Tym bardziej, że zachęcił mnie mężczyzna. Sam tytuł wskazuje na typowy film dla kobiet. Romantyczny czy nie, ale mężczyzna raczej tym pogardzi. Wybrałby bardziej krwawy kawałek.
Wybrał to z przypadku - bo mu polecono. Po obejrzeniu stwierdził w moim kierunku "przyjemnie się go ogląda; fajny, ale smutny". No to sobie pomyślałam - jeśli jemu się podoba, prawdziwemu koneserowi lubiącemu kino ambitne, to czemu nie spróbować. Dzisiaj obejrzałam i naprawdę nie żałuje. Spodobało mi się w filmie to, że jest on cały czas w tej samej tonacji. Że jest inny niż wszystkie filmy o miłości. Nie pokazuje tak naprawdę tylko kochanków tulących się i całujących na każdym kroku i w każdym miejscu. Moim skromnym zdaniem uważam, że film jest nadto realistyczny. Baaardzo dobrze pokazuje to, co się dzieje między dwojgiem ludzi. Różne relacje, różne rodzaje miłości.

Co więcej podoba mi się motyw głównego bohatera jak obserwatora i łącznika wszystkich historii. Morgan Freeman spisał się na 6.

Szczerze polecam film.