To już nie jest Bond, niby to samo universum ale kompletne zaprzeczenie stylistyki serii wielu widzów zaskoczy lub co gorsza rozczarowuje i zniechęci. Nie ma sensu pisać czy lepszy czy gorszy - wszystkie to odnośniki do poprzednich filmów jak i historii kina tylko zaciemniają sprawę bo teraz powinny już powstawać filmy w zupełnie innej konwencji. Bond się zestarzał i wraz ze śmiercią Starego świata albo będziemy mieli nowego aktora, który dostosuje się do nowych realiów lub nieodległą śmierć całej serii gdy Craig już będzie do niczego. W każdym razie to zupełnie przedefiniowanie cyklu i trudno ocenić czy to jednorazowy wyskok.
Przecież to "zaprzeczenie stylistyki" mieliśmy już w dwóch poprzednich odcinkach. Jak można być jeszcze zaskoczonym?
Fabuła nie jest pierwszej próby, zwłaszcza sceny w kaplicy. Akcji też mało. Bond stracił swój spektakularny charakter, będący wizytówką serii. Sceny w domu Bonda, wyjęte z szeregu książek sensacyjnych. Nic odkrywczego, lecz film lepszy od Taken 2 czy Ghost Protocol. Dziwią mnie nominacje za role drugoplanowe. Bardem nie wie co ma grać i staje się śmieszny, żałosny. Marna zrzynka z Jokera.