Ja się pytam gdzie się podział ten świetny styl Bonda, w którym 007 miał super brykę, wypasione
gadżety i super laskę? Połowa filmu to same gadanie i smęty :/ I po co w ogóle rozpoczynać wątek
z tą seksowną laską z kasyna, skoro potem i tak nie odegrała praktycznie żadnej roli i dostała
kulkę w łeb ?
Jak dla mnie to jest najgorsza część Bonda. Nie mówię, że momentami mnie nie zachwycał ten
film, ale inne z tej serii zachwycały mnie od początku do końca.
żartujesz...? nie uważasz, że to pora na zmiany? już chyba dość tego samego Bonda od dwudziestu kilku części ... Film genialny!
Właśnie chyba nie po to się tworzy dwudziesto kilko częściąwą tradycję, by teraz z niej rezygnować. I osobiści uważam, że Craig wgl nie pasuje do roli James Bonda - wygląda jak skrzat z małą głową i odstającymi uszami, a poza tym kolor włosów ...
no to mamy problem bo mi żaden poprzedni bond jakoś bardzo się nie spodobał dopiero zacząłem oglądać tą serie dzięki Craig'owi wiec... uważam, że części z jego udziałem są najlepsze teraz to wygląda jak poważne kino akcji a nie jakaś komedia (nikogo nie chce urazić )
Zapewniam Cię, że już po 10 ''identycznych'' filmach ludzie przestaliby chodzić do kina. Tradycja tradycją, ale Bond nie może być wciąż taki sam, bazować na tych samych schematach. Obraz przystojnego lalusia z bujną czupryną oraz mającym w każdej kolejnej scenie, nowy, nieziemski wóz spotkałby się dzisiaj z uśmiechem politowania. Bond zachowuje swój charakter....zmieniając go. Co pewien czas, w rozsądnym wymiarze.
Dzisiaj w kinie było grubo ponad 300 osób i wszyscy sprawiali wrażenie zadowolonych. Po filmie słyszałem wiele ożywionych dyskusji i pozytywnych wypowiedzi :) Ludzie lubią nowego Bonda.
Rozumiem, ale każdy ma prawo mieć własną opinię. Ja obejrzałem wszystkie części Bonda i to już dawno temu. Lubiłem 007 z to jaki był w starszych częściach. Dla mnie klasyczny JB skończył się po Brosnanie, pierwsze dwie części z Craigiem ujdą, ale ten nowy styl nie przypadł mi do gustu.
rozumiem to kwestia przyzwyczajenia , mniej gustu, bo gdyby technologia na to pozwalała i Craig, urodziłby się z 50 lat wcześniej, to taki Bond jak dziś tylko, że stworzony w latach 60. na pewno też by się przyjął ... jak stary Bond (przepraszam, za zagmatwanie wypowiedzi, ale jakość inaczej tego spleść nie mogę xD )
Jasne, masz rację. Każdy ma swoje zdanie. Pozostaje mieć nadzieję, ze kolejne filmy zadowolą tych, którzy dzisiaj niekoniecznie są przekonani. I akurat ''Skyfall'' wydaje się ostatnim tak nietypowym obrazem z Craigiem w roli głównej.
Zgadzam się z tobą w 100% ten bond to już nie to samo. Stracił klimat i wszystko co w nim najlepsze. Oczywiście jakieś nowe zmiany mogły by być ale teraz to przesadzili. No ale przynajmniej muzyka fajna.
Nawet wejściówka jest "niebondowa". A oryginalna melodia była tylko w dwóch momentach: gdy wsiadali do Austina i gdy został rozwalony. A dziewczyna Bonda - była w ogóle taka?
http://koziolkuj.pl/recenzja-skyfall-tradycja-i-nowoczesnosc/
Fragment: Nastąpiła, co oczywiste, zmiana pokoleniowa. Za Bondem coraz częściej szaleje młodzież, która oczekuje szybkich pościgów, przelotnych romansów i brutalnej walki. Takie są wymagania widzów, a rolą kolejnych reżyserów jest spełniać te zachcianki. W ten nowy trend wpisują się kolejno Martin Campbell („Casino Royal”) i Marc Forster („Quantum of Solace”). Sam Mendes nie miał innego wyboru, jak pójść tą drogą. Zrobił jednak coś więcej – powiedział wszystkim widzom wprost, że to koniec Bonda, jakiego znaliśmy.
No dla mnie to w Skyfall był to taki klasyczny Bond jak za starych dobrych czasów .Tylko trochę unowocześniony ,odświeżony itp
Sranie po ścianie. Bond ten jest słaby. Dżejms jeździ super brykami, korzysta z gadżetów rodem z kosmosu :) Bzyka panienki i wali martini :) Te substraty :) + dobry scenariusz stanowiły o sile Bonda. Sory ale ten film ma słabą fabułę. Przemoc? Bond zawsze był spryciarzem ale od czasu do czasu w ryj dać musiał - sądzę że sprawnie poprowadzona intryga wykluczyłaby część brutalną. I właśnie intrygi temu filmowi brakuje - po prostu nie ma jaj.
A co może w tym filmie Bond nie bzykał panienki ? Nie pił martini ? Nie było ciekawej intrygi ? Nie był spryciarzem ? To chyba inny film ogladałeś .Bo w Skyfall Bond bzykał dwie panienki ,pił martini ,Było My names Bond ,James Bond ,Było eleganckie auto aston martin które też strzelało ze swoich działek ,Też był sprciarzem np podczas strzelaniny w sądzie ,Bond strzelił w gaśnice żeby nic nie było widać i Silva nie mógł zauważyć M , pod czas strzelaniny na wrzozowisku za pomocą dwóch butli wysadził dom żeby Silva go nie zauważył ,Był też ciekawy ,wyrazisty czarny charakter ,no i trzymająca w napieciu ciekawa intryga czyli cheć zemsty na M oraz wątek ze zabiciem agenta Jamesa Bonda .Dla mnie powrót Bonda do Domu .
Wejściówka jest "niebondowa"? Zwróć uwagę na pierwszą sekundę (dosłownie!) filmu - pierwsza nuta "James Bond Theme" i rozmazany widok Bonda w charakterystycznej pozie znanej ze słynnego "celownika". To się nazywa nawiązanie do tradycji - już w pierwszym ujęciu! Jak najbardziej po boże... znaczy, po bondowsku.
Zgadzam się, że to najgorsza część bonbowska. Dłużyzny i nudy, przez połowę filmu nic ciekawego się nie działo, ludzie z kina wychodzili!!! Chyba na znak protestu. Ja zostałam ale także miałam wielką ochotę wyjść. Chciałam zobaczyć do końca, muszę stwierdzić, że najlepsza z całego filmu była piosenka Adele. Mam wrażenie , że te nowe odcinki z Craigiem to polubili gimnazjaliści. Prawdziwi fani bondowskiej serii są rozczarowani. Fakt, że z biegiem czasu filmy się zmieniają, ale powinny na lepsze a nie na gorsze.
Gdzie tak ludzie wychodzą z kina? Takie głosy są tylko od tych osób, które mają coś do zarzucenia nowym filmom. Chyba jest jakiś dziwny podział na Polskę A i B w tej kwestii ;]
Poza tym bardzo mi się nie podoba zdanie o gimnazjalistach. Ja uważam się za fana serii i etap gimnazjum mam już dawno za sobą. Gdybym był złośliwy mógłbym napisać, że gimnazjaliści to lubią takie efektowne i puste wewnętrznie kino niczym z ''Die Another Day'', najsłabszy film serii, totalnie przerysowany i będący rodzajem pastiszu, który Ty uważasz - jak zauważyłem po profilu - za wybitnie ciekawy :) Jedni lubią twardego Bonda naszych czasów, inni wzdychają do bujnej czupryny Brosnana, cóż....
Święte słowa. To doskonały film sensacyjny, ale nie Bond. Brakuje tego szelmowskiego błysku, bardzo brakuje.
To samo pomyślałem. Dobry film akcji, sam w sobie. Nie jako część cyklu. Zabrakło elementów charakterystycznych dla Bonda, typu: wstrząśnięte niemieszane.
Lepsze jest wrogiem dobrego.
Pierwsze sekwencje wyglądały bardzo dobrze (patrz bondowskie) aż do czołówki Adele. Utwór bardzo klimatyczny, trochę w starym (dobrym) stylu. A potem ... Miałem wrażenie że to wszystko już gdzieś widziałem - zły charakter łamiący super tajne hasła, główny bohater rozprawiający się samodzielnie z bandą najemników gdzieś na pustkowiu, itd. O ile wcześniejsze części wszyscy (lub większość) traktowali z lekkim przymrużeniem oka (wszak to taka konwencja) tak te trzy ostatnie części miały być bardziej realistyczne. Są tylko po co? Takich bohaterów już mamy, np Bourne. Dla mnie to co robią z tą serią to niszczenie pewnego kanonu w imię zmian Przecież nic nie stało na przeszkodzie żeby stworzyć nowego bohatera i podążać tą ścieżką co aktualny Bond. A James powinien nadal ratować świat z martini w ręku, z super brykami na parkingu, z pięknymi kobietami które potrafiły celniej strzelać, z Q w odpowiednim wieku (a nie jakiegoś emo), itd. O to w tym chodziło. A aktualnie mamy pseudointelektualnego sierotę po przejściach (śmierć ukochanej, śmierć rodziców, śmierć M) który może i pachnie Bondem, ale chyba tylko wodą kolońską o tej nazwie.
Reasumując film jest dobry, ale to już prawie nie jest Bond.
"A James powinien nadal ratować świat z martini w ręku, z super brykami na parkingu, z pięknymi kobietami które potrafiły celniej strzelać, z Q w odpowiednim wieku (a nie jakiegoś emo), itd. O to w tym chodziło. A aktualnie mamy pseudointelektualnego sierotę po przejściach (śmierć ukochanej, śmierć rodziców, śmierć M) który może i pachnie Bondem, ale chyba tylko wodą kolońską o tej nazwie. "
Lepiej tego nie można było ująć ;)
Dla sprostowania- zakończenie sugeruje coś wręcz odwrotnego. Film z początku w stylu ostatnich dwóch części przeradza się w dramat sensacyjny, żeby na końcu zaserwować powrót do kanonicznego schematu i klimatu. Ostatnia scena Skyfall sugeruje, że Bond dalej będzie starym Bondem. Ten film to taki origin, który miał pokazać jak to Bond stał się Bondem, którego znamy.
Dopóki nie będzie następnego odcinka cyklu, to możemy sobie dywagować co będzie w kolejnej części (za chwilę pójdziemy drogą "Prometeusza" co autor miał na myśli). Nawiązań do korzeni było sporo tylko one filmu niestety nie tworzą, a jedynie urozmaicają.
Niestety bardzo się rozczarowałem. Im dłużej o tym myślę tym bardziej mam wrażenie że wykorzystano ludzi którzy ogólnie lubili bonda za jego atmosferę po to żeby ich ściągnąć do kina i wyciągnąć kasę bazując na dobrej opinii z przeszłości. Przyznam, że czuję się oszukany na tyle, ze pomimo że z reguły nie znajduję czasu żeby pisać opinie, tym razem to robię.
Na bonda idzie się po to żeby się trochę rozerwać i obejrzeć film akcji z przymrużeniem oka, z fajnym rozmachem i pomysłami, z fajnymi seksownymi dziewczynami przewijającymi się z gorącym spojrzeniem przez fabułę.
Nie było praktycznie nic z tych rzeczy. Murzyneczka była fajna ale baaaardzo mało wątków dla oka, efektów specjalnych niewiele. Akcja w Turcji - chyba żeby zaoszczędzić na budżecie.
Nie było rozmachu w ogóle (na bondzie - jak to możliwe?). Bardzo mało kobiecych wątków, nie było fajnych gadżetów (największym gadżetem był pistolet czytający rękojeścią właściciela - z trzebma czerwonymi/zielonymi diodami (??????)). A bond przechodzący przez chwile słabości po postrzeleniu i alkohol - ok mogloby być gdyby to dobrze rozegrali a nie udało im się.
Reżyser poszedł bardziej w kierunku Boure'a z klimatem ale niestety wyszło tego nie więcej niż 20-30 procent jeżeli chcielibyśmy porównać oba filmy.
Szkoda bo po ciężkim tygodniu w pracy liczyłem na trochę relaksującej rozrywki w kinie, takiej, że jak potem wychodzisz z kina to mówisz, fajny film. Tymczasem nic z tego nie wyszło i jestem wręcz wkurzony, że poszedłem. Pierwszy raz tak mam po filmie z Bondem....
Skyfall faktycznie jest innym bondem zresztą jak cała seria z Craigiem. Jeżeli czytalibyście zapowiedzi przed filmem wiedzielibyście czego się spodziewać. Zmiana jednak wyszła na dobre bo te filmy są o wiele lepsze niż te z Piercem Brosnanem, w których każdy kolejny film był gorszy od poprzedniego (niestety), a sam Pierce był dodatkiem do gadżetów które robiły wszystko za niego. W serii z Craigiem jest wręcz odwrotnie, czyli mało gadżetów a więcej mięśni Daniela:) Mało tu było typowego Bonda począwszy od lat 60 aż do 80 i te sentymentalne wspominki z dzieciństwa Bonda i jego relacja z M, (która w tym filmie można powiedzieć że jest jedną z jego kobiet, oczywiście z dużym przymrużeniem oka). Ale wydarzenia na końcu filmu trochę to usprawiedliwiają i właśnie końcówka filmu jest optymistyczna, która wyraźnie nawiązuje powrotu do korzeni. Prawdziwi fani serii na pewno to zauważyli. Ostatnia scena w której Bond wchodzi do gabinetu M, od razu przywraca obrazy z ery Connery'ego i Moore'a. A teczka na biurku M i widniejący na nie napis mówi już wszystko "SPECTRE" (fani wiedzą). Zapowiada to powrót do korzeni połączenie tradycji i klasyki z nowoczesnością. Myślę że zapowiadane dwa kolejne Bondy z Craigiem będą właśnie w takim stylu i... mam nadzieję że tak właśnie będzie.
Dwa kolejne Bondy z Craigiem? Nie słyszałem, ale chętnie zobaczę. W 100% popieram jeśli chodzi o gadżety, tu właśnie widać że Bond jest kimś wyjątkowym, radzi sobie nawet bez zabawek od Q. Oczywiście jest to bardzo ważny element serii więc ok być powinny ale bez przesady....
Powrót do korzeni ? Chyba zupełnie na odwrót - odejście od korzeni. Reżyser myślał, że kilkoma nawiązaniami do starszych części naprawi to co zrobił z klasycznym Bondem. JB wgl nie przypomina już swoich poprzednich części.
Ludziom się podobał .
A zły nie był . Dobrze było jeszcze zobaczyć starego bentleya
Dziwiłem się czemu ludzie wychodzący z poprzedniego seansu mieli takie markotne miny. Chyba jednak nie wszystkim się podobało. Niektórzy wręcz ziewali.
To kolego przypomnij mi gdzie w pierwszym Bondzie serii "Dr. No" 007 miał cytuję Ciebie: "super brykę, wypasione
gadżety i super laskę". Z tych 3 rzeczy miał tylko super laskę Ursulę Andress. Powiedz mi gdzie miał super brykę i wypasione gadżety w drugim Bondzie "pozdrowieniach z Rosji"??? Chyba do końca nie wiesz co piszesz a końcówka filmu ewidentnie i dosadnie nawiązuje do klasyki i pierwszych Bondów i to pokazuję kierunek na kolejne filmy. Czyli że powinno być dobrze.