... brak koncepcji czy brak scenariusza. Brak wizji jaki to ma być Bond: elegancki (Connery), z przymrużeniem oka (Moore), zimy czekista (dotychczasowy Craig). Jedna scena z przymrużeniem oka, inna: film akcji, inna patetyczno-duszoszczpatielna. Bond w różnych kawałkach filmu jakby z innych układanek. Kompletny brak scenariusza i jakiejkolwiek (jakiejkolwiek!) logiki. Powplatane nawiązania do starych 007 (Moneypenny, Q, Aston, ...) na zasadzie: pokażemy jakiegoś dżedaja czy inszego skajłokera i jedziemy na sentymencie widzów do Gwiezdnych Wojen. Koszmarna partanina.
W skali 0-10 dałbym 1 - przy tak dużych wpływach z lokowania produktów (krypto)reklamy były nienachalne. Ale to chyba jedyny pozytyw tej straszliwej tandety....
Aha dodam jeszcze: Poprawność polityczna nieznośna, nawet w porównaniu z ostatnimi "Bondami". Aktorstwo "Dziewczyn Bonda", czy czarnego charakteru nagrodziłbym nagrodą im. braci Mroczek.
zgadzam się w 100% Odniosłam dokładnie takie samo wrażenie wychodząc z kina. To już nie jest ten sam Bond... Film przewidywalny, nietrzymający w napięciu :( Mimo wszystko z sentymentu do serii bondowskich filmów nie skreślam go i czekam na kolejne (o ile będą).