generalnie film oceniam na 6/10. Dlaczego, powód jest prosty. Skyfall miał zamknąć pewien wątek w serii, pożegnanie M (Judi Dench), do tego się nie czepiam, lecz to scenariusza który był nie dość dobry jak na Bondowską serię. Zupełnie jak 4 odsłona Bourne a.
Film zaczął się bardzo dobrze, tak jak 2 poprzednie części od początku zaczyna się akcja i wczuwamy się w fabułę filmu. Dalsze sceny były już mniej dopracowane, wybuch w Londynie, zniknięcie Bonda na 3 miesiące (uznanego za martwego), powrót Bonda już był OK, dalej już tylko gorzej.
Raoul Silva przejmując dane o tajnych agentach doprowadza co prawda do śmierci 3 agentów i nic po za tym daje się w śmieszny sposób złapać - no dobra nie którzy powiedzą taki był plan ale cała ta scena była naciągana i nie dopracowana,.
Nie od czułem aby zły charakter wróg Bonda był tak przekonujący jak Bane w Batmanie, NIE TA KLASA AKTORSKA.
Dalej daje się łatwo złapać w pułapkę Bonda, ponosząc oczywiście porażkę. Na swój sposób może spełnił swoje plany o śmierci M.
Lecz jak na Bonda przystała było strasznie mało scen z udziałem kobiet które były w tej części nie zauważalne, może przesadziłem z tym słowem ale mało istotne.
Już na koniec dodam że Skyfall zamknął pewien rozdział za słabo.
Czekam na następne części.