Wiem że Casino Royal to część pierwsza a Quantum of solace to część druga gdyż kontynuuje wątek z Casino royale, ale przy tym się zgubiłem...
Wątki Moneypenny wskazywał by że to nadal prequel ale końcówka to wyklucza...
To trzecia część licząc od Casino Royale, jednak w stosunku do pozostałych Bondów nie da się tego umiejscowić. Moneypenny zostaje tutaj sekretarką ''męskiego M'' po śmierci ''żeńskiej M''. Czyli wygląda na to, że to Bond przed Connerym i Moorem, gdzie mamy ''męskiego M'' i jego sekretarkę Moneypenny, jednak owa sekretarka pracowała już dla ''M żeńskiej'' w filmach z Brosnanem. Wychodzi na to, że trzeba to traktować jako osobne historie. Q jest za młody by być Q z Connerym, Moorem, Brosnanem itp.
Młody Q i Moneypenny pasuje do całości ale właśnie wątek z M mnie trochę zakręcił. Nie potrzebnie wspomniałeś o śmierci gdyż nie oznaczyłem tematu jako spoiler:P
Młody Q właśnie nie pasuje. Craig w filmie ma ok. 40 lat a Q jest dużo młodszy. Następnie Connery jest w zbliżonym wieku do Craiga, a Q jest od niego dużo starszy.
Po pierwszych linijkach tematu ludzie stwierdzą, że t spojler ;)
Hmm... Nie zapominacie o czymś? W "Goldeneye" jest wspomniane, że nowym M. jest kobieta i że Bondowi się to nie podoba. Zresztą M. mówi do Bonda na początku tego filmu, że skończyła się już zimna wojna i że to już inne czasy.
Tak, ja to wiem. Pisałem obszerniej w innych postach. Tutaj podałem skrócone przykłady. Ze względu na te postacie nie można ułożyć Bondów ze wszystkimi aktorami w jednej kolejności. Nic się kupy nie trzyma.
Jasne, że się nie trzyma. Ale czy musi? Bond to Bond - bardziej archetyp niż konkretny bohater, czego dowodzi szereg aktorów, którzy go grali, często bardzo fizycznie różnych od siebie.
Postać agenta 007 wywodzi się z opowiadań a anie z konkretnych książek o konkretnych tytułach określone w konkretnym czasie.
Tu zastosowano pewne "skojarzenia" aby odwołać się do poprzednich przygód (czytaj filmów, ekranizacji)
Filmy o agencie 007 to nie ekranizacje książek tylko filmy w oparciu o postaci/postacie z tych opowiadań. Np w Casino Royal tylko wątek gry w pokera jest spójny z 007 - reszta jest dopisana przez scenarzystę i producentów (tak powstaje większość filmów)
W powieści "Casino Royale" Iana Fleminga Bond i Le Chiffre grają w bakarata.
Natomiast sam przebieg rozgrywki(przechylanie się szali zwycięstwa) jest spójny z tym co jest w filmie.
Chyba nikt, nawet scenarzyści nie potrafi powiedzieć która to część :)
W filmach o Bondzie już dawno stracono wszelką chronologię a odwołania do "poprzednich" części potrafią pojawić się "z nikąd" (np. XXX wspominająca o małżeństwie Bonda w "The spy who loved me").
Tym co najbardziej zakłóca wszelką chronologię jest sam Bond, który wielokrotnie już "młodniał" wraz ze zmianą aktora.
Nie ma czegoś takiego jak chronologiczna kolejność filmów o Bondzie, poza częściami wprost ze sobą związanymi ("Casino..." i "QoS"). Wpływ na to mają m.in. kłótnie dawnych producentów o prawa do serii, co "wycięło" np. Blofelda.
A ja uważam że chronologia Bonda była od Dr No do Śmierć Nadejdzie jutro .Bond w Goldfingerze to ten sam Bond co w Szpieg który mnie kochał ,tylko inny aktor .Np w Tajnej służbie jej królewskiej Mośći Bond traci żone ,w Nastepnym filmie ,,Diamenty są wieczne mści się za śmierć swojej żony itp W Szpieg który mnie kochał Ania Amasowa wspomina przy Bodzie o jego zabitej żonie ,wtedy Bond nie chce dalej prowadzić tego wątku .Nastepnie w Tylko dla twoich oczu odwiedza grób swojej żony a Blofeld czeka na niego a Bond go zabija .W Licencji na Zabijanie też jest wątek o małrzeństwie Bonda itp W Śmierć nadejdzie jutro Bond odwiedza magazyn Q ,gdzie są rekwility z przesłość ,Bond bierze but z trucizną który był wykorzystywany w filmie Pozdrowienia z Moskwy i mówi to działa jeszcze ? Wiec Bond od Dr No do Śmierć Nadejdzie jutro to ten sam Bond .Natomiast Bond od Casino Royale to już jest zupełnie inna historia ,inni myslą że Casino Royale działo się przed Dr No ale to nie prawda .Po prostu ten nowy Bond to jest odświeżona ,unowocześniona historia Bonda od nowa
Ja myślę, że Moneypenny i M to osoby, które zawsze będą przybierać takie pseudonimy na tych stanowiskach. Sekretarka M czy męskiego czy żeńskiego zawsze będzie Moneypenny a zarządca MI6 zawsze będzie M, więc nie ma co się doszukiwać tutaj prequela w Skyfall. W innym wypadku wszystko to co działo się za żeńskiej M było wydarzeniami jeszcze z przed starych Bondów i dopiero potem stanowisko obejmuje męski M. Ale to byłoby bezsensu. Przyjąć należy zatem, że każdy nowy zarządca i każda nowa sekretarka przyjmuję taki pseudonim.
M to kryptonim, jak 007 czy Q (od quartermaster).
Natomiast Moneypenny to nazwisko jak Bond.
Powtórzę się - Moneypenny to zwykłe nazwisko. Widać to także z kontekstu filmu. M Brosnana to ta sama postać co Craiga. Stąd duża nieścisłość.
Czekajcie...to wy traktujecie Bondy jako JEDNĄ DŁUGĄ CHRONOLOGICZNĄ historię? Serio? Części Connery-Lazenby-Moore to jako tako jedna seria (chociaż i tak dla mnie istnieją Bondy z Connery'm i Bondy z Moorem), Dalton to inna seria, Brosnan to także inna seria a filmy z Cragiem to już całkowity restart.
Skyfall to ciągle ta sama seria co CR i QoS ale chyba ze względu na 50lecie filmowego Bonda postanowiono odłożyć wątek organizacji Quantum i zrobić taką "jubileuszową" część. Kolejne Bondy powinny już podjąć wątek Quantum, ale już z nowym M, Q i Moneypenny ;)
W sumie nie myślałem o Bondach z Craigiem jako "odświeżenie" serii (jak to było z Brosnanem), jeśli tak to może to ta część pokazuje że chcą definitywnie zerwać ze starą Bondowską tradycją. Stąd śmierć M granej przez Judi Dench, wysadzenie starego Astona którym jeździł Moore no i młody geek jako Q który robi sobie żarty ze strzelającego długopisu:)
Życzę dla serii jak najlepiej
A skąd pewność, że ona zginęła? Przecież Bond na początku jej mówił, że fajnie jest być "martwym".
Mnie to absolutnie odpowiadało, bo Bond zblizył sie do naszych czasów. A co do Bondów z Brosnanaem, sa najgorsze. Przy całej mojej milosci do tych filmów nie jestem w satanie znieść tych czesci. Sa totalnie wystrzelone w kosmos i to one najbardziej sie zestarzały ze wszystkich.
te filmy chronologicznie i kanonicznie zresztą, nie mają nic wspólnego z poprzednimi częściami ludzie.
"GoldenEye" jest świetne jako "bond full wypas" ale z pozostałych części z Brosnanem to tylko Sophie Marceau i piosenka Sheryl Crow są godne większej uwagi.
Ja będę się upierał, że chronologii jako takiej w filmach nie ma. Jest w powieściach.