Bliżej jej do jedynki, niż do dwójki (która była ewidentnym przerostem formy nad treścią, moim zdaniem). Efekty, całe szczęście, nie zdominowały fabuły. Ta jest dosyć banalna, przyznaję, ale opowiedziano ją w zajmujący, a chwilami nawet zabawny sposób (przemiana Parkera w playboya, scenki z redaktorem naczelnym gazety, z którą Peter współpracuje itp.). Na dokładkę bardzo dobra rola Tophera Grace i niezła Thomasa Hadena Churcha. Pozostali wypadli słabiej, ale i tak wszyscy trzymali przynajmniej przyzwoity poziom. A przewaga nad jedynką? Wrogowie z prawdziwego zdarzenia. Zielony Goblin z jedynki, co by nie mówić, ale z tą swoją sztywną aparycją nieanimowanej maski wyglądał raczej śmiesznie, niż strasznie. Jedyne, czego można się przyczepić to efekty specjalne niektórych scen. Zwłaszcza pojedynku Spideya z Goblinem Juniorem w pierwszych minutach filmu. Aż się zdziwiłem, że tak niedopracowaną scenę umieszczono z premedytacją w najdroższym (ponoć) filmie w historii kina. Ale to drobiazgi. Grunt, że zabawa jest przednia i rzeczywiście domyka kilka wątków zapoczątkowanych w dwóch poprzednich częściach, a więc: naprawdę zamyka trylogię.
nie wydaje mi sie do konca aby to byla rzeczywiscie najlepsza czesc!!film byl nudawy czasmi!!!i autorzy zapomnieli o niektorych waznych rzeczach!!no i tak szczerze mowiac to po co w tej czesci byl wogole Venom...bo mi sie wydaje ze chyba tylko po to aby zabic Harrego albo pokazac ze w ekibie byli specialisci od efektow!!!ale my juz to wiemy panowie:)))))