Ogólnie, w tamtych Bondach było coś takiego... taki klimacik samego Bonda i filmu. Widziałem wszystkie części, i najlepsza wg. mnie to oczywiście Śmierć nadejdzie jutro, i goldeneye.
A ta? Jakieś elementy psychologiczne, beznadziejna muzyka, nie liczac napisów końcowych i Adele - ale to kewstia gustu. Za to na pewno kwestią gustu nie jest to, że brakowało pościgu. Brakowało prawdziwego charakteru Bonda. Ogólnie, dobry film akcji, ale jakby nazwać go zupełnie inaczej i nie byłby to Bond. Quantum Solace był bardzo dobrym filmem, prawdziwym Bondem. A ten? No cóż... Ci którzy byli widzieli. Gra aktorska było niezła, ale to nie Bond.
No i straaaaaasznie ciągnące się zakończenie.
Dałem 5/10. Może nastęny Bond będzie lepszy...