Dlaczego nikt z was nie potrafi docenić świetnego angielskiego humoru? Na prawdę ten film rozśmieszał mnie w odpowiednich momentach (przede wszystkim doktorek Q :D i powrót Bonda do służby) ale również trzymał mnie w napięciu do końca, bo chociaż scenariusz był prosty, to jednak taki miał być. Filmy z bondem nie mają być zawiłe, dawać do myślenia, tylko sprawiać że ludzie mają sie na nich bawić. No i wg. mnie Craig jest takim bondem prawdziwym jaki powinien być bond od początków serii (taki miał być w założeniu : lekko szarmancki, arogancki, ale również czasem słaby by po pewnym czasie się podnieść i skopać wszystkim tyłki). Temu filmowi nie brakuje nic z prawdziwego bonda. Są dziewczyny, martini, aston martin, bad guy dostaje po tyłku (swoją drogą aktor który się wcielił w tą postać zagrał REWELACYJNIE) i ogólnie wszystko wylatuje w powietrze :D.
zgadzam sie w 100%, jak ktos nie łapie humoru, arogancji czy innych smaczkow, ten nie zrozumie, nioe spodoba mu sie etc. dla mnie ten bond to rewelacja
scena jak Javier Bardem dotyka Bonda i pyta się czy na szkoleniu tego nie było jest po prostu rewelacyjna, długo po obejrzeniu filmu jeszcze się śmiałem z tej sceny.
Chyba sam nie wierzysz w to, co piszesz. Skyfall nie jest częścią kanonu, jest czymś odrębnym i te wstawki z nowym Q, nowym M i Moneypenny nie zmienią raczej tego faktu. Nic wspólnego z Bondem. Ani fabularnie, ani pod względem postaci, ani nawet wróg 007 nie jest taki jak w poprzednich filmach. Dla jednych to pewnie zaleta, ale dla mnie nie do przebrnięcia jest scenariusz, nie moge pozbyć się wrażenia, że ten film jest po prostu źle opowiedziany i nieprzemyślany.
Starczy już tej promocji Skyfall. Zarobił wystarczająco dużo, byśmy nie musieli już o nim pisać, gadać i myśleć. Pogrzebana szansa na uczciwy reboot serii. Z Batmanem mniej więcej się udało, tu mamy porażkę mimo obiecującego początku(Casino Royale).
Zaczynanie od nowa nie miało w takim razie żadnego sensu poza finansowym.