Roger Deakins po raz kolejny przeszedł tutaj samego siebie, potwierdzając swą królewską pozycję wśród dzisiejszych operatorów. Surowa Szkocja, włącznie z fantastycznymi scenami nocnymi, to poziom, z którym mierzyć się może na dzień dzisiejszy jedynie Robert Elswit. Niesamowita gra świateł. A walka Bonda na tle ruchomych obrazów błękitnej meduzy to arytystyczny szczyt możliwości!
A cały film według mnie nierówny. Smaczki były wyraziste, Bardem rewelacyjny, klimat w porządku. Wątki dzieciństwa Bonda i jego kryzysu możliwości według mnie mało się sprawdziły - ten pierwszy podchodził pod banał i ckliwość (tak, ckliwość u Bonda), a drugi mógł być oddany bardziej realistycznie. Pojęcie głębokiej psychiki głównego bohatera całkowicie przesadzone. Duże, aż za duże nawiązania do Nolana. Ogólnie nie jest jednak źle.