Cały film był bardzo ciekawy, intrygujący. Silva ogólnie odniosłam wrażenie, że jest jakimś psychopatą bardziej niż wyglądał. No ale dobrze, zarys historii był bardzo doby. Tylko dlaczego M umarła? Lubiłam Judi w tej roli. :( A teraz będzie Ralph Finnes... będzie to kolejna postać do której muszę się przyzwyczaić. Pierwszą jest oczywiście Daniel Craig, ale jestem na dobrej drodze. Następną osobą jest nowy Q - zaprzeczający starej "wersji" - bez supergadżetów, młody, jak to Bond powiedział, jeszcze z trądzikiem... Ojoj. No i na samym końcu, myślałam że padnę, a nie uwierzę. Naomi Harris jako Monneypenny? Przecież ta sekretarka o ile mnie pamięć nie myli zawsze była blada jak ściana i miała rudopodobne włosy. Nie jestem rasitką, lubię Naomi, no ale jako Monneypenny nie pasuje... Ech. Gdyby nie te ostatnie 5 minut to wyszłabym z kina bardziej zadowolona.
A wy co myślicie o tych nowych postaciach?
Ja co do Eve nie będę się wypowiadał, bo na razie wiadomo jedynie w jaki sposób trafiła za biurko ;). Niemniej, samo wprowadzenie postaci pokazuje dlaczego obydwoje mieli do siebie zawsze dziwną słabość, która jednak nigdy w nic większego się nie mogła przerodzić ;)
Q jest świetny! Jest młody, z pozoru poważny i dystyngowany, ale w głębi to pozytywna, komediowa postać o nieco szalonym usposobienie. Utrzymano jego komediowość i jestem przekonany, że jego przyszłe potyczki słowne z Bondem mogą być ozdobą każdej kolejnej produkcji :)
M umarła zapewne z powodu problemów zdrowotnych Judi Dench. Myślę, że ten film w ogóle jest hołdem dla postaci ''bondowej mamy''. Wygląda na to, że pewna jego część była pisana pod dyktando decyzji Dench o zakończeniu współpracy. Też mnie jej odejście zasmuciło, bo wychowałem się na Bondach ''jej ery''. Ale z drugiej strony rozumiem. Teraz będziemy mieli M płci męskiej, czyli wracamy do korzeni, znów. Fiennes to solidna marka i jest godnym następcą :)
No w sumie Q pomimo wieku jest w porządku, uśmiechnęłam się chciażby na tekst, że tylko 6 osób potrafi rozgryźć ten program, czy to tam było i na jego odpowiedź na pytanie czy on to potrafi - wymyślił to ;D No, trochę to zagmatwałam.
Ale do Finnesa muszę się przyzwyczaić, bo kojarzę go niestety głównie z bardzo niepozytywną rolą w Liście Schindlera.. Ale tak, wracamy do korzeni, do "prawdziwego M" czyli tak jak w książkach do mężczyzny. :)