tylko drażni mnie to pseudonaukowe podejście do syntezy termojądrowej. Szczytem ignorancji jest pokazywać coś takiego. Później ludzie myślą, że mogą sobie w pokoju przeprowadzić taki eksperyment, i że synteza wygląda jak miniaturowe słońce. Nie wspomnę już o panowaniu nad reakcją przy pomocy czterech metalowych kończyn czy polu magnetycznym niewiadomego pochodzenia.
Zawsze, gdy widzę coś takiego, staram się z całej siły usprawiedliwić pomysłodawcę jego bujną, dziecięcą wyobraźnią, w której kolorowe pomysły zrodziły się z przypadkiem zasłyszanych gdzieś informacji... Ale w tym wypadku jest szczególnie ciężko. Odnosi się wrażenie, jakby twórcy filmu mieli nas za kompletnych nieuków.
Wybaczcie, że przynudzam na forum o takich bzdurach, ale poczułem się w obowiązku sprostować pewne błędne wyobrażenie na temat syntezy jądrowej, jakie mogło zostać narzucone przez ten dosyć popularny film. Wszystkim dzieciom mówię: to oczywiście nie tak wygląda, jak pokazali...