Powiedzmy sobie szczerze: Craig NIE jest dobry w roli Bonda. Jest sztywny, brak mu poczucia humoru, jego ironia kuleje i ma pusty wyraz oczu. Nie mowie juz nic o jego blond brwiach bo to czepialstwo. Poniewaz Casino Royale i fatalny Quantum of Solace daly plame (Casino Royale byl swietnym filmem akcji, ale juz nie Bondem) przed rezyserem stalo trudne zadanie. I sprostal mu zdecydowanie. Zamiast torturowac i zmuszczac Craiga do tego, zeby dodal swojej postaci tego, czego jej brakuje postanowil dostosowac tlo filmu do niego. I wyszlo to znakomicie. Pomimo tego, iz film zdecydowanie nie jest wolny od bledow. Ja rozumiem, ze po Bondzie nie ma co spodziewac sie realizmu ale to, co sie mu przytrafilo po swietnym rozpoczeciu bylo z lekka nie na miejscu. Wyszedl z tego w tak dobrym stanie ze az nie moglem uwierzyc w to, na co patrzylem.
Wspomnialem o tym, jak rezyser dostosowal film do Craiga. Wykorzystal jego sztywnosc i zrobil z niego starzejacego sie agenta, ktory najwyrazniej przechodzi kryzys wieku sredniego oraz ktory nie potrafi pogodzic sie z tym, ze sie starzeje i ze nie strzela ani nie walczy juz tak jak kiedys.
Nowy Q spelnia swoja role. John Cleese jako fajtlapowaty zastepca Desmond'a Lllewelyn'a po prostu nie dawal rady. Tworcy podjeli ryzyko obsadzajac nerda w roli Q ale wyszlo im swietnie (fani Criminal Minds - czy Q nie przypomina wam troche Dr. Reid'a?).
A jak sprawa z zabawkami? My, fanatycy Bonda, zostalismy bardzo skrzywdzeni psychicznie filmem "Die Another Day" w ktorym pojawil sie niewidzialny samochod przez co popadlismy w traume i plotki, ze w nadchodzacym Bondzie pojawia sie gadzety, napawaly nas obawami.
Kamien spadl mi z serca. Poza Waltherem PPK (jak ja sie ciesze, ze Bond nie uzywa juz P99!!) z czytnikiem linii papilarnych (czy ktos mi moze do cholery wyjasnic, jakim cudem M strzelala z tej broni pomimo iz mogla sie uaktywnic tylko w dloni Bonda?) nie ma nic, czego nie bylo widzielismy w innych Bondach (dokladnie ten sam Aston Martin co w Goldfingerze i z tym samym wyposazeniem oraz radionadajnik - znowu przypomnial mi sie Goldfinger i nadajnik ukryty pod obcasem buta). Bajer z czytnikiem linii papilarnych nie jest jakis wielkim gadzetem, gdyz podobne rzeczy montowane sa w laptopach czy smartfonach wiec nie ma strachu - nie jest to niewidzialny pistolet. :)
W tym filmie pojawilo sie cos, co nie bylo obecne od Goldeneye (jak i tego przeblysk w The World is Not Enough) - WIARYGODNA glebia (to, co bylo w Casino Royale nie przekonalo mnie). Nie ma tu tajnych organizacji, ktore zagrazaja swiatu. Wszystko, co odgrywa sie w Skyfall ma podloze personalne. Osobiste porachunki. Zemsta i obsesja. Obsesja tak wielka, ze zmienila zimnokrwista zemste na kompletne postradanie zmyslow (Silva chcial na koniec zginac razem z M). Szkoda tylko, ze przekroj psychologiczny przez postac Silvy byl wykorzystany raptem w 50%. Widz powinien dostac znacznie wiekszy wglad w jego przeszlosc by moc zrozumiec jego motywy na tyle, by zaczac mu wspolczuc.
Szkoda mi Severine. Traktowana jak smiec i skonczyla jak smiec. Zrobilo mi sie przykro po tym, jak Silva ja wykonczyl.
Moneypenny? Zaskoczenie! A wiec tak wygladaja wspolczesne sekretarki! Ciekaw tylko jestem, czy zaszlo cos miedzy nia a Bondem. Dobrym ruchem bylo zostawic to widzowi do dopowiedzenia sobie samemu.
Pamietam tuz po premierze wszyscy zachwycali sie odniesieniom do poprzednich Bondow ale tak naprawde wiele ich nie ma. Sam naliczylem tylko odniesienia do For Your Eyes Only (samego tytulu), Dr. No, Live And Let Die i Goldfingera.
Koncowka filmu wskazuje na to, ze Mendez nakrecil ten film zeby przetestowac swoje skillsy.
Szkoda tylko, ze usmierceniem M usmiercil najlepsza naturalna rzecz, ktora byla w Bondach z Craigiem - relacje pomiedzy nia a Bondem. Pomiedzy Brosnanem a Judi Dench nie bylo takiej chemii, jak pomiedzy nia a Craigiem. Dench-Brosnan byli niczym innym jak szefowa-podwladny natomiast Dench-Craig to cos wiecej, cos jak ujal to Silva - mother. M byla dla Bonda jak macocha, i potrzebny byl Craig zeby to w pelni ukazac.
Dobra, to tyle. Jak cos mi jeszcze przyjdzie do glowy, to dopisze
Zupełnie się nie zgadzam z opinią, że Craig nie pasuje do roli Bonda. Porównując każdego aktora właśnie z Craigiem to faktycznie różnice są duże. Wg mnie z pośród wszystkich aktorów grających tą rolę wypada najbardziej męsko. Dla porównania Brosnan stworzył postać faceta kompletnie wyluzowanego właśnie ale to odbierało realizm tej postaci zwłaszcza kiedy dochodziło do poważnych wydarzeń w filmie. Craiga filmy mają w sobie to, że pokazują emocje Bonda. W końcu to nie jest bezduszny terminator ale też człowiek. Dla porównania Brosnan był zbyt wygłaskany i mało taki męski w swojej roli.
M w scenie w posiadłości Bonda używała chyba już innego pistoletu. Ten z czytnikiem linii papilarnych Bond zostawił waranom...
mi craig bardzo pasuje w roli bonda,tajny agent ktory musi czesto wykonywac egzekucje i inne niemile zadania nie moze byc lalusiem i bawidamkiem sciagajacym na siebie uwage a wiekszosc dotychczasowych bondow wlasnie tym mnie razila,craig gra surowego,zamknietego w sobie faceta,malo mowi duzo robi,taki agent co robi swoje i idzie dalej wykonac kolejne zadanie,nie ufa nikomu,wie ze musi polegac tylko na sobie samym,naprawde swietny,a ta czesc najbardziej przypadla mi do gustu