Z czystym sumieniem polecam wybrać się do kina. Po dość średnim Quantum of Solace, który jakoś nie specjalnie przypadł mi do gustu dostajemy naprawdę soczysty film o losach agenta 007. Bond mimo upływu lat nadal daję radę, choć widać, że nie jest to ten sam krzepki facet, którego dane nam było poznać w Casino Royale. Na dodatek pierwszy raz w serii "Q" jest młodszy od samego "agenta jej królewskiej mości" co całkiem fajnie kontrastuje. Fabularnie film nie pozostawia niedosytu, i wciąga od początku do końca. W tej części dane jest nam pożegnać się z Judi Dench grającą "M" na rzecz Ralpha Fiennesa co jest dość ciekawym i w moim odczuciu bardzo trafionym zabiegiem. Za pewne zagra to na emocjach wieloletnich fanów agenta 007. Od strony technicznej film stoi na bardzo wysokim poziomie, efekty specjalne robią przysłowiową robotę a sceneria bardzo często się zmienia. Muzyka również bardzo przyzwoita a prawdziwym majstersztykiem jest motyw przewodni nagrany przez Adele, który na pewno zapamiętacie. W filmie nie brak też smaczków i nawiązań do wcześniejszych filmów o agencie 007 co z pewnością wieloletni fan bez problemu wychwyci. Wracając jeszcze do fabuły mimo, że nie mamy tu świata na skraju wojny atomowej, czy szaleńca z niszczycielską bronią da się wyczuć powagę sytuacji i groźbę która wisi nad setkami istnień. Silva publikując dane tajnych agentów naraża wielu ludzi i wiele operacji na niebezpieczeństwo, choć jest to tylko półśrodek w dotarciu do prawdziwego celu. W zasadzie wypadało by się teraz do czegoś przyczepić, no cóż...................jeśli ktoś jest zapalonym fanem filmów z Piercem to może być z lekka zawiedziony brakiem odjechanych gadgetów pokroju nieśmiertelnego już zegarka czy samochodu uzbrojonego po zęby. A i ten motyw homoerotyczny wydaje mi się do całego filmu wrzucony trochę na siłę, choć pewnie znajdzie się ktoś kto powie, że świetnie buduje to kreację przeciwnika Bonda.

Z mojej strony to tyle polecam wycieczkę do kina. Pozdrawiam