PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=849551}
7,7 11 282
oceny
7,7 10 1 11282
5,0 11
ocen krytyków
Sound of Freedom. Dźwięk wolności
powrót do forum filmu Sound of Freedom. Dźwięk wolności

Krukcenzja

ocenił(a) film na 6

Ważne tematy otrzymują ważne filmy… A przynajmniej powinny, w idealnym świecie. W obecnym jednak podjęcie ważnego tematu ociera się często niemal o mitologizację bohaterów przedstawionych wydarzeń. W przypadku „Sound of Freedom. Dźwięk wolności” mitologizacji poddany został niemal sam fakt jego powstania, gdy w teorie o powszechnym blokowaniu tego filmu w światowych kinach zaangażowali się niektórzy tzw. ultraprawicowcy, a także zwolennicy teorii spiskowych… (Spojler: film można było obejrzeć także w polskich kinach, więc blokowany był wyłącznie w wyobraźni niektórych osób.) O czym jednak opowiada ten kontrowersyjny boxoffice’owy hit?

Tim Ballard pełni funkcję agenta rządowego w Stanach Zjednoczonych. Jego specjalnością jest poszukiwanie i łapanie pedofilów. Wykorzystując podstęp w stosunku do jednego z nich – udaje mu się odnaleźć uprowadzonego w Kolumbii chłopca. Raptem siedmioletnie dziecko padło ofiarą handlarzy żywym towarem, jednak uratowanie Miguela stanowi dopiero początek walki. Wśród porwanych znajduje się również siostra ocalonego, która nie miała tyle szczęścia, by wrócić do domu. Tim postanawia odnaleźć dziewczynkę, posuwając się do wszystkich możliwych rozwiązań. Nie będzie to łatwe, a na szali wkrótce znajdzie się również jego życie, gdy powoli będzie namierzał handlarzy seksualnych.

Krótko mówiąc, tematyka jest ważna i szlachetna, a także przyczepiono jej klasyczną łatkę „oparte na faktach”… Ciężko szufladę tę traktować jednak stuprocentowo poważnie, gdy głównym źródłem informacji jest główny bohater produkcji. Tim Ballard ma na koncie sporo kontrowersyjnych decyzji i wypowiedzi, a sam film był miejscami krytykowany przez obecnych członków O.U.R. (głośnej organizacji walczącej z handlem dziećmi przedstawionej w filmie), a także ekspertów od zapobiegania temuż handlowi. Wskazywali oni na nierzetelność niektórych zabiegów w filmie i z perspektywy laika również niekoniecznie mnie to dziwi… Całość prezentuje się jako turbozmitologizowana przypowieść o dzielnym Amerykaninie, który sam walczył ze złem, sam niósł ciężar obowiązku, sam się narażał, sam uratował, a wszyscy inni stanowią raptem tło całej misji. Przyznam, że czegoś takiego nie powstydziłby się nawet Mickiewicz, patrząc na jego kreację Konrada w „Dziadach cz. III”. Zwracam uwagę na ten pewien egocentryzm narracyjny oraz drobne nieścisłości, jednak sam film ogląda się dobrze. Pewnie oglądałoby się lepiej, gdyby nie ta niemalże magiczna otoczka, która rujnuje moje odczucia. Mimo wszystko zaprezentowana została pewna wewnętrzna spójność (nawet jeśli z faktami spójna już nie jest), opowieść intryguje, trudna tematyka została zaakcentowana z niesamowitą wrażliwością na krzywdę. Jeśli ktoś lubi takie poważniejsze tematy – zdecydowanie może odnaleźć się w tej produkcji, warto jednak nie brać wszystkiego z niej za prawdę objawioną.

Technicznie produkcja prezentuje się dość udanie pomimo skromnego budżetu. Zdjęcia wyglądają dobrze, kamera ogrywa świetnie poszczególne kadry. Muzyka to bardzo duży atut tej produkcji – emocjonalna, umiejętnie wpasowuje się w to, co dzieje się na ekranie, niesie elektryzujący ładunek, którego ta produkcja potrzebowała. Dużą zaletą jest również gra aktorska, choć tak naprawdę nie uświadczy się tu niemal nic ponad Jima Caviezela wcielającego się w Tima Ballarda (ten film to naprawdę teatr jednego aktora…). Przyznam, że lekko rozczarowała mnie klasyfikacja gatunkowa tej produkcji. Nie uświadczy się tu ani dużego napięcia typowego dla thrillerów, ani szczególnie wartkiej akcji – dużo bliżej tu do odrobinę gęstszego dramatu. Nie stanowi to może zarzutu, jednak warto to zaznaczyć, gdyż w trakcie seansu można się rozminąć z oczekiwaniami i po prostu zacząć nudzić w połowie – jak miało to miejsce w moim przypadku.

„Sound of Freedom. Dźwięk Wolności” stanowi jednocześnie zaskoczenie, jak i rozczarowanie tego roku. Z jednej strony produkcja ta bryluje w box officie (obecnie zajmuje 20. miejsce w rankingu za ten rok), a z drugiej… Sprawdza się tu przysłowie, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. Wokół filmu był szum, szczególnie związany z pięcioletnią zwłoką dotyczącą wejścia tego filmu do kin (choć nie była ona spowodowana żadną z szumnych teorii spiskowych, jakie pojawiły się w różnych środowiskach), spodziewać można się więc było czegoś wielkiego. Nic bardziej mylnego – w swej kategorii to produkcja lekko powyżej przeciętnej, którą wyróżnić może wyłącznie podjęta tematyka, a to odrobinę za mało, by mówić o naprawdę dobrym filmie – w końcu bardziej od pomysłu liczy się realizacja. Z mojej strony ten „hit jednego sezonu” otrzymuje wyłącznie ocenę 6/10 – częściowo również przez zawieranie tylu nieścisłości w sytuacji, gdy starał się o rangę kina dokumentalizowanego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones