6,6 145 tys. ocen
6,6 10 1 144696
5,0 37 krytyków
Spider-Man 3
powrót do forum filmu Spider-Man 3

Byłem wczoraj na tym filmie. Bajka można powiedzieć, ale takie były poprzednie cześci i ta zapowiadana na najmroczniejszą taka niby jest, lecz to jest ten typ ostrości co w ghost riderze. Czyli wysokobudżetowa kolorowanka. Efekty pierwsza klasa, aczkolwiek Venom nie zachwyca szczególnie. Rozwinięcie jego postaci jest tak szybkie że nawet nie zauważyłem tej dennej histori upadku Eddiego Brocka. Ale są 2 istotne plusy. Gra aktorska trójki postaci, no może czwórki, mianowicie Tobey Maguire jest świetny jako mroczny Peter!!! a właściwie śmieszny Peter. Bo można boki zrywać. Na drugim biegunie stoją James Franco i Thomas Haden-Church. Grają poważnie ale skutecznie można ich identyfikować z postaciami które grają. Ewentualna czwarta postać to epizodyczna raczej rola J.K. Simmons czyli J. Jonah Jamesona. Śmieszna i genialna w swoim 5 minutowym czasie na ekranie. Topher Grace rozczarowuje bo gdy tylko słyszałem jego głos miałem przed oczami tego nieporadnego zakompleksionego Erica Formana z "Różowych Lat 70-tych". Słaby z niego czarny charakter. A Kirsten Dunst od pozątku niepasowała mi do roli MJ. i tu nic się nie zmieniło. Drugim dużym i pewnie największym plusem jest humor. Film tryska momentami naprawde śmiesznymi tekstami i sytuacjami. A nawet gdy jest tak poważna scena jak ta na moście z Peterem i MJ ludzie w kinie śmiali się w najlepsze. I JJ błyszczy w dwóch takich scenach. Ogólnie film jest super rozrywką komiksową i pewnym hitem. Oczekuje od niego koło 400 mln w USA. I to pewnie z powodu Venoma...

ocenił(a) film na 6
mj900

Ehhh...
Sandman mnie strasznie wnerwiał... Co prawda mało znałem tą postac z komiksów (ale widziałem kilkukrotnie w latach `90), ale spodziewałem się czegoś niezłego. Myslałem, że będzie to gość, który potrafi się rozciągnąć, stwardnieć (że tak powiem) i formować z łap bronie. Tymczasem jego główne moce to: umiejętność zamiany w 100 - metrowego mutanta (który wyglądał jak z marnej gry komputerowej i bardziej mnie bawił oraz wkurzał niedorzecznością), a także przemierzanie miasta w postaci burzy piaskowej (to już było tak bzdurne, że mój 11 - letni brat umierał ze śmiechu). Podobno Raimi stwierdził, że nie lubi Venoma, bo "za mało w nim człowieka". No to ciekawe, ile człowieka jest w ogromnej burzy piaskowej?
Dodatkowo, jego tyrada na koniec zakrawa na autoparodię filmu. Jak się okazuje wujek Ben zginął przypadkiem (można odnieść wrażenie, że to wina spluwy, nie Marko). W jedynce to ta śmierć niosła coś ze sobą, była "potrzebna". Tutaj, spluwa "wypaliła", a Sandmana dręczy poczucie winy (czego zresztą Church nie umie dobrze pokazać). Ujmując w skrócie, po co w tym filmie pojawił się Sandman!? Zabrał tylko sporo czasu ekranowego innym postaciom.
Co do Venoma... To ja Raimi`emu nie wybaczę tego, co zrobił... Ja rozumiem - mozna postaci nie lubić, ale skoro już ją do filmu wpakował, to mógłby się do niej przyłożyć. A tutaj Eddiego Brocka mamy może na ekranie przez 10 minut razem, a Venoma przez 5-8 minut. Jakiś facet siedział obok mnie i gadał coś do drugiego przez cały seans nt. Venoma. Jak Peter siedział na wieży kościelnej to poszedł (chyba) do łazienki wrócił po 10 minutach (cos go pewnie przytrzymało) i był bardzo zdziwiony jak się dowiedział, że Venom już zginął.
Po pierwsze upadek Brocka następuje za szybko i jest jakiś taki nieprzekonujący. No bo że go wylali z roboty (bo sfałszował zdjęcia) i że stracił dziewczynę (która i tak go olewała) to czy jest to powód, żeby łazić do kościoła i modlić się o śmierć Parkera?
W komiksie Brock przeprowadził wywiad z domniemanym seryjnym zabójcą i stał się sławny. Potem Pająk ujawnił, że to lipa (o czym sam Brock nie miał pojęcia), wylali go z roboty, zaczeto nim pomiatać, stracił mieszkanie (chyba), żona go opuściła i dowiedział się, że ma raka. Dodatkowo, jego dzieciństwo było nie do pozazdroszczenia (brak matki, rozpijaczony ojciec zwykł lać go za nic). W wyniku tych zdarzeń Brock załamał się psychicznie i zwalił winę za wszystko na Pająka. Poza tym, modlił się do Boga o możliwość zamordowania Spidey`ego. Kapiący z "nieba" symbiot uznał za spełnienie swych próźb.
Po drugie, Grace jest aktorem dobrym, ale niestety komediowym. Jego Brock był bardziej zabawny i, by tak rzec, godny politowania/wspołczucia. Ponadto Venom niczym właściwie Parkerowi nie zagroził, nie zniszczył mu życia (bo to on pierwszy porwał Mary Jane? Hmm, nie jest DOPIERO trzeci).
Trochę się rozpisałem, mam nadzieję, że ktoś to przeczyta.
Ehh, tak się nastawiałem na ten film, a tu takie rozczarowanie...