Mam pytanie czy nie obejrzawszy żadnych innych Bondów, zrozumiem tą część? Nie przepadam za agentem 007 i oprócz jakiegoś starego filmu, dawno temu o nim, nie widziałam nic więcej. Wybieram się jutro na to do kina (niestety nie ja wybierałam film) i zastanawiam się czy warto się zapoznać z jakimś filmem o Bondzie, bo jeśli nawet Skyfall mi się nie spodoba, to warto by było chociaż coś rozumieć i wiedzieć o co chodzi.
Zrozumiesz, bo dwie poprzednie są ze sobą powiązane. Ta jest odrębna. Ale ja radziłabym najpierw je jednak obejrzeć, żeby wejść w klimat Craigowego Bonda :) A już na pewno Casino Royale.
Dzięki. To obejrzę, chociaż tak z grubsza, żeby wiedzieć o co chodzi z tym Bondem ;) Po starsze wersje chyba raczej nie ma potrzeby sięgać i się katować :)
Oglądanie tych filmów nie powinno być żadną katorgą. Jeżeli masz taką możliwość, obejrzyj stopniowo z czasem wszystko od Dr No. Będzie to dość czasochłonne, ale pozytywnie wciągniesz się. Zobaczysz jak to wszystko na przestrzeni 50 lat się zmnieniało, czyli technika, wnętrza, ubiory, mentalność, stosunki polityczne. Człowiek znający od lat całą serię, oglądając jakiś wybiórczy film, odkrywa coś nowego. W tym właśnie tkwi tajemnica sukcesu i ponadczasowości tej serii. Gdy powstawały pierwsze filmy, to samego Craiga jeszcze na świecie nie było...a jego rodzice, może nawet nie wiedzieli o swoim instnieniu :)
Do wieczora raczej nie zdążę się zagłębić w cały zbiór filmów o Bondzie :) Dla mnie oglądanie starego Bonda raczej może być katorgą, jakoś nie wiedzieć czemu ten pan mnie irytuje. Nawet przewodni motyw muzyczny mi się nie podoba. Ale może do tego nowego się przekonam.
Ten Bond ma błędne powiązanie z pozostałymi Bondami typu "Dr. No" czy "Pozdrowienia z Moskwy", które dzieją się w latach 60. Końcówka filmu wskazuje, że akcja filmu toczy się przed wydarzeniami z większości filmów o agencie 007. Tym czasem główny zły z Skyfall'a bardzo często korzysta z super komputera niedostępnego w latach 60. Dodatkowo przez cały film wszyscy trąbią jaki to James jest stary, a na końcu dowiadujemy się, że to dopiero początek jego szpiegowskiej kariery.
Ja myślę, że ta wersja Bonda dzieje się we współczesnych czasach nie w latach 60. Po prostu taki nowoczesny Bond, stare pewnie w ogóle by mi się nie spodobały.
Tak w ogóle to jestem po seansie, wcześniej zdążyłam obejrzeć Casino Royale, które bardziej mi się podobało, choć miało strasznie przewidywalną fabułę. Skyfall jest nudnawy, jak dla mnie za mało akcji, wyczekiwałam scen szczelanin, pościgów itp. i jakoś mało tego było, ale warany były super. Casino Royale - 6/10, Skyfall 5/10, więc ogólnie nie jest tak źle.
Nie błędne, tylko bardzo, bardzo luźne... Ale zawsze takie było, bo niby jakim cudem w przedCraigowych odcinkach świat poszedł o kilka dekad do przodu, zimna wojna się skończyła, technologia niebotycznie się rozwinęła itd. a sam 007 postarzał się o góra kilka lat? W Bondach zawsze obowiązywała prosta zasada (złamana jeno w otwierających scenach "Goldeneye" i "DAD") - dzieją się w roku powstania filmu.
Każdy Bond jest podobny , walka ze złem a Bond jest lekiem na to zło, i ma pewne wspólne cechy. Wiadomo, ze w każdym Bondzie musi być jakaś technologiczny zaskakujący gadżet, w tym również (nie będę zdradzał co, przekonasz się w kinie), w każdym musi paść kultowe - Nazywam się Bond, James Bond- w każdym Bond jest człowiekiem praktycznie niezniszczalnym. Jest kilka rzeczy, które tego Bonda różnią od poprzednich Bondów ale to również posiada swój urok. Wreszcie każdy film można spokojnie oglądać nie zaprzątając sobie głowy, że się czegoś wcześniej nie oglądało.
A tak na marginesie polecam filmy o Bondzie z lat 70-tych jeśli gdzieś trafisz,z Rogerem Moorem szczególnie ,,Szpieg, który mnie kochał (The Spy Who Loved Me, 1977) i Moonraker (1979). Bond Moora to świetnie zagrany Bond z dużym poczuciem humoru.
Zapomniałeś jeszcze dodać, że w każdym Bondzie wszystkie laski na niego lecę ;) trochę irytujące, ale to taki bardziej odmóżdżający film, który trzeba brać z przymrużeniem oka :)
Prawda. Od filmów z Bondem nie wymaga się psychologicznej wirtuozerii z filmów Bergmana. To jest pewien rodzaj baśni, która obrosła w legendę i ma swoich fanów, Filmy nie są przesadnie brutalne, wszystkie filmy mają pewne cechy wspólne. A kobiety, o których wspomniałaś są urocze i sympatyczne. Nie ma co narzekać na wyrost.