Pewnie Ralph_Q wliczył do serii również "Nigdy nie mów nigdy" z 1983 roku, który jest nieoficjalnym Bondem.
dokładnie. tylko że jego nieoficjalność polega na tym, że robiło go inne studio, inny producent. Ale nie da się ukryć, że taki film powstał. A też ważne jest to, że znowu zagrał Connery, czyli może film odbiegał poziomem od 'prawdziwych' obrazów o Bondzie, ale też wg mnie nie można zaprzeczyć, że powstał. Weźmy na przykład czwartą część Indiany Jonesa. Bardzo bym chciał udać, że ten film nie powstał, ale widząc Harrisona Forda i nawiązania do poprzednich części niestety trzeba przyznać, że takie przygody Jones też miał. To samo z Supermanem, Spider-manem. Superman Returns był kiszką i można powiedzieć: wypadek przy pracy, ale widzisz 007, Connery'ego, wszystkie charakterystyczne cechy to nawet denne efekty specjalne nie są w stanie spowodować, że wszyscy go wymarzą z pamięci. W tym samym roku powstał "Octopussy" z Rogerem Moorem. Wytwórnia więc ma mnóstwo powodów, żeby się nie przyznawać do filmu z Connerym, ale jak na mój gust filmy o Bondzie to filmy o Bondzie. To nie tak, że ktoś nagle na TVNie wymyśli sobie serial Klan i będzie robił wyrywkowo odcinki o bohaterach serialu TVP. Bond to Bond, tak ja uważam.
Nie liczę do filmów o Bondzie Casino Royale z Davidem Nivenem, bo to parodia, ale uważam, że seria o Bondzie to nie SERIAL wiec nie przynależy do jednego producenta. W końcu prawa autorskie nie zostały złamane. Może i lepiej by było, gdyby wszystkie filmy zrobił jeden twórca, ale skoro się stało jak stało, to chyba nie można przeczyc...
Nie wiem, ciekaw jestem co o tym sądzą inni. Ja na pewno jeśli kiedyś zabiorę sie do oglądania wszystkich części (oczywiście nie mówię o maratonie :] ) to na pewno Never say never again też obejrzę.
A Wy jak myślicie?
Idąc Twoim tokiem myślenia do serii powinno się zaliczyć także pierwszą ekranizację powieści o Bondzie, czyli Casino Royale z 1954 roku: http://www.filmweb.pl/film/Casino+Royale-1954-35778 Nie jest to parodia, tylko film jak najbardziej na poważnie, mimo że nie najwyższych lotów. Jednak tak jak "Nigdy nie mów nigdy" jest to film o przygodach Jamesa Bonda i bazuje na powieści Fleminga, więc w sumie możnaby zaliczyć oba te filmy do cyklu.
Ooo to mnie zaskoczyłeś muszę przyznać. No w sumie chyba powinno się liczyć, Bond to Bond. Pewien jestem Never Say Never Again, no bo jednak Connery... :] ale tu w sumie masz rację - powinna być konsekwencja i też stare Casino Royale należało by zaliczyć do serii.
Tzn. wiadomo o co chodzi. Producenci większości filmów czyli tych 23 nie chcą reklamować reszty i uwazaja Sie za jedynych prawowitych twórców serii. Tylko weźmy na przykład Bourne'a. Fakt, ze powstały 3 filmy z Damonem a teraz zrobili czwarty, nie odbiera prawa do istnienia temu jednemu z Chamberlainem. po prostu chyba niepotrzebnie nazywają to Bond 23, nawet jak film jest w planach i nie ma oficjalnego tytułu to zamiast numerów powinni dac Bond project. Nikt by nie liczył i sie nie zastanawiał.
Oczywiście jak zawsze chodzi o kasę. Producenci "właściwej serii" czyli Albert R. Broccoli i Harry Salzman, a potem Barbara Broccoli i Micheal G. Wilson są powiązani z potężną wytwórnią MGM, której oczywiście nie na rękę, żeby uznawano za oficjalne inne filmy niż te które wychodzą z pod ich ręki. A mają środki na to, aby tak stanowić. Dlatego mimo iż powstały właściwie 24 filmy (nie licząc Skyfall ani żadnych parodii) to numeracja pozostanie taka jaką mamy. A my z fani Bonda wiemy swoje ;)
Jeśli bierzemy pod uwagę filmy, które mają Jamesa Bonda wśród bohaterów to trzeba dodać jeszcze "Casino Royale" z 1967. Niby parodia, ale chyba jedyna ever z Bondem z imienia i nazwiska. Tak więc w sumie "Skyfall" to 26 film o Bondzie, 25 kinowy (bo "Casino Royale" z 1954 to produkcja telewizyjna), 24 kinowy, który nie byłby parodią, a 23 oficjalny. :P Ale zwykle liczy się tylko te "oficjalne", więc - 23.
Parodii Casino Royale nie zaliczałbym jednak do cyklu, ponieważ nie jest to typowy film o Bondzie. Nie ma z nim nic wspólnego oprócz nazwiska głównego bohatera. To zwyczajna komedia. To tak jakby film "Mafia!" wliczać do cyklu "Ojca Chrzestnego". Przygoda Bonda na śmieszno nie ma żadnych cech wspólnych z powieściami Fleminga (które uznajemy jako podstawę, rdzeń dla wszystkich filmów) Nawet jeśli dany film nie odpowiada żadnej konkretnej powieści to musi nieść ze soba te typowe Bondowskie cechy, żadna komedia, czy horror o Bondzie nie będzie ich miał - to nie pasuje.
Ale tak jak piszesz. Podziałów może być kilka. Na pewno główny kanon to 23 filmy (łącznie ze Skyfall).
A dodatkowo mamy jeszcze 2 nieoficjalne, ale jak najbardziej Bondowskie części.
Oraz jakieś parodie, Casino '67, Johnny English...
Tak w zasadzie to "Casino Royale" z Nivenem ma wiele wspólnego z powieścią Fleminga. Fakt, że oglądałem ten film tylko raz i wieki temu i pamiętam jakieś idiotyzmy o Macie Hari, ale był też LeChiffre i rozgrywka w kasynie, a więc to, co stanowi najważniejszy element powieści Fleminga.
Ciekawy temat poruszyłeś... zastanawiałem się od kilku dobrych minut dlaczego się z Tobą nie zgadzam i..... jakoś co chwilę 'kasuję' moje przemyślenia...
Nigdy nie traktowałem tego filmu jako oficjalnego - tak samo jak większość innych fanów. Przyjęło się to przede-wszystkim dlatego, że a) film spod innej stajni b) jest po prostu KIEPSKI - więc tym łatwiej się go pozbyć z pamięci.
Nie da się ukryć, ze jest to film o agencie 007, ale akurat w tej serii, gdzie 'numerowane' są tylko filmy z EON Productions pasuje mi nie branie pod uwagę zarówno 2óch wcześniejszych Casino Royale jak i Never Say Never Again.
Nie wiem dlaczego - ale jako porównanie nie przychodzi mi żadna inna seria filmowa a seria butów Air Jordan. Firma wyprodukowała setki butów ale jako "numerowane" powstały tylko 23 albo 24...
Nigdy nie postawię na półce Never Say Never again tuż za Octopussy. Zawsze będzie stało gdzieś dalej, obok.
Jest ku temu jeden, bardzo ważny powód - grzbiet filmu nie układa się w "007" razem z innymi ;)
ps. zapraszam na www.facebook.com/jamesbond.comPL
Z tym filmem "Nigdy nie mów nigdy" jest skomplikowana sprawa bo powstał on na mocy jakiejś ugody pomiędzy Flemingiem a chyba producentem "Operacji piorun" i ugoda określała, że ów producent może nakręcić jeden film i, że musi to być właśnie remake "Operacji piorun", tak też się stało.
Skyfall jest 23 czescia. A Nigdy nie mow nigdy, jest tylko marną podróbką Thunderball. Nie wiem czemu Connery zdecydował się na udział w tym filmie i wogóle nie wiem po co on powstał. Nigdy nie zaliczałem go w poczet serii. Jeżeli tylko wychodzi raz na kilka lat nowa edycja filmów z 007, to ten film, nie jest brany pod uwagę. Connery zakończył przygodę na Diamonds are forever.
"Nigdy nie mów nigdy" nie jest takie złe. Lepsze od np. "Śmierć nadejdzie jutro", które jest "oficjalnym" Bondem. Ale fakt - nie wlicza się tego filmu do kanonu.
W oficjalnej serii 23 i tego należy się trzymać a nie filozofować. Oczywiście,, w kolekcji każdego bondowca ten nieoficjalny film też się musi znaleźć, ale jako dodatek spoza serii. Gdyby jeszcze ten film był jakąś nową fabułą, ale to tylko powtórzenie "Operacji Piorun", więc nic nowego do serii nie wnosi.