Szkoda... nie ma gadżetów, nie wskakuje do spadającego samolotu, jego samolot nie zmienia się w helikopter.
Jeszcze seria z Brosnanem była ok. ale z Craig-em to już zwykła dobra sensacyjka.
I całe szczęście, że to juz nie ten Bond, co kiedyś, bo czasy się zmieniły a tamte filmy powoli zaczynaly się zmieniać w bezsensowną, odmóżdżoną papkę z bohaterem na czele. Bardzo dobrze, że jest nowa seria i nowy Bond, zmiana jak najbardziej na plus.
Tak.... Skyfall powinien nazywać się "Tożsamość Bonda":) Film jest dobry ale jak dla mnie nie w tej kategorii. Oczywiście każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii.
Ale przecież wyraźną zmianę w Bondzie widać już w Casino Royale. To już inny Bond - i postać i podejście do tematu. Mnie pasuje jak najbardziej.
Bond musiał ewoluować, bo czasy się zmieniły. Kino od dwóch dekad stara się przyjąć coraz to bardziej poważny charakter, dzisiaj James Bond, który żartuje, uśmiecha się i ma zegarek z laserem nie sprzedałby się. Ja osobiście wole nowe Bondy, stare mają niesamowity urok, ale i infantylność, natomiast nowe to już jak ująłeś - dobre sensacje :)
Zgadza się lecz trzeba zadać sobie pytanie czy gdżety ala zagarek z laserem to odległa przyszłość? czy to faktycznie jest nie realne?
Tu w tej części Bonda nie chodziło o jakieś błyskotliwe efekty specjalne. Film nawiązywał do starej konwencji filmów Bondowskich
No i wyszło mu to na zdrowie. Poprzednie dwie były beznadziejne. Zwłaszcza "Quantum".
Najlepsze nawiązanie to był Aston Martin, którym jeździł pierwszy James - Connery w "Goldfingerze".
Poza tym końcówka bardzo wymowna, podobała mi się strasznie.
Z jednej strony film bardzo dobry,bo nie ma tego całego kiczu którym opiewały poprzednie części,nie widać gadżeciarskiego kobieciarza,ale normalnego i zarazem twardego faceta ktory został przyparty do muru i próbuje wyjść cało z zaistnialej sytuacji.Szkoda tylko że Daniel Craig po raz kolejny wciela się w postać Bonda.
Ostatnie zdanie do poprawki: powinno być :"Super, że Daniel Craig po raz kolejny wciela się w postać Bonda :)"
Nie ma i nie było, bo choć mam sentyment do Connerego ( pozostałych raczej nie biorę pod uwagę), to Craig swoją kreacją wprowadził Bonda na zupełnie inny poziom. Connery zawsze będzie dla miłośników Bonda TYM Bondem ale jednak aktorsko, moim zdaniem, wygrywa Craig. Już nie wspominam o tym, że tak narysowany Bond najbardziej odpowiada "flemingowej" charakterystyce postaci.
Najbardziej "Flemingowy" był T.Dalton. Kto czytał, ten wie.
Lubię Craiga, bo pogodziłem się z tym, że filmy o Bondzie mają niewiele wspólnego z książkami.
To tylko moja opinia co do Craig'a,fakt że tego ostatniego zagrał bardzo dobrze,ale brakuje mu jednak tego czegoś co posiadał Connery i Brosnan.
Niby czego Mu brakuje? Dla mnie właśnie Brosnan nie miał w sobie kompletnie NIC. Taki gładki, mdły Remington Steel. Bond Craiga jedną ręką załatwiłby Bonda Brosnana w 2 minuty i wyglądałby przy tym mega sexy :) Craig definitywnie MA w sobie to COŚ a są to tony testosteronu, charyzma i taki "od niechcenia" sex appeal.
no raczej że nie ten, ten był 50 lat temu, a czasy się zmieniają i jest nowy bond